Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi oelka z miasteczka Warszawa Śródmieście. Mam przejechane 23730.98 kilometrów w tym 681.59 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.78 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy oelka.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2014

Dystans całkowity:239.46 km (w terenie 2.40 km; 1.00%)
Czas w ruchu:13:02
Średnia prędkość:18.37 km/h
Maksymalna prędkość:40.90 km/h
Suma podjazdów:238 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:23.95 km i 1h 18m
Więcej statystyk
  • DST 17.68km
  • Czas 00:56
  • VAVG 18.94km/h
  • VMAX 34.60km/h
  • Temperatura -6.8°C
  • Podjazdy 33m
  • Sprzęt ??? [Singel]
  • Aktywność Jazda na rowerze

Święty Florian na Pradze

Niedziela, 30 listopada 2014 · dodano: 10.04.2016 | Komentarze 4

Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - pl. Zbawiciela - al. Wyzwolenia - al. Armii Ludowej - Agrykola - Hopfera - al. A. Bobkowskiego - al. ks Stanka - Wilanowska - Solec - Dobra - Smulikowskiego - Tamka - Most Świętokrzyski - Sokola - Zamoyskiego - Jagiellońska - Okrzei - Targowa - Ratuszowa - Łukasińskiego - pl. Weteranów 1863 r. - Sierakowskiego - Okrzei - Wrzesińska - Kępna - Jagiellońska - Sokola - Most Świętokrzyski - Wybrzeże Kościuszkowskie - Jaracza - Solec - al. 3 Maja - Kruczkowskiego - al. A. Bobkowskiego - Hopfera - Agrykola - Al. Ujazdowskie - Koszykowa - Mokotowska - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska


Jakiś czas temu, 8 lipca 2014 roku opisywałem historię praskiego Loretto, czyli kaplicy loretańskiej przy Ratuszowej, która przez wiele lat była jedyną świątynią katolicką na Pradze. Tym razem kolejna praska świątynia i logiczna kontynuacja tej historii.
Kaplica loretańska w drugiej połowie XIX wieku, po uruchomieniu kolei co spowodowało szybką zabudowę Pragi była zbyt mała na potrzeby parafii. W początku lat 80. XIX wieku na terenie Pragi można się było doliczyć blisko 30 tysięcy mieszkańców. W 1882 r. proboszcz parafii Matki Boskiej Loretańskiej, ks. Ignacy Dudrewicz wystąpił z propozycją budowy nowej większej świątyni. Dwa lata później w 1884 roku powołany został komitet mający zająć się budową nowego kościoła. Na stanął arcybiskup warszawski Wincenty Chościak - Popiel.
W tym czasie żadnej inwestycji publicznej nie można było w Warszawie przeprowadzić bez zgody cara. Ukaz carski w tej sprawie uzyskano w roku 1886. Władze carskie zgodziły się, by na potrzeby budowy przekazać plac u zbiegu obecnych ulic Sierakowskiego i Floriańskiej.

Praski neogotyk
Praski neogotyk © oelka
Zanim rozpoczęto budowę ogłoszono 6 listopada 1886 roku, a następnie przeprowadzono konkurs na projekt kościoła.  Wpłynęło 21 prac. Wynik konkursu podano 6 kwietnia 1887 roku. Wygrał projekt autorstwa Józefa Piusa Dziekońskiego. Drugie zajął projekt Władysława Marconiego, a trzecie Ignacego Jórskiego. W tym samym czasie ogrodzono i wyrównano teren budowy. 13 czerwca 1888 odbyło się poświęcenie i wmurowanie kamienia węgielnego. Projekt budowlany różnił się nieznacznie od konkursowego. Świątynia została skrócona o jedną oś. Nawa główna zamiast pięciu okien w ścianach bocznych otrzymała ich cztery. Tu warto jeszcze wspomnieć, że Józef Pius Dziekoński był autorem wielu świątyń. Uchodził za "gotycystę" projektującego świątynie w stylu neogotyckim. Wyjątkiem z pewnością jest kościół Zbawiciela, który na blogu prezentowałem 27 kwietnia 2012 roku. Jest wyjątkiem, gdyż Dziekoński zaproponował świątynie w stylu neorenesansowym, chociaż jak się dobrze jej przyjrzeć, to można znaleźć nawiązania do świątyń średniowiecznych. Chociaż nie jest jedynym wyjątkiem o czym świadczy kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Lubochni, prezentowany na blogu 14 września 2013 roku. Jednak w Lubochni kościół Dziekoński projektował razem ze Zdzisławem Mączeńskim. Do tych wyjątków można też zaliczyć nieistniejącą obecnie rozbudowę kościoła św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży, nawiązującą do bazyliki św. Piotra w Rzymie. Powróćmy jednak na Pragę. Pierwszą konsekrowaną częścią kościoła była kaplica przedpogrzebowa pod wezwaniem św. Józefa. Konsekracji dokonał biskup Kazimierz Ruszkiewicz 15 grudnia 1894.
Ciekawy wypadek wydarzył się 8 maja 1898 roku. W jedną z wież uderzył piorun. Świątynia była zabezpieczona na tę okoliczność. W wieży przebywali w tym czasie pracownicy jednej z warszawskich pracowni fotograficznych. Uderzenie pioruna miało ich według doniesień prasy pozbawić chwilowo świadomości. Na szczęście bez poważniejszych skutków.
W 1899 roku zakończono prace na zewnątrz kościoła. Pod kierunkiem Zygmunta Strzałeckiego rozpoczęto malowanie fresków na ścianach i sklepieniach prezbiterium.
Uroczystość konsekracji świątyni odbyła się 29 września 1901 roku. W roli patronów świątyni ustanowiono św. Michała Archanioła oraz św. Floriana Męczennika.


Elementem wyróżniającym kościół były jego wieże górujące nad Pragą. Na początku lat 30. XX wieku okazało się, że obie wieże są zagrożone katastrofą budowlaną - mogą się zawalić. W związku z tym w 1932 roku zdemontowano z nich malownicze neogotyckie hełmy. Są różne hipotezy związane z tym wydarzeniem. Możliwe, że fundamenty kościoła były nie najlepiej posadowione. Warto przypomnieć, że na teren po dawnych obwarowaniach z czasów wojen napoleońskich nawieziono gruzu, aby wyrównać go z najbliższą okolicą. Wśród ewentualnych źródeł uszkodzeń wież wymienia się również efekt fali jaką wywołało w 1915 roku wysadzenie przęseł pobliskiego Mostu Kierbedzia. Najczęściej jako przyczynę uszkodzeń podaje się falę wywołaną przez falę uderzeniową po wybuchu w Prochowni Głównej w Cytadeli. Wybuch ten miał miejsce 23 października 1923 roku. Źródłem był proch wyprodukowany we Włoszech, który był używany w pociskach artyleryjskich. Siła wybuchu była tak silna, że w miejscu prochowni powstał lej głęboki na blisko na dziesięć metrów. W mniejszym lub większym stopniu uszkodzone zostały wszystkie budynki na terenie Cytadeli. Najpoważniej X Pawilon. Zginęło 25 osób a 89 zostało rannych. Nie ma informacji o osobach poszkodowanych poza terenem Cytadeli.
W trakcie śledztwa uznano, że był to zamach przygotowany przez Polską Partię Komunistyczną. Co ciekawe jego przygotowaniem obarczono zatrzymanych wcześniej, bo już w sierpniu 1923 roku dwóch wojskowych oskarżonych o współpracę ze Związkiem Radzieckim i działalnością w KPP: Antoniego Wieczorkiewicza i Walerego Bagińskiego.  Zostali skazani na karę śmierci zamienioną w ramach łaski na 15 lat więzienia. Na początku 1925 roku mieli zostać wymienieni w Stołpcach na granicy z ZSRR na byłego konsula RP w Gruzji sędziego Łaszkiewicza z rodziną, więzionego przez NKWD, jednak tuż przed wymianą zostali zastrzeleni przez konwojującego ich policjanta Józef Muraszkę. Co więcej okazało się z czasem, że ich aresztowanie było efektem prowokacji przeprowadzonej przez policyjnego prowokatora Józefa Cechnowskiego. Po wojnie w PRL-u obaj skazani stali się bohaterami. Wieczorkiewicz był patronem głównej ulicy w Rembertowie, a Bagiński w reprezentacyjnym miejscu w Śródmieściu pomiędzy placem Piłsudskiego (w tym czasie Saskim) i Krakowskim Przedmieściem.
Czy wybuch w Cytadeli mógł mieć negatywny wpływ na wieże kościoła św. Floriana?
Trudno to ocenić bez dokładniejszych danych. Odległość pomiędzy tymi obiektami to w prostej linii 2,75km. Jest to już stosunkowo daleko, a jednocześnie nie było po drodze wysokich obiektów, które zaburzały drogę jaką musiała przebyć fala uderzeniowa. 
Niemniej wybuch w Cytadeli bardzo często podawany jest jako źródło uszkodzeń wież kościoła.


Kościół z wieżami pozbawionymi hełmów przetrwał do wybuchu powstania w sierpniu 1944 roku. Został wysadzony w powietrze przed opuszczeniem przez wejściem na Pragę Armii Czerwonej i związanej z nią Armii Wojska Polskiego 14 września 1944 roku. Przetrwały tylko fragmenty ścian bocznych świątyni.
Rozpoczęcie odbudowy świątyni było inicjatywą księży prałatów Feliksa de Ville oraz Stanisława Wierzejskiego. Projekt odbudowy kościoła przygotował Stanisław Marzyński znany z odbudowy wielu świątyń (np. opisany na blogu 22 lipca 2014 roku kościół Wszystkich Świętych, gdzie Marzyński kontynuował dzieło odbudowy zapoczątkowane przez Beatę Trylińską), ale też będący autorem nowych budowli sakralnych takich, jak opisywany tu 17 sierpnia 2013 roku kościół Matki Boskiej Częstochowskiej przy Zagórnej 5. Konstrukcję żelbetową świątyni opracowali Mieczysław Rechnio i Edward Zdziarski. Projekt odbudowy różni się nieznacznie od oryginalnego projektu Dziekońskiego. Odbudowa prowadzona była dość długo. W 1951 roku w częściowo odbudowanej świątyni rozpoczęto odprawianie nabożeństw. Prace przy odbudowie zakończono w 1972 roku. Odtworzono też zdemontowane w roku 1932 hełmy. Obecnie wieże mierzą 75 metrów wysokości.


W 1992 roku zdecydowano się na podział diecezji warszawskiej. Nowa diecezja warszawsko-praska obejmuje wschodnią część diecezji warszawskiej i płockiej. Jako katedrę wyznaczono kościół św. Floriana. W 1997 roku kościół otrzymał tytuł bazyliki mniejszej. Drugim kościołem katedralnym jest na prawym brzegu Wisły kościół Matki Boskiej Zwycięskiej na Kamionku, który swój opis na blogu otrzymał 1 lipca 2014 roku. Z kolei inną praską bazylikę mniejszą - kościół Najświętszego Serca Jezusowego przy Kawęczyńskiej prezentowałem 15 września 2012 roku.
Wieże kościoła św. Floriana są, przynajmniej patrząc z lewego brzegu Wisły symbolem Pragi. Można mieć nadzieję, że ten symbol zostanie uszanowany i nie zostanie przerośnięty, czy zasłonięty przez inny budynek w okolicy.




  • DST 32.26km
  • Teren 0.71km
  • Czas 01:43
  • VAVG 18.79km/h
  • VMAX 30.90km/h
  • Temperatura -4.5°C
  • Podjazdy 33m
  • Sprzęt ??? [Singel]
  • Aktywność Jazda na rowerze

Od kuchni do szkoły podchorążych

Sobota, 29 listopada 2014 · dodano: 04.04.2016 | Komentarze 0

Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - Al. Ujazdowskie - Agrykola - Szwoleżerów - 29 Listopada - Czerniakowska - Suligowskiego - Podchorążych - Sielecka - Jazgarzewska - Sobieskiego - Beethovena - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Most Siekierkowski - Becka - Witosa - Beethovena - Sobieskiego - Jazgarzewska - Sielecka - Podchorążych - Suligowskiego - Czerniakowska - 29 Listopada - Szwoleżerów - Agrykola - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - pl. Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - Pl. Konstytucji - Marszałkowska


Tym razem jechać miałem okazję 29 listopada. Dzień związany z powstaniem listopadowym w 1830 roku. A na mojej trasie znalazło się miejsce, gdzie wszystko się zaczęło.
Miejsca związane z powstaniem listopadowym pojawiały się już na blogu. Warto przypomnieć wpis z Arsenałem w roli głównej z 28 października 2013 roku lub z 5 lipca 2014, gdy pisałem o Reducie Ordona. Łazienki również, chociaż wybitnie nierowerowe pojawiały się na blogu. Są w parku takie miejsca, które da się zobaczyć z roweru, szczególnie w chłodnej porze roku, gdy zieleń nie zasłania ciekawych obiektów zlokalizowanych na terenie parku. 17 listopada 2013 roku pisałem o pomniku Chopina. Z kolei 16 kwietnia 2013 roku opisałem barwną historię Ermitażu, położonego tuż przy Agrykoli. Wcześniej, bo 3 lutego 2013 prezentowałem Pałac Myślewicki, położony na skraju parku tuż przy ulicy 29 Listopada. Natomiast 22 października 2014 roku prezentowałem studnię położoną w parku, u podnóża skarpy przy początku wąwozu Agrykoli.
Tym razem znów najbliższe okolice Agrykoli. Z tej ulicy można bowiem przez drzewa dostrzec dwa budynki na terenie parku.

Podchorążowie z Wielkiej Oficyny
Podchorążowie z Wielkiej Oficyny © oelka

W głębi za drzewami widać jeden z największych budynków na terenie Łazienek. Rozmiarami porównywalny chyba tylko ze Starą Pomarańczarnią.  Ten duży i dość ciężki jak na Łazienki gmach od samego początku miał funkcje czysto użytkowe. Król zjeżdżając do Łazienek potrzebował nie tylko pokoi dla siebie, ale też dla swojego dworu, służby. Gdzieś też trzeba było przygotować posiłki. W Pałacu Na Wyspie, ani w innych pawilonach parkowych jakie budowano w tym czasie nie było warunków do tego celu. Możliwe,  że już w czasie gdy Łazienki były własnością Stanisława Herakliusza Lubomirskiego powstał w tym miejscu jakiegoś rodzaju budynek gospodarczy. Był to z pewnością parterowy budynek, z czasem ozdobiony portykiem. Do niego zapewne koło 1778 roku dobudowano kolejny, usytuowany w poprzek od północy. Nowy pawilon posiadał wysoki, łamany dach. Wreszcie w 1788 roku przeprowadzono gruntowną przebudowę według projektu Dominika Merliniego. Merlini przygotował kilka wersji projektu. Jedna zbliżona była do zrealizowanego według projektu tegoż architekta podobnego obiektu w Jabłonnie. Ostatecznie zrealizowano projekt najbardziej oszczędny pod względem wykończenia. Zbudowano południowe skrzydło, tak, że cały zespół miał teraz kształt podkowy, powstało również pierwsze piętro. W części środkowej umieszczono kuchnie, natomiast skrzydła boczne posiadały skromne pokoje dla dworu, przypominające zdaniem Władysława Tatarkiewicza cele klasztorne. Już w latach 70. XVIII wieku przyjęła się obecna nazwa - le Grand Commun - Wielka Oficyna.


Zawirowania polityczne spowodowały, że rezydencja królewska stała się rezydencją cara. Po zakończeniu wojen napoleońskich i utworzeniu Królestwa Polskiego przez cara, 28 lipca 1815 powołana została Szkoła Podchorążych w Warszawie. Na jej siedzibę przeznaczono decyzją księcia Konstantego Wielką Oficynę. Do nowych celów budynek przystosował najpewniej Wilhelm Henryk Minter. Szkoła z założenia była dwuletnia, a jej absolwenci otrzymywali stopień podporucznika. Tu od 1818 roku uczył się Piotr Jacek Wysocki. Od 1828 roku pracował jako instruktor. Ówczesne stosunki w armii zbliżone niestety do tych w armii carskiej, a także wypadki takie jak osądzenie członków Towarzystwa Patriotycznego oraz wojna rosyjsko-turecka w latach 1828-29 spowodowały, że Wysocki założył w w szkole tajne sprzysiężenie nazywane Sprzysiężeniem Wysockiego. To on wraz z członkami sprzysiężenia wyprowadzili z Wielkiej Oficyny kadetów aby zaatakować Belweder, o którym pisałem 21 grudnia 2011 roku. Te wydarzenia wspomina tablica pamiątkowa umieszczona na ścianie południowej części Wielkiej Oficyny.


Powstanie Listopadowe nie było udane, zakończyło się po prawie roku klęską. Wysocki pochodzący z okolic Warki podczas obrony dzieła nr. 56 (Reduty Wolskiej) znalazł się w niewoli. Po ułaskawieniu od kary śmierci znalazł się na zesłaniu, na Syberii. Do Polski powrócił w 1857 roku, zamieszkał w Warce, gdzie zmarł w 6 stycznia 1875 roku. Warka również pojawiła się na blogu - 8 września 2012 roku. Jednak nie opisywałem wówczas domu przy Wójtowskiej 24, gdzie zamieszkał Wysocki.
Po powstaniu listopadowym Wielka Oficyna i była już Szkoła Podchorążych została zamieniona w dom z mieszkaniami dla carskich urzędników. Zewnętrznie jednak nie zmieniła się specjalnie. Zapewne w latach 30. XX wieku rozebrano wysuniętą na dziedziniec parterową przybudówkę środkowej części Wielkiej Oficyny. Straciła też boniowaną elewacje parteru. Obecnie we wnętrzach znajduje się Salon Pamiątek Ignacego Jana Paderewskiego, wcześniej funkcjonujący jako Wychodźstwa Polskiego im. Ignacego Jana Paderewskiego.


Na tytułowym zdjęciu Wielka Oficyna przysłonięta jest przez inny pawilon parkowy. Latem znika on wśród zieleni. Jednak w chłodnej porze roku widać go nieźle, również z mostu w ciągu Agrykoli.


Było już o wojsku to będzie dalej. Łazienki w czasach Poniatowskiego nie były ogrodzone. Porządku miało pilnować wojsko. Na potrzeby żołnierzy zbudowano odwach zwany też kordegardą. Początkowo była to budowla drewniana, usytuowana po zachodniej stronie pałacu. Miała to być budowla drewniana na planie kwadratu z dachem w kształcie piramidy co podkreślał król w swoich listach "le corps de garde piramidal". W 1788 roku powstała zamiast niej Nowa Kordegarda, również drewniana dostawiona do pawilonu mieszczącego Mały Teatr. Nowy odwach powstał w latach 1793-94. Projekt sporządził Jan Cristian Kamsetzer, znany nam z projektu szklarni (Trephausu) dzisiaj znajdujących się w Ogrodzie Botanicznym UW. O tej budowli pisałem 9 stycznia 2014 roku. Gdy budynek kordegardy powstał przejął nazwę Nowa Kordegarda od dotychczasowej, drenianej. Jednak ta nowość z czasem okazała się ulotna i dzisiaj ten pawilon jest nazywany Starą Kordegardą. Młodość a dokładniej nowość okazała się ulotną po niecałych czterdziestu latach w roku 1830.


Co za więc było przyczyną zestarzenia się kordegardy?
- Pawilon, którego z Agrykoli nie widać ale powrócimy dzięki niemu w pobliże miejsca, gdzie stała pierwsza drewniana kordegarda.


Historia tej budowli jest dość bogata. Zaczyna się w 1780 roku. Wówczas to powstał na podstawie projektu Dominika Merliniego po zachodniej stronie pałacu w niezbyt dużej od niego odległości niewielki pawilon "le Trou-Madame". Nazwa pochodziła od gry która polegała na wrzucaniu kulek z kości słoniowej do marmurowych bramek. Można by powiedzieć, że owa gra w jakimś stopniu przypominała bilard. Sam pawilon z dzisiejszego punktu widzenia byłby zapewne budowlą dziwaczną. Wyrażał bowiem dość popularny również w Łazienkach trend orientalny. Był murowany, przykryty dachem w stylu chińskim pomalowanym na zielono. Wewnątrz ściany zdobiły freski malowane przez Antonio Gerżabka. Warto dodać, że swobodne traktowanie wzorów orientalnych było wówczas na porządku dziennym. Do towarzystwa był jeszcze Most Chiński nad aleją prowadzącą od Agrykoli aż do obecnej ulicy Gagarina. Most, który bardziej spełniał funkcję wiaduktu, a dokładniej kładki dla pieszych posiadał dość potężne murowane filary, schody z metalowymi balustradami, nad jego środkiem umieszczono altanę na wąskich a więc "chińskich" słupach z czterospadowym prostym dachem zwieńczonym... półksiężycem. Jednak taka niekonsekwencja nikogo wówczas nie raziła. Podobnie jak w nieistniejącym od drugiej połowy XIX wieku Domu Tureckim zdobionym wewnątrz w stylu pompejańskim. Dom Turecki znajdował się w niedalekim sąsiedztwie Wielkiej Oficyny oraz Pałacu Myślewickiego. Most Chiński został z czasem rozebrany. Samo zainteresowanie orientem zakończyło się w Łazienkach koło roku 1790.
Gra (Trou-Madame) chyba się szybko znudziła, a może ważniejszą okazała się potrzeba posiadania teatru, gdyż już w 1782 roku pawilon przebudowano na Mały Teatr. Aby mógł spełniać tę rolę dobudowano do niego przybudówki zapewne drewniane, gdzie były między innymi przebieralnie dla aktorów, i zaplecze sceny. Udekorowany wewnątrz został malowidłami Bogusława Plerscha i Antoniego Smuglewicza. Swoją funkcję spełniał do 1788 roku, gdy otwarto nową salę teatralną w Starej Pomarańczarni. Wówczas pawilon zamienił się w skład rzeźb zwany "Foratem Marmurowym". Do niego dołączono wspomnianą już drugą drewnianą siedzibę odwachu zwaną Nową Kordegardą, zanim powstała w 1793 roku wspomniana już murowana kordegarda na przeciwnym brzegu stawu. W 1830 roku cała budowla została przebudowana przez Jakuba Kubickiego na... kolejne wcielenie odwachu dla wojska. Od tego czasu jest to Nowa Kordegarda. A pawilon na wschodnim brzegu autorstwa Kamsetzera stał się w tym momencie Starą Kordegardą, którą widać na poniższym zdjęciu razem z Wielką Oficyną i schowanym w głębi Pałacem Myślewickim.


Dla porządku do listy obiektów związanych z wojskiem trzeba jeszcze dopisać schowane niemal na obecnym zapleczu gospodarczym Łazienek Koszary Kantonistów, gdzie obecnie swoją siedzibę ma Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa. Jest to jednak budowla powstała już w XIX wieku, długo po opuszczeniu Łazienek przez króla.




  • DST 26.18km
  • Czas 01:25
  • VAVG 18.48km/h
  • VMAX 34.60km/h
  • Temperatura 3.3°C
  • Podjazdy 17m
  • Sprzęt ??? [Singel]
  • Aktywność Jazda na rowerze

Radiowy okręt

Sobota, 22 listopada 2014 · dodano: 29.03.2016 | Komentarze 5

Marszałkowska - Wilcza - Koszykowa - Lindleya - Żelazna - Złota - Twarda - Prosta - Kasprzaka - Brylowska - Szarych Szeregów - Krzyżanowskiego - Kasprzaka - al. Prymasa Tysiąclecia - al. Obrońców Grodna - gen. Maczka - Rudnickiego - Kochanowskiego - Literacka - Broniewskiego - al. Armii Krajowej - Rondo Zgrupowania AK "Radosław" - al. Jana Pawła II - Nowolipie - Żytnia - Sokołowska - Górczewska - al. Prymasa Tysiąclecia - Aleje Jerozolimskie - Kopińska - Szczęśliwicka - Barska - pl. Narutowicza - Filtrowa - Łęczycka - Ondraszka - Pole Mokotowskie - Batorego - Waryńskiego - Skolimowska - Chocimska - Klonowa - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - pl. Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska

Kolejna trasa prowadząca przez Wolę. O bardzo bliskiej okolicy pisałem już na blogu, przy okazji opisu zamieszczonego 1 września 2014 roku terenu zajezdni tramwajowej przy ulicy Młynarskiej - R-1 "Wola". Inną okazją był opis szkoły przy Rogalińskiej zamieszczony 16 grudnia 2013 roku. Te dwa wpisy są o tyle związane z tym dzisiejszym, że teren jaki od 1903 roku zajmowały tramwaje sięgał niemal do obecnej ulicy Kasprzaka. W dokumentach sprzed roku 1902 roku obszar ten jest określany jako teren "Cegielni we wsi Czyste". Nazwa w początkach XX wieku była już historyczna, gdyż w końcu XIX wieku zmieniono w tym rejonie granice miasta, tak że część Czystego i Woli administracyjnie znalazła się w Warszawie. Były to jednak dalekie przedmieścia i w sumie to charakter taki zachowały aż do okresu powojennego. Dzisiejsza Kasprzaka do roku 1950 funkcjonowała jako Dworska. Zaczynała się od Przyokopowej. Dalej pomiędzy Kolejową i Towarową znajdowały się bocznice, o których pisałem 28 maja 2012 roku. Dopiero w początku lat 60. zbudowano połączenie do Towarowej a z drugiej strony przebito Prostą od Żelaznej do Towarowej. W ten sposób powstał ciąg mający być częścią Trasy Świętokrzyskiej przecinającej miasto od Targówka aż do wylotu Połczyńskiej w stronę Poznania. Do tego na szczęście nie doszło. Na szczęście, gdyż można sobie wyobrazić coś na kształt Trasy Łazienkowskiej przecinającej Krakowskie Przedmieście. Wróćmy jednak na Wolę. Przy Kasprzaka można zobaczyć statek. Nie jest to prawdziwy statek wyciągnięty z wody, lecz biurowiec nawiązujący swoją stylistyką do tematyki marynistycznej.

Bank w radiu
Bank w radiu © oelka
Zatrzymałem się w tym miejscu nie bez przyczyny. Prawie w tym samym miejscu powstało już kiedyś zdjęcie, które mam w moim archiwum. Wówczas był to listopad 1996 roku. Niemal dwadzieścia lat temu.


Zdjęcie to zrobiliśmy słusznie podejrzewając, że upadek zakładów mieszczących się w tym miejscu pociągnie za sobą rozbiórkę lub przebudowę hal fabrycznych. Zresztą jak widać już wówczas przebudowany był narożnik budynku przy Karolkowej. Słusznie, gdyż jak widać prosty budek mieszczący dość popularną fabrykę zamienił się w okręt w którym "płyną" ludzie nazywani czasem nieco złośliwie "białymi kołnierzykami". Zanim jednak do tego doszło warto się cofnąć do końca lat 40. i początku 50. XX wieku.
W latach 1949-51 na podstawie projektu J. Krupskiego zbudowano nową fabrykę. Były to Zakłady Radiowe im. Marcina Kasprzaka  (ZRK) oznaczone również skrótem T-3. W latach 50. ten skrót pojawiał się na produkowanych tu odbiornikach radiowych. Co ciekawe w bliskim sąsiedztwie, pomiędzy Przyokopową, Grzybowską i Karolkową w zakładach Philpsa produkowano aparaty radiowe.
Zakłady Radiowe po wojnie zlokalizowano po drugiej stronie Karolkowej. Cześć terenu, jaki zajęły należał do czasu budowy zakładów do Miejskich Tramwajów i Autobusów (od 01.07.1941 roku Miejskie Zakłady Komunikacyjne). O tym terenie pisałem przy okazji opisu zajezdni tramwajowej na Woli 1 września 2014 roku. Zakłady Radiowe od terenu MZK oddzieliła ulica Siedmiogrodzka. Aby pokazać jak wyglądał teren ZRK od strony Siedmiogrodzkiej posłużę się Wolskimi Regionaliami. Tam też można zobaczyć zdjęcie terenu fabryki od strony ulicy Siedmiogrodzkiej z 2007 roku. Tamta część zakładu miała też specjalne przeznaczenie. Z Siedmiogrodzkiej przez metalowe ogrodzenie można było zobaczyć wieżyczki transporterów opancerzonych, w których montowano tu aparaturę radiową. Czasem można było też takie pojazdy zobaczyć na przykład na ulicy Karolkowej czy nawet Kasprzaka.
Pierwszym radioodbiornikiem były " Aga" oraz "Syrena". Cywilną produkcję aparatów radiowych w końcu lat 60. XX wieku przekazano do Diory w Dzierżoniowie natomiast ZRK zajęły się sprzętem takim jak magnetofony. Produkcja pierwszych magnetofonów szpulowych "Melodia" ruszyła w latach 1958 roku. W latach 70. i 80. produkowano również magnetofony i radiomagnetofony kasetowe w oparciu o licencję Grundiga. Poniżej na zdjęciu pochodzącym z katalogu Ministerstwa Przemysłu Maszynowego na rok 1980 radiomagnetofon ZRK RB-3200. Według dostępnych informacji produkcję tych radiomagnetofonów rozpoczęto w 1981 roku. Można więc podejrzewać, że zdjęcie przedstawia jeden z prototypowych egzemplarzy.


W domu u mnie był inny produkt zakładów Kasprzaka - monofoniczny radiomagnetofon RM-405 Marta. Służył nam dobrych kilkanaście lat. Od widocznego na zdjęciu różnił się poziomym położeniem skali regulacji radia z zakresem fal długich, średnich i ultrakrótkich.
Szerszy wykaz produkcji Kasprzaka można przejrzeć na stronie Stare Radio. ZRK produkowało również magnetowidy szpulowe a później kasetowe. Podejrzewam, że wielu z nas ma wspomnienia związane ze sprzętem produkowanym w zakładach Kasprzaka.
Produkcja w zakładach Kasprzaka zakończyła się na początku lat 90. Zakłady nie podołały nowym warunkom i w 1994 roku zostały zmuszone w efekcie posiadania niespłacanego zadłużenia do upadłości. Sprawa upadłości ZRK wzbudziła wiele wątpliwości. Możliwe, że inny sędzia orzekał by inaczej niż ten, który prowadził tę sprawę. Część nieruchomości bardzo szybko, bo już kilka miesięcy po ogłoszeniu upadłości trafiła w ręce jednego z banków.
Tak więc nasze zdjęcie z 1996 roku powstało dwa lata po zniknięciu zakładów radiowych z listy działających przedsiębiorstw.
Jednak powróćmy do budynków. Do dzisiaj bez większych zmian w wyglądzie zewnętrznym zachowały się dwa budynki związane z fabryką. Pierwszym jest budynek biurowy przy ulicy Kasprzaka 18/20 widoczny na poniższym zdjęciu.
 

Drugim położony przy narożniku Kasprzaka i Skierniewickiej to kolejny budynek biurowy związany z Zakładami imienia Kasprzaka. Budynek posiadał salę na potrzeby zebrań czy akademii, w której pomiędzy 1955 a 1958 rokiem uruchomiono kino Mazowsze. Możliwe że powstało w ramach akcji udostępniania na potrzeby mieszkańców sal w fabrykach i biurowcach, poprzez tworzenie w nich kin. W ten sposób rozpoczęło swoją działalność na przykład kino "Barbara" w biurowcu Prezydium Rządu przy Wspólnej 62, o którego opis zamieszczony został na blogu 17 maja 2012 roku. Kino działało do lat 70. XX wieku. Następnie salę przebudowano i umieszczono tu teatr. Scena funkcjonowała pod nazwą Teatr na Woli.


Teatr rozpoczął działalność w 1976 roku. Do 1981 roku kierował nim Tadeusz Łomnicki. W latach 1981-86 teatr połączony był administracyjnie z Teatrem Kwadrat. Po pożarze w Teatrze Narodowym mieszczącym się w gmachu Teatru Wielkiego scena przy Kasprzaka stała się jego tymczasową siedzibą. Teatr Narodowy do czasu rozwiązania zespołu w 1990 roku. Teatr na Woli reaktywowano w 1990 roku. Od 2012 roku Teatr na Woli funkcjonuje jako Scena Na Woli im. Tadeusza Łomnickiego będąca częścią Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy.
Budynek teatru i pobliski biurowiec są już jednymi z ostatnich pamiątek jakie zostały po Zakładach Radiowych imienia Marcina Kasprzaka.

W ramach ogłoszeń tym razem propozycja podpisania petycji:
Petycja w sprawie ochrony dziedzictwa powojennego modernizmu
Gdy przejrzymy wpisy na blogu możemy zobaczyć na przykład gmach Centralnego Domu Towarowego, później znanego jako "Smyk" o którym pisałem na blogu 30 maja 2013 roku pod bardzo przewidującym tytułem "CDT nie wróci". Rozbiórka większej części tego domu towarowego i obecny stan resztek tego budynku świadczy o tym jak traktuje się ważne dla historii Warszawy i architektury obiekty.
Takich przykładów można wskazać więcej. Za chwilę może zniknąć opisywany na blogu 30 września 2014 roku pawilon handlowy "Emilia" i kilka innych bardzo ciekawych budynków. Niestety to co powstaje w miejscu tych budynków jest często przykładami bardzo przeciętnej architektury. Aby zapobiec wyburzeniom wartościowych gmachów powstała ta petycja.




  • DST 25.20km
  • Czas 01:30
  • VAVG 16.80km/h
  • VMAX 30.30km/h
  • Temperatura 2.3°C
  • Podjazdy 17m
  • Sprzęt ??? [Singel]
  • Aktywność Jazda na rowerze

Biblioteka na Woli i jej sąsiedzi

Piątek, 21 listopada 2014 · dodano: 24.01.2016 | Komentarze 3

Marszałkowska - pl. Defilad - Emilii Plater - Świętokrzyska - Prosta - Wronia - al. Solidarności -- al. Solidarności - Nowolipie - al. Jana Pawła II - Broniewskiego - Literacka - Kochanowskiego - Rudnickiego - Powązkowska - al. Obrońców Grodna - al. Prymasa Tysiąclecia - Aleje Jerozolimskie - Kopińska - Szczęśliwicka - Barska - pl. Narutowicza - Uniwersytecka - Wawelska - Ondraszka - Pole Mokotowskie - Batorego - Waryńskiego - Skolimowska - Chocimska - Klonowa - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - pl. Zbawiciela - Nowowiejska - pl. Politechniki - Lwowska - Piękna

Miałem sprawę do załatwienia w Bibliotece Publicznej na Woli. Jest to dobra okazja aby spojrzeć się na okolice skrzyżowania obecnej alei Solidarności, czyli dawnego Leszna i Żelaznej. Bliższa okolica gościła już na blogu. 29 października 2011 pokazałem nieistniejącą już kamienicę Hermana Sieraczka przy alei Solidarności 153. Położony w pobliżu pałac Bogusławskiego przy Żelaznej 97 pojawił się na blogu 12 października 2014 roku. Tym razem na początek kamienica przy alei Solidarności 145. Niby bez mieszkańców, ale dwa okna są rozjaśnione światłem.

Opuszczona kamienica przy Lesznie
Opuszczona kamienica przy Lesznie © oelka
Trudno jest opisać szczegółowo historię tego budynku. Jest to duża wczesnomodernistyczna kamienica z dwoma podwórzami. Z tym, że drugie jest częściowo niezamknięte oficynami. Powstała w 1910-14. Po wojnie rozebrano uszkodzone ostatnie piętro oraz elewacje.  Wygląd przedwojenny można zobaczyć dzięki stronie Warszawa1939.pl. Kilka lat temu ze względu na zły stan budynku mieszkańców wysiedlono. Od tego czasu budynek stoi pusty. Chociaż jak widać na zdjęciu powyżej, oświetlone okna wskazują, że jednak czasem ktoś tam próbuje mieszkać, mimo zamurowanych wejść, okien i krat. Wśród odwiedzających zdarzają się również poszukiwacze skarbów. Zapewne dzięki opowieściom o ukrytych w kamienicy majątkach żydowskich. Opowieści zapewne nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością, natomiast ulica Leszno znajdowała się już na terenie gdzie mieszkańców pochodzenia starozakonnego nie brakowało. Kamienica przewidziana jest do rewitalizacji. Obecnie dzielnica Wola wystawiła ją na sprzedaż. Potencjalny kupiec powinien przeprowadzić gruntowny remont. A jak będzie to pokaże przyszłość.
Przyjechałem, jak już wspomniałem do biblioteki. Biblioteka dzielnicowa na Woli mieści się na przeciwko razem z urzędem dzielnicy.


Muranów jak mało która cześć Warszawy potrzebował szkół powszechnych. Kamienice na Muranowie nie nadawały się na potrzeby szkolnictwa, które w okresie międzywojennym potrzebowało dobrze oświetlonych sal szkolnych, sali gimnastycznej czy boiska. Z tego powodu nowoczesne gmachy szkolne lokowano dokoła tej dzielnicy na wolnych placach będących w gestii Zarządu Miejskiego. W ten sposób nowoczesny gmach szkolny powstał przy ulicy. Żelaznej 88. Projekt przygotowali Tadeusz Ćwierdziński oraz Roman Sołtyński.  Zbudowany został w latach 1936 -37. Powstał w ramach trzeciej serii budynków, w oparciu o pewne elementy typowe, takie jak na przykład okna czy sale o standaryzowanej powierzchni. Po zbudowaniu swoje siedziby znalazły tu szkoły powszechne o numerach 10, 17, 56 oraz 119. Wojnę przetrwał bez większych zniszczeń. 
Po wojnie w zachowanym gmachu uruchomiono szkołę powszechną kontynuującą tradycje przedwojennej szkoły powszechnej numer 194. Od roku szkolnego 1947/48 placówkę przekształcono w Państwową Szkołę Ogólnokształcącą Stopnia Podstawowego i Licealnego numer 30. W roku szkolnym 1964/65 rozdzielono szkoły podstawą od liceum, które od kolejnego roku stało się XXX Liceum Ogólnokształcącym w Warszawie. Gmach przy Żelaznej 88 liceum opuściło w roku szkolnym 1969/70 przenosząc się tymczasowo na ulicę Bema 70 (Okolice budynku przy Bema 70 opisywałem 17 lutego 2014 pisząc o kościele św. Stanisława). Natomiast 27 lutego 1971 roku Liceum otrzymało nową siedzibę przy ulicy Wolność 1/3. Wracając w okolicę swojej pierwszej siedziby przy Żelaznej.
Po wojnie do gmachu szkolnego zdecydowano się dobudować nową część dla biblioteki. Jako że były to już lata 50. XX wieku, panował socrealizm, nowa część otrzymała odpowiednio monumentalny kształt z w miarę oszczędnym jak na tę epokę wystrojem. Nowe skrzydło zbudowano na wolnym terenie od strony obecnej alei Solidarności. Budowę zakończono bądź w roku 1954, lub nieco później. Z  artykułu w 32 numerze "Stolicy" z 1954 roku wynika, że część z biblioteką była w tym czasie w budowie. Zapewne po wyprowadzce liceum w latach 1969-70 przedwojenna część gmachu od strony Żelaznej zmieniła funkcję. Tu bowiem sprowadziła się z budynku przy Bema 70 Dzielnicowa Rada Narodowa. Pod taką nazwą w tym czasie funkcjonował obecny Urząd Dzielnicy Warszawa Wola. Część od Żelaznej zajmuje urząd dzielnicy, Natomiast nowa cześć gmachu od strony alei Solidarności zajmuje Biblioteka Publiczna w Dzielnicy Wola. Wolska biblioteka jest bardzo aktywna w gromadzeniu danych historycznych o dzielnicy, czego widocznym przejawem są Wolskie Regionalia. Jest to bardzo ciekawe miejsce z ciekawymi zdjęciami w wielu przypadkach pochodzącymi z prywatnych, rodzinnych archiwów.

W sąsiedztwie szkoły, na przeciwko kamienicy pod adresem Leszno 73 znajdowała się kamienica Leszno 78. Budynek powstał w podobnym jak sąsiadka po drugiej stronie ulicy czasie - w latach 1908-14. Była to czteropiętrowa kamienica o eklektycznym wystroju. Stosunkowo głęboka działka pozwoliła na powstanie w głębi oficyn oddzielonych kolejnymi dziedzińcami od budynku frontowego. Gmach frontowy i część oficyn została zniszczona w czasie II wojny światowej. Mury przetrwały wojnę zostały rozebrane po jej zakończeniu w czasie budowy nowego Muranowa. Gdyby szukać miejsca gdzie stał budynek frontowy trzeba by wyjść na jezdnię w stronę Żelaznej i zatrzymać się przy torach tramwajowych. Bo tam właśnie był zlokalizowany budynek frontowy. Leszno, czyli po wojnie aleję generała Świerczewskiego, a obecnie aleję Solidarności poszerzono na początku lat 60. XX wieku. Relikty kamienicy przy Leszno 73 przetrwały natomiast do dzisiaj w głębi działki, obecnie schowane za blokiem przy alei Solidarności 88.


Na zdjęciu te oficyny wyglądają na parterowe. Trzeba jednak pamiętać, że blok przy al. Solidarności 88 podobnie, jak inne bloki pierwszej części Muranowa posiada parter znacznie powyżej poziomu ulicy, co wypada na wysokości drugiej kondygnacji widocznych oficyn. Jest to jedna z nielicznych kamienic czy też ich części, jakie się zachowały na terenie Getta w jego ostatnich granicach.
Do terenu Getta i Muranowa będę jeszcze wracał, gdyż powodów ku temu nie zabraknie.




  • DST 17.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 17.59km/h
  • VMAX 36.20km/h
  • Temperatura 2.3°C
  • Podjazdy 11m
  • Sprzęt ??? [Singel]
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niczym trolejbus

Środa, 19 listopada 2014 · dodano: 27.12.2015 | Komentarze 3

Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - Polna - Waryńskiego - Pole Mokotowskie - św. Andrzeja Boboli - Żaryna - Chodkiewicza - Kulskiego - Cm. Żołnierzy Radzieckich - Racławicka - Miłobędzka - Etiudy Rewolucyjnej - Woronicza -- Woronicza - Spartańska - Olimpijska - Płatowcowa - Racławicka - Cm. Żołnierzy Radzieckich - Kulskiego - św. Andrzeja Boboli - Pole Mokotowskie - Batorego - Waryńskiego - Skolimowska - Chocimska - Klonowa - pl. Unii Lubelskiej - al. Szucha - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - pl. Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
 

Przejeżdżając przez Spartańską miałem okazję uwiecznić autobus. Niby nic szczególnego, jednak pojazdy testowe warto, bo po zakończeniu testów znikną i drugiej okazji już nie będzie. A może to nie autobus a trolejbus? Pojazd posiada bowiem napęd elektryczny. Jednak źródłem zasilania są akumulatory a nie sieć trakcyjna. Jednym słowem prawie trolejbus. Prawie. Warto więc się chyba chwilę zastanowić nad autobusami elektrycznymi zasilanymi z akumulatorów.

Prawie jak trolejbus
Prawie jak trolejbus © oelka
Jeśli zajrzeć do historii transportu to łatwo zauważyć, że po erze transportu gdzie napęd stanowiła siła mięśni - najczęściej zwierząt pociągowych pojawiły się pojazdy z napędem parowym. Tu oczywiście zapewne każdemu przypomni się parowóz i słusznie, ale były też pojazdy parowe nie korzystające z torów. Pierwszym chyba, a na pewno najbardziej znanym jest Nicolas-Joseph Cugnot. Wymyślił on parowy ciągnik artyleryjski w 1770 roku. Pojazd ten był też sprawcą pierwszego zdarzenia, które można by zaliczyć jako wypadek samochodowy. Ważący cztery tony pojazd uderzył w podczas prób w mur i podobno go zniszczył. Jednak pojazdy parowe nie zawojowały dróg. Były zbyt ciężkie na ówczesne drogi o bardzo słabej nawierzchni. Dużo lepiej radziły sobie na torach kolejowych, których technikę budowy opanowano w początkach XIX wieku. 
Kolejny rodzaj napędu zapewnił Alessandro Volta, który opracował w 1800 roku ogniwo galwaniczne. Z kolei Michael Faraday odkrył w roku 1831 zjawisko indukcji elektromagnetycznej, oraz skonstruował tarczę Faradaya, która byłą prądnicą prądu stałego, a w odwróconym układzie mogła pracować jako silniki zasilany prądem stałym. W 1834r. Moritz Herman Jacobi, fizyk i elektrotechnik pochodzenia niemieckiego, zbudował komutatorowy silnik elektryczny i zastosował go do napędu w  łódce.Z kolei  francuski fizyk Gaston Planté w 1859 roku zbudował popularny do dzisiejszych czasów akumulator kwasowo-ołowiowy. Ernst Wernera von Siemens w 1879 roku zaprezentował lokomotywę elektryczną zasilaną prądem stałym 150V. Dwa lata później Siemens zbudował Elektromote, czyli pierwszy trolejbus. Powstawały też pojazdy z napędem elektrycznym używające jako źródła prądu akumulatorów ołowiowych. Zaletą pojazdów elektrycznych jest prosty układ napędowy nie wymagający skomplikowanej przekładni. Dzięki temu Camille Jenatzy w elektrycznym samochodzie La Jamais Contente jako pierwszy osiągnął pojazdem drogowym prędkość ponad 100km/h (105,882km/h - 29.04 lub 1.05.1889). Jednak problemem takich pojazdów elektrycznych była masa akumulatorów i ich stosunkowo mała pojemność pozwalająca na przebycie do kilkudziesięciu kilometrów. Wkrótce zresztą okazało się, że wynalazki Karla Friedricha Benza czyli dwu i czterosuwowy silnik spalinowy są lżejsze i mają większy zasięg niż pojazdy elektryczne. Do tego trzeba jeszcze dodać szybkie opracowanie metod wydobycia i oczyszczania ropy naftowej, oraz uruchomienie potokowej produkcji samochodów przez Henry'ego Forda. Ten rozwój pojazdów spalinowych trwał do początku lat 70. XX wieku. Wówczas to doszło do poważnego kryzysu paliwowego. Kryzys naftowy z 1973 roku zmusił z jednej strony do szukania nowych źródeł ropy naftowej, z drugiej zaś był powodem szukania oszczędności w zużyciu paliw płynnych lub znalezienia dla nich alternatywy. Kolejny problem, który trzeba zauważyć to problem ilości samochodów w miastach, których w latach 70. do miast europejskich czy amerykańskich wjeżdżało więcej niż pozwalała na to pojemność ulic i związane z tym zanieczyszczenie powietrza spalinami oraz pyłami o bardzo małej średnicy. To było przyczyną do przypomnienia sobie o tramwajach jako transporcie miejskim.
Polskę w latach 70. XX wieku mniej może interesowały korki chociaż ruch na ulicach potrafił być duży natomiast zadłużająca się gospodarka w czasach rządów Gierka odczuła wzrost cen paliw. Przyhamowało to likwidację tramwajów. W Warszawie przypomniano sobie o właśnie zlikwidowanych trolejbusach. Tym razem jednak miały obsługiwać część ówczesnego Mokotowa, Piaseczno oraz Konstancin-Jeziorną. W MZK na bazie Jelcza-Berlieta PR100-3207 powstał prototyp trolejbusu z dodatkowym napędem spalinowym pochodzącym z wózka widłowego RAK, pozwalającym na przejazdy techniczne bez sieci trakcyjnej. Testowany był początkowo w Warszawie gdzie do tego celu zbudowano krótki odcinek sieci trolejbusowej na ulicy Stawki, a następnie został przesłany do Gdyni, gdzie wobec opóźnień w budowie linii do Piaseczna już pozostał do końca służby. W MZK powstał też drugi pojazd. Był to Jelcz-Berliet PR100 z napędem elektrycznym podobnie jak trolejbus, jednak źródłem prądu miała być przyczepa z zestawem akumulatorów. Pojazd ten przez wiele znajdował się w oddziale Muzeum Techniki w Zakładach Norblina, a po jego likwidacji został przetransportowany do innego oddziału muzeum w hucie w Chlewiskach. W obu pojazdach wykorzystano aparaturę elektryczną pochodzącą z wagonów tramwajowych 13N.
Trolejbusy w drugim wcieleniu uruchomiono w 1983 roku. Pisałem o tym przy okazji opisu pętli autobusowej przy Dworcu Południowym 11 września 2012 roku. Z naszego punktu widzenia interesujące były szwajcarskie trolejbusy Saurer 4T sprowadzone w 1992 roku z Sankt Gallen, wyprodukowane w 1957 roku. Pojazdy te posiadały bowiem możliwość poruszania się bez sieci trakcyjnej korzystając z posiadanych akumulatorów. Poniżej Saurer 4TIILM-T016 (ex VBSG-121) w dniu 31 sierpnia 1995.


W zasadzie w raz z zamknięciem linii trolejbusowej do Piaseczna druga era drogowych pojazdów elektrycznych w Warszawie się skończyła. Jednak nie na zawsze, gdyż obecnie coraz częściej szuka się rozwiązań alternatywnych dla paliw płynnych, szczególnie oleju napędowego. Pierwszą próbą w Warszawie był zakup przez MZA autobusów z napędem hybrydowym. Pojazd taki prezentowałem tu 11 maja 2012 roku. Poniżej Solaris Urbino 18 Hybrid - 8396 w alei Armii Ludowej 27 kwietnia 2014:



Solaris Urbino 18 Hybrid powstał we współpracy z amerykańską firmą Allison Transmission. Hybrydowy napęd polega na połączeniu dwóch silników elektrycznych z silnikiem wysokoprężnym za pomocą systemu EP50. Poprzez odpowiednie sterowanie i korelację obrotów silników elektrycznych i spalinowego, ten ostatni silnik cały czas pracuje w optymalnym dla niego zakresie obrotów, zaś nadwyżka mocy ładuje baterie podczas jazdy. Technologia ta pozwala też na odzyskiwanie energii podczas hamowania. Jest ona gromadzona w bateriach niklowo-metalowowodorkowych NiMH umiejscowionych na dachu autobusu. Energia z baterii jest wykorzystywana podczas przyśpieszania pojazdu. Baterie nie są doładowywane z zewnątrz. Jednak cały czas jest to pojazd z podstawowym napędem w postaci silnika spalinowego.
Warto jeszcze przypomnieć wpis z 5 lutego 2012 roku, gdy w Warszawie przebywał na testach Volvo 7700 Hybrid (nr. tab. A159), z podobnym układem napędowym.
Warszawa zdecydowała się jednak iść dalej i wprowadzić do ruchu autobusy z napędem elektrycznym.
W 2013 roku na próbne jazdy do Warszawy przysłano autobus z napędem elektrycznym zasilanym z baterii. Został wyprodukowany przez chiński koncern BYD ( Build Your Dreams – Budujemy twoje marzenia). W Warszawie przebywał od 7 do 18 czerwca 2013 roku. Kursował po Warszawie z numerem taborowym 930. Na jesieni 2014 roku cztery autobusy elektryczne BYD K9B przyjechały do Warszawy na znacznie dłuższe testy trwające od listopada 2014 do czerwca 2015. Poniżej BYD K9B-934 na pętli przy Spartańskiej, podczas obsługi linii 222.


W Warszawie testowane autobusy kursowały z numerami taborowymi 934, 935 (ex 930 - to druga wizyta tego egzemplarza), 936 oraz 937. Producent tych autobusów koncern BYD został powołany do istnienia w 1995 roku poprzez połączenie działalności kilku firm zajmujących się produkcją akumulatorów, samochodów czy elektroniki. W zamierzeniach koncernu jest produkcja różnych pojazdów z napędem elektrycznym od osobowych i autobusów po ciężarowe i specjalizowane. Autobus BYD K-9B jest pojazdem o dwunastu metrach długości, z dwoma lub trzema wejściami. Napęd zapewniają dwa silniki trakcyjne zasilane z baterii litowo-jonowych z dużą domieszką żelaza (LiFePO 4), które przy pełnym napełnieniu powinny wystarczyć na przejechanie w warunkach miejskich do 250 km. Czas ładowania baterii to 5 godzin.  Poniżej BYD K-9B-936 posiadający troje drzwi wejściowych, w alei Szucha, pod koniec ekspoloatacji w Warszawie 13 czerwca 2015.


W styczniu roku 2014 Miejskie Zakłady Autobusowe ogłosiły przetarg na zakup dziesięciu autobusów elektrycznych. Przetarg wygrał BYD, oferując niższą cenę od Solarisa. Po złożonym przez tego drugiego oferenta odwołaniu i unieważnieniu chińskiej oferty okazało się, że do Warszawy trafią autobusy z Solarisa. Zanim jednak do Warszawy trafiły pojazdy produkowane koło Poznania, jak już wspomniałem do czerwca 2015 roku trwały testy chińskich autobusów.
15 czerwca 2015 roku na stan MZA wpisano dziesięć Solarisów Urbino 12 Electric. Na linię 222 wyjechały po 20 czerwca 2015 roku. Poniżej Solaris Urbino 12 Electric-1901 na linii 222 widziany w dniu 8 września 2015 roku.


Solarisy są również pojazdami o długości dwunastu metrów. W wersji dla Warszawy posiada troje dwuskrzydłowych drzwi. Wnętrze różni się nieznacznie w stosunku do typowego Solarisa Urbino 12 z napędem poprzez silnik wysokoprężny. Mniej miejsca zajmuje wieża mieszcząca układ napędowy na tyle autobusu. Natomiast dodatkowym elementem są akumulatory umieszczone na środku autobusu na przeciwko środkowych drzwi. Na zdjęciu poniżej w Solarisie Urbino Electric 12-1909 widać wnętrze autobusu od środkowego wejścia do tyłu - 19 września 2015 roku.


Solarisy wyposażone są w elektryczny silnik asynchroniczny 160 kW oraz baterie litowo - jonowe o pojemności ponad 200 kWh. Ładowanie baterii odbywa się z wykorzystaniem metody "plug-in", odbywa się to poprzez gniazdo z kablem. Alternatywą do której warszawskie Solarisy są przystosowane jest ładowanie pojazdu z wykorzystaniem pantografu korzystającego z krótkiego odcinka sieci trakcyjnej zamontowanej np. na jednym z krańców, gdzie autobus ma dłuższy postój. Na razie jednak w Warszawie nie zdecydowano się na wykorzystanie tej metody. Autobusy mogą korzystać z dwóch miejsc ładowania akumulatorów - w zajezdni "Woronicza" oraz w zlikwidowanym już zakładzie naprawy autobusów przy Włościańskiej, który został opisany na blogu 30 listopada 2012 roku.
Poniżej 2 września 2015 roku, Solaris Urbino Electric 12-1901 na Krakowskim Przedmieściu.


Obecnie w Warszawie znajduje się dziesięć Solarisów Urbino Electric 12 o numerach taborowych 1901-1910.
Miejskich Zakłady Autobusowe przewidują zwiększenie ilości autobusów elektrycznych do co najmniej 30 sztuk. Miejscem ich stacjonowania ma być zmodernizowana zajezdnia Redutowa, o której pisałem 25 sierpnia 2013 roku.
Poniżej Solaris Urbino Electric 12-1907 w dniu 8 września 2015.


Jak na razie wadą autobusów elektrycznych jest stosunkowo mały zasięg w granicach 250-300km pomiędzy ładowaniami. W miastach tej wielkości jak Warszawa przydałoby się, aby pojazd taki był w stanie osiągnąć przebieg pomiędzy ładowaniami baterii co najmniej 450km. Są to też głównie pojazdy małe o długości głównie do 12 metrów. Obecnie pojawiają się już pierwsze pojazdy przegubowe o długości 18 metrów. 
W związku z ograniczonym zasięgiem autobusy elektryczne w Warszawie obsługujące linię 222 są ładowane w nocy oraz w szybkim trybie w ciągu dnia. Jest to więc nieco inaczej niż w przypadku pojazdów spalinowych, które mogą kursować cały dzień bez zjazdów do zajezdni.




  • DST 44.34km
  • Teren 0.99km
  • Czas 02:15
  • VAVG 19.71km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 4.7°C
  • Podjazdy 33m
  • Sprzęt ??? [Singel]
  • Aktywność Jazda na rowerze

Od 140 lat przy ulicy Kopernika

Niedziela, 16 listopada 2014 · dodano: 18.12.2015 | Komentarze 0

Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - al. Armii Ludowej - Al. Ujazdowskie - Agrykola - Szwoleżerów - 29 Listopada - Czerniakowska - Suligowskiego - Podchorążych - Czerska - Gagarina - Nehru - Wojskowej Służby Kobiet - Bluszczańska - Gościniec - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Ligustrowa - Bronowska - Masłowiecka - Jeziorowa - Panoramy - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Wybrzeże Szczecińskie - Most Świętokrzyski - Wybrzeże Kościuszkowskie - Zajęcza - Dynasy - Oboźna - Kopernika - Świętokrzyska - Prosta - Kasprzaka - Brylowska - Szarych Szeregów - Krzyżanowskiego - Kasprzaka - al. Prymasa Tysiąclecia - Aleje Jerozolimskie - Kopińska - Szczęśliwicka - Barska - pl. Narutowicza - Filtrowa - Łęczycka - Ondraszka - Pole Mokotowskie - Batorego - Waryńskiego - Skolimowska - Chocimska - Klonowa - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - pl. Zbawiciela - Nowowiejska - Lwowska - Piękna


Tym razem zatrzymałem się na ulicy Kopernika. Tuż obok Pałacu Staszica o którym pisałem 12 września 2014 roku, znajduje się budynek, który służy najmłodszym mieszkańcom Warszawy od lat stu czterdziestu, w tym samym miejscu przy ulicy Kopernika. W Warszawie to rzadkość warta odnotowania. Tym bardziej więc warto się przyjrzeć budynkom, które zachęciły mnie do zatrzymania się na moment na ulicy Kopernika.

Szpital przy Kopernika
Szpital przy Kopernika © oelka
Trzeba zacząć od początku, którym jest rok 1869. Wówczas to staraniem doktora Antoniego Sikorskiego uruchomiony został Warszawski Szpital dla Dzieci. Pierwszą siedzibą szpitala był zabudowania przy ulicy Solnej 4. Dzisiaj to dość abstrakcyjny adres. Ulica Solna została bowiem w 1956 roku włączona w trasę N-S. Obecnie gdyby szukać Solnej 4, należałoby się udać do budynku przy alei Jana Pawła II 34.
To tam w 1869 roku rozpoczął swoją działalność Zakład prywatny leczniczy dla dzieci dr. Sikorskiego. W roku 1873 zmieniono statut szpitala oraz nazwę na Warszawski Szpital dla Dzieci. Dzięki wsparciu finansowemu Aleksandry Hrabiny Potockiej udało się znaleźć lepsze miejsce dla szpitala niż oficyna przy Solnej. Miejsce to znaleziono na dziedzińcu Pałacu Słuszków (Lubomirskiego) przy ulicy Aleksandria. Ulica ta musiała poczekać na zmianę patrona do roku 1907. Wówczas nowym został Mikołaj Kopernik. Pałac powstał pod koniec XVII wieku, koło roku 1780 został przebudowany na podstawie projektu Szymona Bogumiła Zuga. W roku 1812 w samym pałacu, lub zajeździe zajmującym pałacowe oficyny przyszedł na świat Józef Ignacy Krasicki. Zasadniczo jego rodzice mieszkali na Grodzieńszczyźnie w swoim majątku Dołhe koło Prużany. Matka znalazła się w Warszawie obawiając się wojny francusko-rosyjskiej (Inwazji na Rosję w 1812 roku), która zakończyła się klęska wojsk Napoleona.
Powróćmy jednak do historii szpitala. W 1872 roku rozebrano przyuliczne oficyny pałacu, mieszczące wspomniany zajazd. Zachowała się zachodnia oficyna pałacowa sąsiadująca z Pałacem Staszica. Być może już wówczas rozebrano cześć samego pałacu, chociaż możliwe, że nastąpiło to później w 1878 roku. W 1875 roku szpital wprowadził się do nowego budynku powstałego na podstawie projektu Juliana Ankiewicza. Jest to gmach z tytułowego zdjęcia. Gdyby natomiast szukać miejsca, gdzie kiedyś znajdował się pałac, oraz jego oficyny, trzeba się spojrzeć na tylną (od Świętokrzyskiej) oraz wschodnią oficynę Pałacu Staszica. Obecne wschodnie skrzydło pałacu stoi na skos w stosunku do oryginalnego położenia. Do czasu odbudowy Pałacu Staszica wschodnia oficyna położona była poprzecznie w stosunku do budynku frontowego. Do niej przylegała tylną ścianą oficyna pałacu Słuszków. Natomiast sam pałac, czy też jego nierozebrana część znajdowała się z tyłu za budynkiem szpitala. Mniej więcej w miejscu obecnej tylnej oficyny pałacu Staszica, która w obecnym kształcie i miejscu jest budowlą powojenną.


Relikty pałacu Słuszków również służyły szpitalowi. Jednak szpital wymagał już po jakimś czasie rozbudowy. W jej ramach powstał w głębi działki drugi pawilon szpitalny powstał najpewniej w latach 1883-84 według projektu Anzelma Krysińskiego. Umieszczono tam oddział zajmujący się chorobami zakaźnymi (wówczas nazywany pawilonem chorób wysypkowych).


W tamtych czasach wiele z tych chorób prowadziło do śmierci pacjentów, dopiero wprowadzenie akcji szczepień zapobiegawczych znacznie ograniczyło występowanie chorób zakaźnych. Rola i historia szczepień została opisana krótko przy okazji historii Warszawskiej Wytwórni Surowic i Szczepionek, we wpisie z 22 lipca 2013 roku. O roli szczepień warto pamiętać obecnie, gdy próbuje się kwestionować ich znaczenie, co może prowadzić do tragicznych skutków.
Pawilon chorób zakaźnych zajmujący częściowo miejsce dawnego pałacu znajdował się w głębi działki przy jej południowej granicy. Sąsiadował z posesją przy Kopernika 37. Dzisiaj po zmianie w układzie ulicznym ślepa ściana pawilonu jest elewacją od strony zbudowanego po wojnie fragmentu ulicy Świętokrzyskiej.


Pawilon był budynkiem jednopiętrowym. Podczas jednej z kolejnych rozbudów w ostatnich latach został rozbudowany, otrzymał też drugie piętro. Jego nadbudowę planowano już przed wojną. Projekt miał sporządzić Jerzy Mokrzycki. Wybuch wojny spowodował, że do nadbudowy nie doszło. Obecnie po rozbudowie szpitala zobaczenie frontu pawilonu chorób wysypkowych jest trudne. Od wschodu zasłonięty został przez najnowszy budynek szpitala. Chociaż przez prześwit w budynku widać jest i ten pawilon, i nie tylko.


Mimo różnych trudności wynikających z powodów ekonomicznych szpital starał się być nowoczesną placówką. Jako pierwszy posiadał odział laryngologiczny. Dumą szpitala była oddana do użytku w 1888 sala operacyjna. Trudniejszym okres była I wojna światowa. W latach 30. XX wieku zmieniła się zasada finansowania szpitala, który teraz działał w ramach fundacji. W tym czasie powstał oddział dla niemowląt. Szpital wprowadził też w dzisiejszych czasach rzecz oczywistą, która nie była powszechna kiedyś - wypisy wydawane rodzicom dzieci opuszczających szpital. Pacjentami opiekowały się siostry ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, popularnie nazywane Szarytkami. W szpitalu pracowały do roku 1961. Bez zmian szpital funkcjonował w czasie II wojny światowej. W tym czasie w murach szpitala pomoc otrzymał mój ojciec. Jako dziecko mieszkał z dala od Warszawy na terenie obecnego powiatu ostrowskiego. Od września 1939 roku ten teren znalazł się w ZSRR. Podczas zabawy na lodzie złamał kość udową. Lokalny szpital mieszczący się chyba w Wysokiem Mazowieckiem nie był wstanie przeprowadzić skomplikowanej operacji. W wobec tego został przemycony przez granicę na Bugu do Generalnej Guberni i dzięki pomocy znajomych umieszczony mieszkających w Warszawie w szpitalu na Kopernika, gdzie udało się wyleczyć poważne złamanie i związane z tym inne niebezpieczne zmiany. Można sobie wyobrazić jak traumatycznym przeżyciem musiał być dla małego dziecka ten wypadek, a potem samotność w szpitalu, do którego rodzice odcięci granicą nie mogli łatwo dotrzeć. Trauma powróciła po wielu latach, gdy zmiany związane z wiekiem spowodowały ponowne złamanie osłabionej tym zdarzeniem kości. Co stało się początkiem łańcucha chorób ze smutnym końcem blisko już trzy lata temu.
W czasie Powstania  szpital służył powstańcom i ludności Warszawy. Został ewakuowany z Warszawy 24 września 1944 roku, an podstawie decyzji władz niemieckich. Na swoje miejsce powrócił po wojnie 20 listopada 1945 roku. Po wojnie funkcjonował jako Szpital Dziecięcy nr. 1 w Warszawie. Przez wiele lat działał w warunkach tymczasowości. Po wojnie zdecydowano bowiem o zmianie układu drogowego w tym rejonie Śródmieścia. Pierwszym zrealizowanym pomysłem było poszerzenie i przebicie ulicy Świętokrzyskiej. Do końca lat 40. XX wieku Świętokrzyska zaczynała się od Nowego Światu. Zdecydowano jednak o zbudowaniu krótkiego odcinka pomiędzy Nowym Światem i Kopernika. Wówczas też pojawił się pomysł zbudowania ulicy Kopernika jako arterii odciążającej Nowy Świat. Pałac Staszica odbudowano kosztem części terenu szpitala jako wolnostojący gmach pomiędzy Nowym Światem, Kopernika i Świętokrzyską. Szpital miał zostać rozebrany, gdyż znajdował się w miejscu planowanej jezdni ulicy Kopernika. W pewnym stopniu przeszkadzał też w budowie planowanej od końca lat 50. XX wieku Trasy Świętokrzyskiej. Jednak zarówno szpital jak również cały szereg kamienic utrudniał poszerzenie i przebicie ulicy Kopernika do Alej Jerozolimskich. Ostatecznie pomysł ten porzucono w latach 80. XX wieku. Podobnie na budynkach szpitala i modernistycznych budynkach stojących pomiędzy ulicami Bartoszewicza oraz Kopernika rozbił się pomysł przerobienia Świętokrzyskiej w kopię Trasy Łazienkowskiej. Chociaż drogowcy cały czas chcą budować praską część tej arterii nie bacząc na to, że zakorkuje ona Powiśle. Obecnie rozbiórka szpitala jest mało prawdopodobna. W ostatnich latach szpital został rozbudowany. Szczególnie widoczny jest stojący na lewo od gmachu głównego najnowszy pawilon z elewacją ozdobioną odwzorowanymi na elewacji rysunkami dzieci.


Najnowszy pawilon widać jako ciemną bryłę po lewej stronie zdjęcia. Po prawej za samochodem widoczna jest stróżówka, która również pamięta początki funkcjonowania szpitala. Szpitala, który przy Kopernika 43 działa od lat stu czterdziestu. Pozostaje mieć nadzieję, że w tym miejscu będzie służył jeszcze wiele kolejnych lat.



Tym razem w ramach ogłoszeń zachęcam do lektury zaprzyjaźnionego czasopisma jakim są "Stalowe Szlaki".

Ukazał się właśnie numer 2/2015.
Zapewne z punktu widzenia rowerowych wypraw do Puszczy Kampinoskiej warto przeczytać tekst o kolei leśnej na terenie Puszczy.
Ciekawy jest artykuł o nasycalni podkładów w Czeremsze oraz kolejny dotyczący udziału Śmigielskiej Kolei Powiatowej w Powstaniu Wielkopolskim. Można też znaleźć artykuł o kolejach leśnych w lasach kośmiderskich.
Numer dostępny jest w sprzedaży poprzez serwis Allegro.



Warto prześledzić spis treści :
Z KRAJU
Żnińsko-Wenecki Festyn Wąskotorowy - str. 2
Zimowy przejazd do Zakopanego z parowozem Ty42-107 - str. 8
Wiosenny przejazd do Zakopanego z parowozem Ty42-107 - str. 10
„Okazetą” z Dampflok Team LoRie - str. 12
„Dolnośląskie Zakamarki” - str. 14
Kolej Wąskotorowa Rogów – Rawa – Biała - str. 16
Lokomotywa Lyd1-221 w Trzebnicy - str. 17
Otwarcie „Moto-Stacji” w Wielichowie - str. 18
„Kociołkiem Przez Wielkopolskę” - str. 20
Z TurKol-em po Ziemi Wielkopolskiej i Lubuskiej - str. 22
Pociągi z okazji Parady Parowozów w Wolsztynie - str. 24
Wspomnienie o Myślęcińskiej Kolei Parkowej - str. 25
Nadwiślańska Kolej Wąskotorowa. „Podróż po Skarbach Kultury Powiatu Opolskiego” - str. 26
TABOR WĄSKOTOROWY
Wagon rolny na tor 600 mm produkcji Zakładów Ostrowieckich - str. 28
KOLEJE PRZEMYSŁOWE
Nasycalnia podkładów w Czeremsze - str. 30
KOLEJE WĄSKOTOROWE
Śmigielskie Koleje Powiatowe w Powstaniu Wielkopolskim - str. 37
Kolej leśna w Puszczy Kampinoskiej - str. 40
Koleje Leśne w Kośmiderskich Lasach - str. 50




  • DST 13.39km
  • Czas 00:47
  • VAVG 17.09km/h
  • VMAX 32.10km/h
  • Temperatura 5.3°C
  • Podjazdy 33m
  • Sprzęt ??? [Singel]
  • Aktywność Jazda na rowerze

Święci Andrzej i Karol przy rozdrożu Chłodnej oraz Elektoralnej

Sobota, 15 listopada 2014 · dodano: 27.11.2015 | Komentarze 5

Marszałkowska - pl. Defilad - Emilii Plater - Świętokrzyska - Żelazna - Pereca - Waliców - Grzybowska - Krochmalna - Waliców - Chłodna - Biała - Ogrodowa - Wronia - Prosta - Świętokrzyska - Kopernika - Tamka - Kruczkowskiego - al. Bobkowskiego - Hoene-Wrońskiego - Hopfera - Agrykola - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - pl. Zbawiciela - Nowowiejska - pl. Politechniki - Lwowska - Piękna


Dostałem zaproszenie za ślub. Jak najsprawniej dojechać na taką uroczystość? Oczywiście na rowerze. Ślub miał się odbyć w kościele, którego patroni mogą sprawiać nieco problemów. Jak to się bowiem zdarza, inny jest patron parafii a inny samego kościoła. Parafia pod wezwaniem świętego Andrzeja erygowana została w roku 1774. Obecny kościół jest trzecią siedzibą parafii i jako patrona posiada św. Karola Boromeusza, co może powodować pomyłki z kościołem na niezbyt odległym cmentarzu na Powązkach.

Święty Karol u świętego Andrzeja
Święty Karol u świętego Andrzeja © oelka
Na początek warto przypomnieć, że o tym miejscu już pisałem na blogu. Pierwszy raz okolice kościoła prezentowałem 29 października 2011. Kolejna okazja to opis Osi Saskiej jaki zamieściłem 16 kwietnia 2014 roku. Przypomnę jeszcze wpis o trzech epokach warszawskiej kamienicy z 8 maja 2014 roku, gdy zaprezentowałem trzy budynki z ulicy Chłodnej 27, 20 oraz 25. Tym razem jest okazja by przyjrzeć się budowli stojącej niemal na środku ulicy. Jak już wspomniałem parafię pod wezwaniem św. Andrzeja Apostoła erygowano w 1774 roku. Pierwszą siedzibą był kościół św. Andrzeja przy Senatorskiej, zbudowany do roku 1722 z fundacji Teodora Potockiego. Miał być siedzibą Jezuitów, jednak po kasacie zakonu stał się kościołem parafialnym. W latach 1815-17 siedzibę parafii przeniesiono do ojców Reformatów przy Senatorskiej 31. Natomiast do kościoła św. Andrzeja wprowadziły się w 1817 roku Panny Kanoniczki, które musiały się wyprowadzić z kaplicy w przeznaczonym do rozbiórki Marywilu. W nowej siedzibie parafia również nie urzędowała długo. W 1841 roku doczekała się budowy nowej, własnej siedziby. Miejsce dla nowego kościoła znalazło się w miejscu, gdzie rozwidlały się ulice Chłodna i Elektoralna. Budowa kościoła została sfinansowana dzięki hojności Klementyny z Sanguszków Małachowskiej, ofiar wiernych oraz dotacji władz Królestwa Polskiego. 
Projekt kościoła przygotował Henryk Marconi w swoim najbardziej ulubionym stylu. Tego włoskiego emigranta - architekta mieliśmy za sprawą jego dzieł napotkać na blogu kilka razy. Jest autorem projektu Hotelu Europejskiego, którego widok przed obecną, nazwijmy to modernizacją, prezentowałem 13 marca 2012 roku. Z kolei 14 lipca 2012 roku prezentowałem kościół św. Mikołaja zbudowany według projektu Marconiego w miejscowości Łomna. Można jeszcze przypomnieć wpis o kościele św. Anny w Wilanowie, który prezentowałem 18 września 2013 roku, gdzie Marconi przygotował projekt przebudowy i powiększenia świątyni.


Kościół przy Chłodnej został zaprojektowany w stylu neorenesansowym. Chyba najbliższym architektowi z racji jego pochodzenia. W projekcie tej świątyni można się doszukiwać nawiązań do kościoła Santa Maria Maggiore w jego pierwotnej postaci.
Świątynia ta jest jedną z najbogatszych pod względem wystroju rzeźbiarskiego. Gdy się przyjrzymy, to na fasadzie kościoła, powyżej portyku z wejściem znajdują się  rzeźby apostołów św. Piotra i św. Pawła dłuta Ludwika Kaufmanna. Wyżej w tympanonie wieńczącym fronton oglądamy płaskorzeźbę przedstawiającą patrona świątyni – św. Karola Boromeusza udzielającego komunii św. mieszkańcom Mediolanu w czasie występowania zarazy w 1576 roku. Jest to również dzieło Ludwika Kaufmanna. Po bokach schodów prowadzących do kościoła ulokowane zostały rzeźby przedstawiające Ojców Kościoła: św. Augustyna, św. Ambrożego, św. Grzegorza i św. Hieronima, dłuta Ludwika Kaufmana oraz Pawła Malińskiego. Z kolei w niszach, w bocznych elewacjach znajdują się kamienne rzeźby przedstawiające polskich świętych i błogosławionych: św. Stanisława biskupa, św. Stanisława Kostkę, św. Salomeę, św. Jadwigę, św. Bronisława, św. Jana Kantego, św. Józefa, św. Wojciecha, św. Kunegundę, św.Kazimierza, bł. Czesława, bł. Szymona z Lipnicy, bł. Ładysława z Gielniowa, św. Jana Kapistrana, św. Wincentego Kadłubka, św. Jana z Dukli, św. Barbarę, św. Rocha, św. Floriana oraz św. Jacka. Wykonane zostały przez Teofila Godeckiego, Tadeusza Czajkowskiego a także Pawła Malińskiego. Do tego można jeszcze doliczyć figurę Matki Boskiej Łaskawej zlokalizowaną na przeciwko wejścia do kościoła. Figurę ufundowała Salomea Lentzka.  Jest to odlew z brązu według projektu Andrzeja Pruszyńskiego z lat 1889-90 wykonany w zakładzie Braci Łopieńskich.
Kościół był remontowany w 1894 roku. Bez większych zniszczeń dotrwał do czasów Powstania Warszawskiego. Po zakończeniu walk Niemcy wysadzili prezbiterium wraz z sąsiednią kaplicą i zakrystią. Odbudowę przeprowadzono w 1956 roku. A dalsze prace nad likwidacją zniszczeń wojennych kontynuowano w roku 1967. Wówczas zajęto się uszkodzeniami rzeźb dekorujących świątynię.


Stosunkowo rzadko na blogu pokazuję wnętrza, jednak skoro dotarłem na ślub, to była też i okazja do uwiecznienia świątyni wewnątrz. Kościół przy Chłodnej był pierwszą w Królestwie Kongresowym świątynią, gdzie w tak znacznej ilości wykorzystano odlewy żelazne. Na potrzeby tej budowli w Fabryce Machin Żelaznych na Solcu (później Lillpop, Rau & Loewenstein) powstały kolumny przedsionka oraz części nawowej wnętrz świątyni. Z kolei odlewnia w Bodzechowie jest miejscem, gdzie powstały odlewy schodów oraz posadzki w przedsionku. Z żeliwa wykonano też wiele elementów dekoracyjnych. Widoczna na poniższym zdjęciu ambona nawiązująca swoim kształtem do kielicha mszalnego również została odlana z żeliwa. Odlew powstał w 1848 roku w hucie w Chlewiskach, która jest do dzisiaj zachowana, jako oddział Muzeum Techniki. Jest to więc jakiegoś rodzaju próba prefabrykacji budownictwa. Chociaż w skali ograniczonej do powtarzalnych elementów w jednym gmachu.
Do czasu zniszczenia w 1944 roku prezbiterium ołtarz główny prezentował się inaczej. Był dziełem Ludwika Kaufmanna, wykonanym z marmuru karraryjskiego. Znajdował się na nim obraz przedstawiający św. Karola Boromeusza. Kopuła była pokryta polichromią Chiariniego przedstawiającą Trójcę Świętą, przemalowaną przez Antoniego Strzałeckiego w 1887 roku. Po wojnie w odbudowanym ołtarzu głównym umieszczono obraz Michaela Willmana "Męczeństwo św. Andrzeja". Tak więc patron parafii zastąpił w ołtarzu głównym patrona kościoła.


Kościół to nie tylko świątynia, ale też inne zabudowania potrzebne do funkcjonowania parafii. Na Chłodnej po drugiej stronie ulicy pod numerem 9 znajduje się budynek będący siedzibą plebanii. Obecnie zachowany gmach powstał w 1931 roku. Może dzięki ulokowaniu w głębi posesji, a może dzięki odpornej konstrukcji przetrwał wojnę i służy parafii do dzisiaj. W stosunku do oryginalnego wygląd budynek został nadbudowany o jedną kondygnację. Co stało się w 1991 roku. Znacznie gorszy los spotkał niestety budynek frontowy. Była to typowa dla wcześniejszego okresu historii Chłodnej kamienica zbudowana po 1825 roku, która wypalona przetrwała wojnę. Jednak po wojnie zachowane mury rozebrano. To spora strata dla Chłodnej, tym bardziej, że nie było żadnych przeszkód by ta kamienica stała przy Chłodnej po dziś dzień.


Pisząc o tej świątyni trzeba też wspomnieć o okresie okupacji, gdy kościół widać na wielu zdjęciach w tle za drewnianą kładką łączącą obie części Getta. Chłodna była bowiem, wjazdem do Śródmieścia oraz do mostu Kierbedzia od zachodu. Po ataku Niemiec na ZSRR wszystkie drogi na wschód posiadały znaczenie strategiczne. Sam kościół oraz ulice Chłodna i Elektoralna znalazły się po stronie aryjskiej stając się tłem tragedii, której część stanowiła kładka nad Chłodną. Kładka powstała po zmniejszeniu terenu Getta o obszar na zachód od Żelaznej, co nastąpiło w grudniu 1941 roku. Tym samym Getto zostało podzielone na dwie odrębne części. Połączenie kołowe między nimi zapewniały bramy na Żelaznej przy skrzyżowaniu z Chłodną. Natomiast  ruch pieszych od stycznia 1942 poprowadzono drewnianą kładką nad ulicą Chłodną. Likwidacja kładki nastąpiła po likwidacji Małego Getta.

Ślub w sobotnie popołudnie w listopadzie to często już pora po zachodzie słońca. Kościół podobnie jak wiele reprezentacyjnych budowli został w swoim czasie został podświetlony. Jest to bardzo ciekawy pomysł. Dobrze założone oświetlenie pozwala pokazać wiele walorów budowli. U nas niestety często jest tak, że jeśli już ciekawy pomysł jest zrealizowany to problemy pojawiają się z jego dalszym utrzymaniem. W przypadku kościoła przy Chłodnej widać, że część oświetlenia świątyni nie działała w czasie gdy robiłem zdjęcia. A szkoda, bo dobrze oświetlony kościół widoczny z dalszej części Chłodnej wyglądał by bardzo interesująco.


Jeśli ktoś się zastanawia nad dziwnym oświetleniem schodów wejściowych, to są to światła samochodu, którym młoda para przyjechała do ślubu. Tu już akurat było po uroczystości i młodzi już małżonkowie szykowali się do odjazdu.


Na koniec natomiast chciałbym w ramach podawanych tu czasem ogłoszeń, na premierę mapy.  Dwa lata temu 28 listopada 2013 roku opisałem prezentację mapy Tu było, tu stało 2. Znikająca architektura Warszawy po 1989 r. Minęły dwa lata i pojawia się kolejna mapa:
Tu było, tu stało 3. Przekształcenia w architekturze Warszawy po 1989 r.


Mapa prezentuje dwadzieścia wybranych obiektów, które po roku 1989 zostały przebudowane lub przekształcone. Część źle a część dobrze. Niektóre opisane tu budowle są w trakcie zmian.
Premiera odbędzie się 1 grudnia 2015 r. o godz. 18.00 w Muzeum Sztuki Nowoczesnej przy ul. Emilii Plater 51. Premierze mapy towarzyszyć będzie wykład "Co nam zostało po transformacji?", który wygłosi prof. Waldemar Baraniewski z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.
Kolejnym elementem związanym z ukazaniem się tej mapy będzie debata z udziałem ekspertów dotyczącą problematyki, która odbędzie się 10 grudnia o godz. 18.00 w klubokawiarni Państwomiasto, przy ulicy Andersa 29.
Dodam, że w tej trzeciej mapie pojawia się również pewien ślad mojej twórczości. Mapa będzie dostępna w kilku miejscach w Warszawie bezpłatnie. Na spotkania związane z mapą również jest wstęp wolny. Poza tymi dwoma zapewne w styczniu będzie jeszcze kolejne, ale o tym napiszę w odpowiednim momencie, gdy wszystko będzie już ustalone. Tymczasem zachęcam do lektury mapy.




  • DST 17.28km
  • Czas 01:02
  • VAVG 16.72km/h
  • VMAX 32.20km/h
  • Temperatura 10.7°C
  • Podjazdy 11m
  • Sprzęt ??? [Singel]
  • Aktywność Jazda na rowerze

Odjeżdżające w przeszłość wagony 105Na

Piątek, 14 listopada 2014 · dodano: 05.11.2015 | Komentarze 13

Marszałkowska - pl. Defilad - Świętokrzyska - al. Jana Pawła II - - Śliska - Twarda - Prosta - Kasprzaka - al. Prymasa Tysiąclecia - Aleje Jerozolimskie - Opaczewska - Grójecka - Archiwalna - WUM - Banacha - Pole Mokotowskie - Batorego - Waryńskiego - Skolimowska - Klonowa - Al. Ujazdowskie - Koszykowa - Mokotowska - pl. Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska

Tym razem nie będzie temat nie związany z moja dzisiejszą trasą, ale za to aktualny. Przyszła kolej na pożegnanie kolejnego typu pojazdów używanych w warszawskim transporcie publicznym. Po wagonach 13N (opisanych 28 sierpnia 2012 roku, o pożegnaniu wagonów 13N pisałem 7 stycznia 2013) przyszła kolej na wagony 105N i po nich 105Na.

Odjeżdżajace wagony 105Na
Odjeżdżające wagony 105Na © oelka

W 1959 roku rozpoczęto z dużymi trudnościami produkcję wagonów 13N dla Warszawy, opierając się na odwzorowanych wagonach Tatra T1, z których dwa sprowadzono w 1956 roku do Warszawy oraz licencyjnej aparaturze produkowanej przez GEC (obecnie Alstom) w Belgii. Do roku 1969 wyprodukowano dla Warszawy 840 wagonów 13N. Kolejnych kilka wagonów tej konstrukcji otrzymało również WPK Katowice. W oparciu o konstrukcję wagonów 13N dla innych miast posiadających tramwaje powstały wagony z uproszczonym rozrządem oporowym za pomocą styczników zamiast rozrusznika zabudowanego w wagonie 13N. Po różnych przymiarkach wyprodukowano wagony przegubowe typu 102N, które prezentowałem 13 kwietnia 2013 roku. Wnioski jakie pojawiły się po wprowadzeniu do ruchu tych typów wagonów wykorzystano podczas przygotowywania projektów kolejnych konstrukcji. Ciekawym pomysłem był wagon 104N, który chociaż był pojazdem jednoczłonowym to mierzył piętnaście metrów długości, przy szerokości pudła wynoszącej 2,40 metra. Takie rozwiązanie wymagało poszerzenia skrajni w łukach. Inaczej bowiem nie byłoby możliwości przejazdu obok słupów stojących wewnątrz łuku, lub mijania się wagonów. Z tym problemem zmagały się wszystkie miasta, gdyż wagony 13N oraz 102N/Na otrzymały pudła o szerokości 2,4 metra, podczas gdy wagony przedwojenne, oraz N (oparte na niemieckiej uproszczonej konstrukcji wojennej KSW - Kriegsstraßenbahnwagen) mierzyły zazwyczaj koło 2,2 metra. Dlatego też projekt ten spotkał się ze sprzeciwem przedsiębiorstw eksploatujących tabor tramwajowy. Wobec tego projektanci zaproponowali wagon krótszy (o długości porównywalnej z 13N) czyli mierzący 13,5 metra. W zamian za to otrzymał czworo szerokich drzwi ułatwiających wymianę pasażerów na przystankach. Zmorą wagonów 13N oraz 102N/Na były bowiem wąskie środkowe drzwi. Wagon był zgodnie z panującą modą mocno przeszklony. Niestety aby uzyskać ten efekt zmieniono konstrukcję pudła. W nowym wagonie podstawą jest tylko ostoja w postaci podłogi, której centralnym elementem jest belka grzbietowa. W efekcie pudło jest bardzo podatne na odkształcenia. .... - jeden z projektantów tego wagonu w artykule opublikowanym w "Świecie Kolei" twierdzi, że wagon 104N miał znacznie sztywniejsze pudło, dzięki umieszczeniu okna pomiędzy środkowymi drzwiami. Nowy wagon w stosunku do 13N był też cichszy. W wózkach zastosowano inny układ przeniesienia napędu eliminujący charakterystyczne wycie przekładni znane z "trzynastek". Nowa konstrukcja została zgodnie ze stosowanymi zasadami sklasyfikowana jako wagony typu 105N. Pierwsze prototypy powstały w 1973 roku. Dwa z nich trafiły na próbne jazdy do Warszawy.
Po zakończeniu prób "Konstal" uruchomił produkcję wagonów 105N. Jednak Warszawa na te wagonu musiała poczekać, aż do 1975 roku. Powodem było duże zapotrzebowanie na nowe wagony tramwajowe w innych miastach, w których wciąż podstawową taboru tramwajowego były wagony klasyczne głównie z rodziny N/4N i odpowiednio wąskotorowe 2N/5N. Warszawa w tym czasie posiadała 840 wagonów 13N co stanowiło niemal cały tabor i stosunkowo niewielką ilość wagonów klasycznych typu K (zwanych popularnie "Barlinkami"). Historię wagonów typu K omówiłem 24 marca 2013 roku. W 1975 Warszawie przydzielono dostawę 100 wagonów 105N z numerami fabrycznymi 169-202 oraz 204-269. Jak wyglądały po przybyciu z fabryki można zobaczyć na przykładzie dwóch zachowanych wagonów (105N-1000 oraz 1001, które podczas remontu w 2014 roku otrzymały wygląd zbliżony do oryginalnego. Poniżej skład 105N-1000+1001.


Cała dostawa trafiła do zajezdni R-1 "Wola". O wolskiej zajezdni pisałem 1 września 2014 roku. W trakcie użytkowania wagony zaczęły tracić dolne okna na czole wagonu, obudowując miejsce okien blachą. Szybko też zrezygnowano z wkładania tablic z trasą w miejscach nad drzwiami. Przygotowanie składu do wyjazdu oznaczało bowiem konieczność wstawienia w odpowiednie miejsca aż siedmiu tablic na wagon, podczas gdy w wagonie 13N wystarczyły trzy (w pierwszym) lub dwie (w drugim wagonie).


W 1982 roku do naprawy głównej wysłano pierwsze wagony typu 105N. Były to 105N-1014, 1053, 1077 oraz 1079. Naprawy nie przeprowadził jednak Zakład Naprawy Tramwajów w Warszawie, lecz Konstal w Chorzowie. W okresie od lutego do lipca 1982 Konstal miał przerwę w produkcji nowych wagonów, chętnie więc przyjmował wagony przeznaczone do napraw. Drugim powodem był problem z wymianą poszycia pudła wagonów 105N. Ze względu na stosunkowo elastyczny szkielet w tego typu wagonach, wymiana poszycia wymagała nieco więcej zabiegów niż np. w wagonach 13N, lub z rodziny N. W późniejszym czasie problem został opanowany i znaczna część wagonów 105N swoje naprawy główne odbyła w Warszawie. W 1979 roku wprowadzono do produkcji zmodernizowaną wersję w postaci typu 105Na. Pierwsza seria dla Krakowa i Poznania nie różniła się jeszcze zewnętrznie od starszych braci. Stopniowo jednak wprowadzono zmiany w wyglądzie. Pierwszą była rezygnacja z dolnych okien na czole wagonu. Drugą widoczną zmianą był montaż gniazd do sterowania wielokrotnego zamiast pod atrapą pomiędzy lampami na czole i zamiast w specjalnych zamykanych wnękach na ścianie tylnej, bezpośrednio na ścianie pod przednim i tylnym oknem. Takie gniazda na swojej tylnej ścianie zachował do końca eksploatacji wagon 105Na-1138 (Konstal nr fabr. 2061 - lipiec 1985, skreślenie ze stanu TW 15.09.2015).



Zrezygnowano z miejsc na tablice z trasą nad drzwiami wejściowymi. Zmieniono przednią atrapę w której umiejscowione były reflektory. Zamiast jednej zastosowane dwie mniejsze przy samych reflektorach. Wewnątrz najbardziej widoczną zmianą stała się wysoka aż do sufitu szafa z aparaturą i bezpiecznikami. W wagonach 105 część tej aparatury umiejscowiono pod podłogą wagonu. Kolejną różnicą była mniejsza ilość świetlówek (sześć) w nowych prostopadłościennych kloszach. Te z wagonów 105N były zaokrąglone i miały zwyczaj gubić osłony. Miejsce motorniczego zostało nieco inaczej wygrodzone niż w wagonach 105N. Teraz pojawiły się przeszklone drzwi sięgające do 2/3 wysokości wnętrza wagonu. Tak powstałe kabiny nazywano zwyczajowo niepełnymi. Zmiany dotknęły też samej aparatury elektrycznej, która została nieco zmieniona w stosunku do wagonów 105N, zmodernizowano też konstrukcję wózków typu 2NN.
Pierwsze wagony 105Na, jakie trafiły do Warszawy były nie nowymi fabrycznie, lecz przebudowanymi w Konstalu wagonami 105N-1014, 1053, 1077 oraz 1079. Do roku 1993 na typ 105Na przebudowano wszystkie warszawskie wagony 105N. Na nowe wagony 105Na trzeba było jeszcze poczekać. Znów pierwszeństwo miały inne miasta ze starszym niż Warszawa taborem. W 1984 roku Warszawa otrzymała 20 nowych fabrycznie wagonów 105Na. Osiemnaście z nich trafiło do zajezdni na Woli (105Na-1100 do 1117) a dwa 105Na-1118+1119 do zajezdni R-2 Praga. Oryginalne malowanie wagonów 105Na stacjonujących w zajezdni R-2 "Praga" widać na poniższym zdjęciu z 23 września 1992 roku. Osoby bardziej spostrzegawcze mogą zauważyć również oryginalne umiejscowienie herbu i numerów taborowych: na ścianie tylnej oraz bocznej nad drugim wózkiem.


Począwszy roku 1984 do Warszawy trafiały kolejne partie wagonów 105Na. Pierwszy ze składów nowych wagonów 105Na-1100+1101 prezentowałem przy okazji opisu zajezdni "Wola". Ciekawa była dostawa z roku 1985. Do Warszawy dotarły wagony o numerach taborowych z zakresu od 1120 do 1157.  W tej grupie znalazły się wagony 105Na-1128 oraz 1129. Były to wagony, które opuściły Konstal z numerami fabrycznymi 1999 (1128) oraz 2000 (1129). Ten jubileusz producent uczcił ozdabiając oba wagony specjalnymi wzorkami z napisami informującymi o tym fakcie. Wagony wyróżniały się również białymi obudowami reflektorów przednich. Podobnie pomalowane były dwa wagony tyrystorowe 106N, które wyprodukowano jako 2001 i 2002 wagon w Konstalu. One również trafiły do Warszawy. W 1987 roku przy okazji naprawy wagony straciły okolicznościowe malowanie. Wagon 1129 już nie istnieje. Został skreślony ze stanu Tramwajów Warszawskich 1 września 2015 roku.



Wspomniany już wagon 1138, który przybył w ramach tej samej dostawy jako pierwszy otrzymał odsuwane okno po lewej stronie kabiny motorniczego. Wcześniej była w tym miejscu pełna szyba identyczna jak po prawej stronie. Poniżej skład 105Na-1158+1138 widoczny od lewej strony.


W trakcie kolejnych dostaw pojawiały się tego rodzaju zmiany. W dostawie z roku 1990 począwszy od wagonu 105Na-1303 zamontowano dwa pełne okna, które są wyjściami bezpieczeństwa. W razie niebezpieczeństwa wyciągnięcie gumowej uszczelki pozwala wypchnąć szybę i wyjść z wagonu przez okno. Z czasem w trakcie napraw okresowych takie okna pozakładano we wszystkich wagonach 105Na. Zmieniały się też oprawy przednich reflektorów. W wagonach 105N oprawa obejmowała oba reflektory i kryła gniazda sterowania wielokrotnego. W wagonach 105Na gniazda montowano na ścianie pod oknem przednim. Wobec tego oprawy podzielono na dwie. Początkowo były to kratki, jednak począwszy od wagonu 105Na-1227 zastosowano gładką lekko wklęsłą oprawę. Takie oprawy w styczniu 2010 roku posiadał wagon 105Na-1233.

Kilka lat temu zaczęto wzorem innych miast rezygnować z oryginalnych opraw montując reflektory bezpośrednio w ścianie czołowej (tzw. "wyłupy"). Po upadku "Zelmotu" i w związku z tym zaprzestaniu produkcji tej wersji okrągłych reflektorów wszystkie wagony 105Na oraz wersje pochodne otrzymały w trakcie napraw reflektory prostokątne.
Ostatnim wagonem typu 105Na jaki dotarł do Warszawy był 105Na-1378 (Konstal 3166/1992). Zakłady w Chorzowie opuścił w lutym 1992 roku. W Warszawie został wpisany na stan 16 marca 1992 roku. Kolejne wagony jakie docierały do Warszawy należały już do kolejnych zmodernizowanych coraz bardziej podtypów z rodziny 105N. Warszawa sprowadziła z Konstalu 281 nowych fabrycznie wagonów 105Na. Tematem składów zestawionych z trzech wagonów zajmę się innym razem, jednak warto zauważyć kilka kwestii związanych z tym zagadnieniem.
Po próbach i przymiarkach w październiku 1977 na linię 36 wyjechały pierwsze składy trzywagonowe. Głównie były to 13N z zakładu Mokotów. Wkrótce pojawiły się też trzywagonowe składy z Woli, które obsługiwały 36 oraz 14. Jednak nie trwało to długo i skończyło się w 1979 roku. Od  tego czasu składy trzywagonowe zestawiano wyłącznie z wagonów 13N. Taka sytuacja trwała do drugiej połowy lat 80. Mniej więcej jesienią 1986 roku zakład "Praga" zestawił ze swoich wagonów 105Na dwa składy trzywagonowe. Były to 105Na-1140+1141+1145 oraz 105Na-1142+1143+1144. W późniejszym czasie w miarę kolejnych dostaw wagonów zestawiono kolejne trzy składy 105Na do obsługi linii 4. Większą ilość trzywagonowych składów 105N/Na zestawiono w 1989 roku, gdy otwarto dla ruchu tramwajowego Aleje Jerozolimskie oraz Most Poniatowskiego. Z składów trzywagonowych zrezygnowano w połowie lat 90. XX wieku. Wówczas wszystkie wagony zestawiono w składy dwuwagonowe. W ostatnich latach powrócono do składów trzywagonowych, jednak w ograniczonym stopniu, do obsługi linii 31, która zapewnia dojazd do biurowego zagłębia na terenie Służewca Przemysłowego. Obecnie jest sześć takich składów. W dwóch składach można napotkać wagony które w końcu lat 80. XX wieku obsługiwały w tego typu zestawieniu linię 4. Są to wagony 105Na-1194 oraz 1195. Obecnie można je napotkać w zestawieniach: 105Na-1184+1185+1194 oraz 1122+1123+1195. Poniżej skład 105Na-1184+1185+1194 wyjeżdżający z zakładu Mokotów na linię 31. Taka trasa obowiązywała w związku z kolejnym etapem przebudowy skrzyżowania Wołoskiej i Woronicza.


Od czasu zakończenia dostaw do Warszawy wagony 105Na przeszły wiele różnych zmian i modernizacji. Ich obecny wygląd i stan jest odległy od tego w jakim opuszczały Konstal.
Wprowadzenie nowego typu tramwajów wiąże się często z wycofaniem innego, starszego. Wagony 13N zajęły miejsce wszystkich wagonów klasycznych oprócz wagonów K. W 1975 roku sprowadzenie stu wagonów 105N było okazją do wycofania leciwych już wówczas wagonów K. W 1984 roku początek dostaw wagonów 105Na z Konstalu stał się przyczyną likwidacji najbardziej zużytych wagonów 13N, które kasowano w miarę kolejnych dostaw 105Na a potem kolejnych pochodnych wersji z tej rodziny. Jednak ostateczne wycofanie 13N stało się za sprawą zamówienia większej ilości wagonów 120Na Swing" z Pesy w Bydgoszczy. Swingi zastąpiły też wagony 105N/Na z dostawy z lat 1975/76, oraz niektórych wagonów 105Na z lat 80. XX wieku. Obecne dostawy wagonów 128N "Jazz Duo" oraz z trudem rozpoczynające się 134N pochodzące również w rodziny "Jazz" jest okazją do likwidacji większości wagonów 105Na z lat 80. XX wieku. 105Na nie znikną całkowicie z ulic Warszawy, jednak planowane już teraz na kolejne lata dostawy taboru będą okazją do likwidacji kolejnych wagonów typu 105Na.
Poniżej skład 105Na-1344+1343 z 1991 roku.



Ciekawostką jest, że obecna produkcja zakładów w Bydgoszczy starających się zrealizować kilka zamówień na nowy tabor tramwajowy w krótkim czasie przypomina produkcję wagonów 105Na w latach 80. XX wieku. W latach 1984-88 rocznie Konstal opuszczały średnio 204 wagony. Różnicą jest jednak to, że wagony 105Na dla poszczególnych miast różniły się tylko szczegółami, natomiast obecnie każde miasto zamawia wagony o znacznych różnicach w wyposażeniu czy aparaturze. Dlatego też wagony 105Na oraz 805Na (na tor 1000mm) były chyba ostatnią znormalizowanym typem wagonów dla miast w Polsce posiadających sieci tramwajowe.




  • DST 11.56km
  • Czas 00:44
  • VAVG 15.76km/h
  • VMAX 28.70km/h
  • Temperatura 17.4°C
  • Podjazdy 17m
  • Sprzęt ??? [Singel]
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kościelna dyplomacja w alei Szucha

Czwartek, 6 listopada 2014 · dodano: 14.10.2015 | Komentarze 2

Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - Polna - Waryńskiego - Pole Mokotowskie - Banacha - WUM -- WUM - Banacha - Pole Mokotowskie - Batorego - Waryńskiego - Skolimowska - Chocimska - Klonowa - pl. Unii Lubelskiej - al. Szucha - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - pl. Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska

Tym razem zainteresowałem się niewielkim pałacykiem ulokowanym przy alei Szucha 12, który nieraz mijam jadąc tą ulicą. O budynkach przy drugiej stronie tej ulicy, mniej więcej na przeciwko dzisiaj prezentowanego pisałem 21 marca 2014 roku.
Aby napisać o lokatorach budynku pod numerem 12 trzeba się cofnąć do średniowiecza. Wówczas to papieże zaczęli delegować do kościołów lokalnych legatów, jako swoich przedstawicieli, niezależnych od władz lokalnych. Ich drugą funkcją było zwalczanie herezji.
Pierwszym legatem papieskim, jaki pojawił się w Polsce był obecny na zjeździe gnieźnieńskim Robert Oblacjonariusz. Funkcję nuncjusza w kościele powołano w XVI wieku. Pierwsza nuncjatura powołana została w Wenecji w roku 1500. W latach 1545-63 przeprowadzony został Sobór Trydencki, po którym aby lepiej reformować kościół ustanowiono wiele nuncjatur w różnych krajach. Nuncjusz jest wyłączony z pod jurysdykcji lokalnych władz kościelnych, na które ma wpływ poprzez przedstawianie papieżowi kandydatur na biskupów. Jest również przedstawicielem dyplomatycznym Stolicy Apostolskiej. W części krajów (również w Polsce) przyjęty jest zwyczaj, że nuncjusz jest dziekanem korpusu dyplomatycznego.
W Polsce pierwszy nuncjusz, a może dokładniej internuncjusz (a więc dyplomata niższego szczebla, odpowiednik posła) pojawił się w roku 1519. Był nim Zachariasz Ferreri. Swoją funkcję spełniał do roku 1521. Łącznie od tego czasu aż do dzisiaj wykaz obejmuje 72 nuncjuszy z przerwami od 1797 do 1918 oraz od 1939 do 1989 roku. Natomiast w roku 1555 odnotowujemy przysłanie do Polski nuncjusza z pełnymi uprawnieniami, którym był Luigi Lippomano.

Święta dyplomacja w alei Szucha
Święta dyplomacja w alei Szucha © oelka
Moim obiektem zainteresowania stała się siedziba nuncjuszy w Polsce. Przed zaborami wiadomo, że korzystali między innymi z pałacu arcybiskupów gnieźnieńskich w Skierniewicach a także z siedziby Konwiktu Teatynów w Warszawie przy ulicy Długiej 8/10, czy też w sąsiednim pałac Kleinpoltów przy Długiej 12/14, który również znajdował się w rękach tych zakonników.
Wraz z rozbiorami Polski skończyła się rola nuncjuszy. Zmiany przyniosła I wojna światowa. W 1918 roku do powstającego państwa polskiego papież Benedykt XV skierował wizytatora apostolskiego. Został nim ksiądz Ambrogio Damiano Achille Ratti. W czerwcu 1919 roku został biskupem, a wkrótce w związku z nawiązaniem stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską i Watykanem również pierwszym od 1797 roku nuncjuszem. W Warszawie ksiądz prałat Achille Ratti początkowo korzystał z gościny w pałacu arcybiskupów warszawskich gdzie jeden z apartamentów udostępnił mu arcybiskup Kakowski. Z tej gościny ksiądz Ratti korzystał do 6 czerwca 1918 roku. Następnie przeniósł się do plebanii kościoła św. Aleksandra przy ulicy Książęcej 21. Ten charakterystyczny neogotycki budynek powstał w latach 1900-1902 według projektu, którego autorem był Tomasz Saryusz-Bielski. Był to już drugi budynek plebanii parafii świętego Aleksandra po tym, jak w 1865 roku władze carskie skonfiskowały budynek plebanii znajdujący się pod numerem 23, z narożnikiem przy placu Trzech Krzyży. Pierwszy budynek powstał w latach 1841-44 według projektu Józefa Lessla, zbudowany pod kierownictwem Antonio Corazziego. Obecnie narożnik ten zajmuje współczesny biurowiec.


3 czerwca 1919 roku ówczesny papież Benedykt XV nadał mu godność biskupią. Kilka dni później, 6 czerwca 1919 roku biskup nominat został powołany na nuncjusza apostolskiego w Polsce. Uroczystość podczas której arcybiskup warszawski Aleksander Kakowski udzielił mu sakry biskupiej odbyła się 28 października 1919 r., w katedrze św. Jana.  Swoją funkcję dyplomatyczną pełnił w trudnym dla Polski okresie bitwy warszawskiej w sierpniu 1920 roku. Był jednym z dwóch dyplomatów obok ambasadora Turcji, który pozostał w Warszawie przez cały okres działań wojennych w 1920 roku. Pozostali przedstawiciele korpusu dyplomatycznego ewakuowali się bowiem na pewien czas do Poznania. Z rodzinnych wspomnień wiem, że arcybiskup Ratti bierzmował mojego dziadka. Nikt wówczas nie przypuszczał, że będzie to w niedalekiej już przyszłości kolejny... papież.
Wydarzenia jak na kościół potoczyły się błyskawicznie. Ratti został odwołany ze swojej funkcji 2 grudnia 1920 roku. Jednak swoją funkcję spełniał do 4 czerwca 1921 roku. Już 13 czerwca został arcybiskupem Mediolanu.  19 lipca 1921 roku otrzymał godność kardynała, a po śmierci Benedykta XV w czternastym głosowaniu 6 lutego 1922 roku został wybrany kolejnym papieżem przybierając imię Piusa XI.  Warto jeszcze dodać, że 10 lutego 1925 roku podpisał konkordat z Polską, a bullą Vixdum Poloniae unitas uregulował podział administracyjny kościoła w drugiej Rzeczypospolitej. W 1938 roku kanonizował bł. Andrzeja Bobolę. Sanktuarium tego świętego opisywałem na blogu 28 grudnia 2013 roku. Był też drugim po Ippolito Aldobrandinim (papież Klemens VIII) nuncjuszem w Polsce, który został wybrany później na tron piotrowy.
W Warszawie następcą Rattiego na stanowisku nuncjusza został Lorenzo Lauri pełniący urząd w latach 1921-1927. Początkowo również zamieszkał i pracował przy Książęcej. Kościół dążył do znalezienia większego i reprezentacyjnego obiektu dla nuncjatury. W tym celu ksiądz infułat Stanisław Adamski w 1924 roku nabył Maksymiliana i Tekli z Węgierków małżeństwa Jezierskich, za środki otrzymane od episkopatu i podarował nuncjaturze nieruchomość  przy alei Szucha 10. W późniejszym czasie nastąpiła zmiana numeracji i nuncjatura otrzymała numer 12. Aktu darowizny na rzecz nuncjatury dokonano 14 października 1924 roku. Lorenzo Lauri przeniósł się do nowej siedziby w grudniu 1924 roku. Budynek nuncjatury powstał zapewne w 1912 roku. Jako potencjalnych autorów projektu wymienia się A. Daniszewskiego lub E.Z. Ebera. Urzędujący od 24 grudnia 1936 roku nuncjusz - arcybiskup Filippo Cortesi planował rozbudowę budynku, poprzez nadbudowę piętra jednak nie doszło do tego ze względu na wybuch II wojny światowej. Po wybuchu wojny i wyjeździe nuncjusza budynkiem opiekował się salezjanin ksiądz Tadeusz Głąb. Już 6 września budynek został uszkodzony podczas jednego z bombardowań, potem również podczas kolejnych. Możliwe, że w takim stanie dotrwał do końca wojny. Niewątpliwie znalazł się na terenie dzielnicy niemieckiej, gdzie nikt z Polaków nie miał wstępu. Wiadomo jednak, że ks. Głąb pełnił swojej obowiązki aż do Powstania Warszawskiego.


Po zakończeniu wojny prymas Polski ks. kardynał August Hlond zdecydował się na odbudowę siedziby nuncjatury. Nowa władza nie podjęła utrzymywania stosunków dyplomatycznych z Watykanem, wobec czego w Warszawie nie było nuncjusza. Budynek został odbudowany i rozbudowany w latach 1947-48 według projektu Władysława Tomaszewskiego. W tym czasie uzyskał planowane już przed wojną drugie piętro. Ze względu na zniszczenia pałacu arcybiskupów warszawskich przy Miodowej następca prymasa Hlonda, arcybiskup Stefan Wyszyński począwszy od 14 lutego 1949 roku umieścił w budynku nuncjatury swoją rezydencję oraz Sekretariat Prymasa Polski. 3 lutego 1953 roku, po zakończeniu odbudowy siedziby przy Miodowej 17, tam właśnie przeniósł się zarówno prymas jak i jego sekretariat. Budynek nuncjatury pozostał w zarządzie Sekretariatu Prymasa Polski. Przybywający do Warszawy przedstawiciele Stolicy Apostolskiej podczas swojego pobytu mieszkali w budynku nuncjatury. Od 1966 roku budynkiem administrował ojciec Kazimierz Chudy, który do połowy lat 80. zdołał przeprowadzić remont budynku. Jego następca na stanowisku administratora stał się ksiądz biskup Marian Duś.
W 1989 roku po wyborach 4 czerwca 1989 i zmianie władzy Polska nawiązała ponownie w pełni oficjalne stosunki z Watykanem. Przeprowadzono wówczas remont i dostosowano budynek do potrzeb działalności nuncjatury. Prace zakończono wizytą Jana Pawła II w 1991 roku. Tak, by papież mógł podczas pobytu w Warszawie rezydować w nuncjaturze. Ze względu na to, że budynek był zbyt mały, w 1993 roku pozyskano sąsiednią działkę pod numerem 10. Przed wojną znajdowały się tam obiekty należące do Automobilklubu Polskiego. Po wojnie działka była przez wiele lat niezabudowana. W ten sposób budynek nuncjatury został powiększony niemal dwukrotnie, według projektu Bogdana Cioka oraz Tomasza Żemły. Prace zakończono w 1998 roku. Budynek otrzymał między innymi nową kaplicę. Wyposażenie dotychczasowej trafiło do parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Szczawie.
Po 1989 roku budynek przy alei Szucha stał się miejscem zamieszkania i pracy dla dwóch nuncjuszy. Pierwszym był arcybiskup Józef Kowalczyk, który co jest niezbyt częste nie był obcokrajowcem. Swoją funkcję spełniał od 26 sierpnia 1989 do 8 maja 2010 roku.
Jego następcą od 30 czerwca 2010 roku do dnia dzisiejszego jest arcybiskup Celestino Migliore.
Zwyczajem przyjętym przez obu współczesnych nam nuncjuszy był i jest udział oraz przewodniczenie nabożeństwom wielkopiątkowych w kościele Zbawiciela. Na terenie tej bowiem parafii znajduje się nuncjatura. O kościele Zbawiciela pisałem na blogu 27 kwietnia 2012 roku.




  • DST 34.57km
  • Teren 0.71km
  • Czas 01:42
  • VAVG 20.34km/h
  • VMAX 40.90km/h
  • Temperatura 13.7°C
  • Podjazdy 33m
  • Sprzęt ??? [Singel]
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pan z okienka

Wtorek, 4 listopada 2014 · dodano: 30.09.2015 | Komentarze 2

Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - Mokotowska - al. Armii Ludowej - Al. Ujazdowskie - Agrykola - Szwoleżerów - 29 Listopada - Czerniakowska - Suligowskiego - Podchorążych - Sielecka - Jazgarzewska - Sobieskiego - Beethovena - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów - działka - Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Wybrzeże Szczecińskie - Most Świętokrzyski - Wybrzeże Kościuszkowskie - Jaracza - Solec - al. 3 Maja - Kruczkowskiego - al. Bobkowskiego - Hoene-Wrońskiego - Hopfera - Agrykola - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - pl. Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - Pl. Konstytucji - Marszałkowska


Wieczorne powroty po ciemku mogą być źródłem ciekawych obserwacji. Dają możliwość zobaczenia takiego oto dżentelmena zastygłego w ciekawej pozie...

Model za oknem
Model za oknem © oelka

Zapewne nie miałbym okazji oglądać tego jegomościa gdyby nie hojność pani Eugenii Kierbedziowej. To nazwisko w Warszawie było i może być znane za sprawą inżyniera, generał-majora armii rosyjskiej Stanisława Kierbedzia. W Warszawie to nazwisko zawsze chyba będzie się kojarzyć z projektem i budową w latach 1859-64 stałego mostu przez Wisłę, którego z czasem został patronem. Eugenia była jego córką. Urodziła się w Petersburgu w 1855 roku. Za mąż wyszła za... Stanisława Kierbedzia. Nie ojca lecz stryjecznego brata, syna Hipolita, który był rodzonym bratem ojca Eugenii. Takie małżeństwa zdarzały się w tamtym czasie. Wystarczy wspomnieć Aleksandra Głowackiego znanego głównie pod pseudonimem Bolesława Prusa, który ożenił się z Oktawią będącą jego kuzynką ze strony matki.
Powróćmy jednak do Eugenii Kierbedziowej. Być może za sprawą ojca i jego niemałego majątku stała się filantropką. Tu warto wspomnieć, że ojciec ze swoich pieniędzy zakupił bratu choremu na gruźlicę willę w Senigalii koło Ankony we Włoszech. Eugenia w 1909 roku poszła w ślady stryja a równocześnie teścia i również wyemigrowała do Włoch. W Warszawie pozostawiła po sobie dwa bardzo trwałe ślady. Są nimi ufundowane przez nią siedziby Biblioteki Publicznej miasta stołecznego Warszawy przy Koszykowej, a drugim jest gmach Szkoły Sztuk Pięknych przy Wybrzeżu Kościuszkowskim.
Początków nauczania związanego ze sztuką należy szukać w roku 1816, gdy na Uniwersytecie Warszawskim powstał Oddział Sztuk Pięknych. Jednak ta możliwość zniknęła wraz z likwidacją uczelni po powstaniu listopadowym. W 1844 roku powstała Szkoła Sztuk Pięknych powiązana potem z Gimnazjum Realnym. Koniec tym razem nastąpił po powstaniu styczniowym. Kolejna reaktywacja nastąpiła w roku 1904. W 1932 roku została przekształcona w Akademię Sztuk Pięknych. Nam współcześnie ta uczelnia kojarzy się z Krakowskim Przedmieściem 5 i pałacem Czapskich (Sieniawskich, Krasińskich, Raczyńskich).
Powołana w 1904 roku Szkoła Sztuk Pięknych początkowo wynajmowała pomieszczenia przy Wierzbowej 8 oraz Hożej 35.
Nowy gmach przy Wybrzeżu Kościuszkowskim powstał w latach 1911-14 według projektu Alfonsa Graviera. Z tym architektem spotkaliśmy się na ulicy Hożej, gdzie mieściła się szkoła budowlana. O szkole przy Hożej pisałem 10 października 2014 roku. W 1925 roku gmach był przebudowywany. Kolejną przebudowę według projektu Bohdana Pniewskiego budynek szkoły przeszedł w roku 1934. W latach 30. na terenie ASP, wzdłuż Wybrzeża Kościuszkowskiego zbudowano pawilon dla spółdzielni artystów "Ład", produkującej  meble oraz różne elementy wyposażenia wnętrz projektowane przez znanych artystów. Po 1945 roku budynek ASP został przekazany sąsiadom z Elektrowni Powiśle najpierw dla administracji i Technikum Elektromechanicznego. Jednak już w latach 1952-53 na podstawie projektu Czesława Knothe przeprowadzono przebudowę dla domu kultury "Energetyk". W latach 70. XX wieku Akademii Sztuk Pięknych udało się odzyskać gmach na Powiślu.


Po latach ASP zrobiło się za ciasno. Konkurs na projekt nowego gmachu w 2008 roku wygrała pracownia JEMS Architekci. Projekt przygotowali Ola Targońska, Jan Damięcki, Marek Moskal i Maciej Miłobędzki. Konkurs architektoniczny na nowy projekt wygrało w 2008 roku cenione biuro JEMS Architekci.
Nowy budynek powstał w miejscu pawilonu zbudowanego w latach 30. XX wieku dla spółdzielni "Ład". Otwarcie nowego gmachu miało miejsce 8 października 2014 roku.


Gipsowy jegomość stał w pierwszym oknie po lewej stronie na dolnej kondygnacji. Chyba jednak udał się w inne miejsce, gdyż na powyższym zdjęciu wykonanym w znacznie bliższym do dzisiejszego terminie, w tym oknie widać już coś zupełnie innego.