Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi oelka z miasteczka Warszawa Śródmieście. Mam przejechane 23730.98 kilometrów w tym 681.59 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.78 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy oelka.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Rowerkiem po Beskidach

Dystans całkowity:116.72 km (w terenie 11.00 km; 9.42%)
Czas w ruchu:10:30
Średnia prędkość:11.12 km/h
Maksymalna prędkość:43.90 km/h
Suma podjazdów:2015 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:58.36 km i 5h 15m
Więcej statystyk
  • DST 56.79km
  • Teren 8.00km
  • Czas 05:19
  • VAVG 10.68km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 815m
  • Sprzęt Trek 800 Sport
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weekendowe Beskidy - dzień drugi

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · dodano: 11.08.2011 | Komentarze 0

Koniaków - Istebna - Kubalonka - [Wisła] Zameczek - Czarne - Malinka - Przełęcz Salmopolska - Grabowa - Kotarz - Hyrca - Przełęcz Karkoszczanka - [Szczyrk] Jagodowa - Górska - Beskidzka - Buczkowice - [Bystra] Szczyrkowska - [Bielsko-Biała] Bystrzańska - Partyzantów - Zamkowa - 3 Maja - Bielsko Biała Gł. /->Ex 4100 "Beskidy"/ W. Centralna - Emilii Plater - Koszykowa - Piękna

Z 56,79km przejechanych ogółem 55,17km to przejazd z Koniakowa do Bielska-Białej, a 1,60km, to dojazd od stacji już w Warszawie.

Drugi dzień wyjazdu ze (a może skrupulatniej za :-) ) sliwką.
Na początek zjazd z Koniakowa do Istebnej i zdobywanie przełęczy Kubalonka.

W drodze na Kubalonkę © oelka

Droga jak widać nie jest obecnie w najlepszym stanie technicznym. Powstała w 1932 roku, podobnie zresztą, jak druga która odgałęzia się na przełęczy i prowadzi przez przełęcz Szarculę i Zameczek do Wisły Czarnego. Gdzie zresztą zjeżdżamy. Tym razem Jezioro Czerniańskie powstałe w 1973 roku można obejrzeć w pełni słonecznego światła. Najpierw w stronę gdzie dopływa Czarna Wisełka:
Jezioro Czerniańskie (2) © oelka

I w stronę dopływu Białej Wisełki:
Jezioro Czerniańskie (3) © oelka
Chętnych do zajrzenia za zaporę odsyłam do opisu sliwki
A potem zjazd do Wisły Malinki, znanej z nowoczesnej skoczni narciarskiej:
Skocznia w Wiśle © oelka

Skocznia jak skocznia, ale tunel pod nią zdecydowanie się mi podoba, choć mógłby być trochę dłuższy:
tunel pod skocznią © oelka

Przed podjazdem przełęcz Salmopolską, zaliczam sklepostop, aby zapewnić sobie wodowanie i nie zasuszyć się na podjeździe. Sklep nie posiada żadnego stojaka, ale z tyłu za schodkami rosną piękne pokrzywy doskonale maskujące mój pojazd na kilka minut. I wjazd na przełęcz od strony Wisły: jest chyba bardziej stromo, ale widokowo ciekawiej, niż od strony Szczyrku.
W drodze na przełęcz Salmopolska (4) © oelka

W drodze na przełęcz Salmopolska (5) © oelka

Trzeba przyznać, że ta droga jest nieźle utrzymana, co widać choćby tuż przed szczytem:
W drodze na przełęcz Salmopolska (6) © oelka
Zdjęcie jest zrobione do tyłu w stronę Wisły.

A na przełęczy odbijamy na czerwony szlak prowadzący na Przełęcz Karkoszczanka. Początek jest całkiem przyjemny. Gdzieś po drodze w okolicach Grabowej trafia się przejazd przez wyręb i tradycyjnie dla takiego miejsca porozrzucane gałęzie.
Na czerwonym szlaku (1) © oelka

Jest nawet całkiem sympatyczny odcinek, który daje się szybko przejechać z sympatycznym zjazdem po drodze:
Czerwony szlak pomiędzy Białym Krzyżem i Kotarzem © oelka

Podobnie prezentuje się Kotarz. Ja z tego miejsca pamiętam pola z krzakami borówki. Ale już dobrze chyba przebranymi przez turystów, a może i miejscowych tzw. "grabkarzy".
Jagodowe pole na Kotarzu (1) © oelka

A potem zaczyna się podejście na Hyrcę. Tu jest zdecydowanie niezbyt miło, ze względu na duże luźne kamienie zalegające całą drogę. Identycznie wygląda zresztą i zejście ze szczytu. Przejechać się po tym jest trudno. Iść też nie łatwiej, ponieważ w jednym z butów zaczyna się mi rozwalać podeszwa i muszę dobrze kombinować jak stawiać nogę, aby jej nie rozwalić buta do końca. Gdybym jechał w blokach, zapewne w którymś momencie wyrwała by się z buta. Ale ja tym razem miałem platformy i bloki nie były potrzebne. Potem docieram do przełęczy gdzie przed Beskidem szlak wchodzi na zbocze jako sigel poprzecinany licznymi korzeniami, z miejscami stromymi podejściami i zjazdami. Co uwieczniła sliwka.
A potem od "Chaty Wuja Toma" już szybko w dół, bo czas mnie nagli. Po drodze muszę jeszcze wyminąć tłum i paradę w Szczyrku związaną z zakończeniem 48 Tygodnia Kultury Beskidzkiej. Ciekawe to ale nie tym razem. Te utrudnienie ma też swoją zaletę w postaci pustego mojego pasa ruchu od centrum Szczyrku aż do ronda w Buczkowicach. A potem dojazd na stację i... koniec imprezy.

A tak naprawdę to jeszcze nie koniec.

Już w Czechowicach widać na peronie, ze padał deszcz. W Katowicach widać z okien pociągu burzę. Potem gdzieś pomiędzy Olszamowicami a Idzikowicami na CMK, dostaję życzliwego SMSa o burzy w Warszawie, za co jestem zdecydowanie wdzięczny, bo już wiem jak się ustawić, aby na Centralnej nie wywalać pół plecaka na peronie lub w przejściu podziemnym w celu spakowania tego co nie jest zbyt deszczoodporne. Teraz pozostaje dojazd z dworca. Przejazd po ciemku zalaną przez deszcz ulicą Emilii Plater był chyba trudniejszy niż najgorsze odcinki czerwonego szlaku. Był moment, kiedy prawie wleciałem w trudno zauważalną pod wodą dziurę w asfalcie. Na szczęście daleko nie mam, więc specjalnie nie nasiąkłem deszczówką. Zupełnie przy okazji rower umył się z błota i pyłu jaki został po Beskidzie Śląskim.
I to był już ostateczny finał tego nieplanowanego wcześniej, ale bardzo ciekawego wyjazdu.




  • DST 59.93km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:11
  • VAVG 11.56km/h
  • VMAX 38.30km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 1200m
  • Sprzęt Trek 800 Sport
  • Aktywność Jazda na rowerze

Weekendowe Beskidy - dzień pierwszy

Sobota, 6 sierpnia 2011 · dodano: 10.08.2011 | Komentarze 3

Marszałkowska - Wspólna - Chałubińskiego - W. Centralna /-> Ex 1401 "Beskidy"/ [Bielsko-Biała] Bielsko Biała Gł. - 3 Maja - Zamkowa - Partyzantów - Bystrzańska - [Bystra] - Szczyrkowska - Buczkowice - [Szczyrk] Beskidzka - Myśliwska - Uzdrowiskowa - Myśliwska - Salmopolska - Wiślańska - [Wisła] Malinka - Czarne - Zameczek - Przełęcz Szarcula - Istebna - Koniaków

Z 59,93km ogółem 1,96km to dojazd do pociągu, a reszta 57,97km już na miejscu.

Wyjazd był propozycją sliwki. Idea, aby spróbować w niecałe dwa dni przejechać się przez góry bardzo się mi spodobała, choć miałem też trochę wątpliwości, bo w tym roku jak dotychczas nie było okazji i czasu na dłuższe cięższe wyjazdy, a jazda po mieście, choć potrafi zmęczyć, to jednak co innego. Brak czasu na choćby krótką aklimatyzację. Jednak jest różnica pomiędzy codziennym bytowaniem na 111 m npm, a wysiłkiem na wysokości 800 - 900 m npm. Co może oznaczać "umieranie" na podjazdach.
No i sam rower. Z jednej strony nowy napęd, nowe bardziej górskie przełożenia, a z drugiej brak czasu na przyzwyczajenie się do nich. Sam napęd po wymianie przejechał bardzo mało, bo tylko 30km, a to zdecydowanie za mało dobre ułożenie się napędu. Czy to czasem nie będzie powodem awarii?
Ale kto nie ryzykuje ten w kozie nie siedzi i tak w sobotni poranek na Centralnej ładowałem się do wagonu nr 15 w "Beskidach", aby w zacnym towarzystwie sliwki podążać w kierunku Beskidów.
Pogoda według ICMu zapowiadała się wyjątkowo przyzwoicie, jak na tegoroczne lato, wiec warto było spróbować.
Pierwotne założenie było, aby ze Szczyrku jak się da, wjechać niebieskim szlakiem na Skrzyczne i dalej przez góry aby wylądować na noc w Koniakowie. Początek niebieskiego szlaku tuż przy samej Uzdrowiskowej pokazał, że jechać to tu się nie da. Alternatywa też nie wyglądała za ciekawie szczególnie ze śladami zwózki drewna i raczej też średnio dawała nadzieję przejezdności...

Jak się nie dostać na Skrzyczne © oelka

... a czas uciekał.
W takim razie padło na wariant z szosą na Przełęcz Salmopolską. Po asfalcie można tu przejechać od 22.07.1968 roku, kiedy to ukończoną drogę w jej obecnym stanie. Szosa jest też najwyżej położoną drogą asfaltową w Beskidzie Śląskim i drugą w całych Beskidach.
A tymczasem po drodze, jeszcze przed rozpoczęciem podjazdu z tyłu mojego Treka dobył się metaliczny odgłos. Bardzo nie lubię takich dźwięków, gdzieś tam w głowie zaczyna działać dzwonek ostrzegawczy. Napęd nie, bo się nie powtarza, to coś innego. Widzę, że tylne koło ma dość spore bicie boczne... może być szprycha. Po wyjęciu, bo szkoda mi narażać dętkę na uszkodzenie dociągam sąsiednie, aby zmniejszyć jako tako bicie koła i aby się dało jechać z działającym hamulcem, bo jednak zjazdu w górach bez tylnego hamulca wolę nie sprawdzać. Na zjazdach odczuwam wężykowanie tylnego koła, a z kolei pod górę czuję, że mi jeden z klocków obciera o obręcz, co też nie ułatwia jazdy do samego końca. Ale najważniejsze, że jechać się da (ciekawe, że jeśli coś się dzieje ze szprychami to zawsze na asfalcie w jakimś zdecydowanie łatwym do przejechania miejscu). A po drodze wraz ze zwiększającą się wysokością widać coraz więcej i ciekawiej:
W drodze na przełęcz Salmopolska (2) © oelka

W drodze na przełęcz Salmopolska (3) © oelka

Z przełęczy bardzo ciekawy zjazd do Wisły Malinki. A teraz znów pod górę. Omijamy centrum Wisły i jedziemy koło sztucznego zalewu - Jeziora Czerniańskiego, gdzie zbiegają się dwa potoki: Czarna i Biała Wisełka, aby dalej poniżej zapory płynąć już jako Wisła. A tymczasem podjazd na Zadni Groń i przejazd koło Zameczku, czyli doskonale znanej rezydencji prezydenta pochodzącej z czasów II RP. A mnie tymczasem na dość stromym podjeździe łańcuch przelatuje za największą koronkę i się klinuje... co zmusza mnie do pokonania kawałka "z buta", aby nie stać na środku drogi i tuż za łukiem. Chwila kombinowania i łańcuch jest na swoim miejscu a ja jadę powoli w górę do Przełęczy Szarcula. A potem był najpiękniejszy odcinek dnia, czy zjazd szutrem uwiecznionym przez sliwkę i całkiem niezła pod względem geometrii (szkoda, że mocno pokieraszowaną przez prace budowlane) drogą do Istebnej.
Po drodze do Koniakowa jeszcze krótki odpoczynek przy kościele ewangelickim (z 1930 roku, proj. Tadeusza Michejdy), bo jednak opory ruchu dają w kość:
Kościół w Istebnej © oelka

A w Koniakowie pozostała jeszcze po kolacji późnowieczorna zabawa z zakładaniem szprychy i jakim takim wycentrowaniem koła, aby w niedzielę dało się jechać z 36 szprychami w kole.