Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi oelka z miasteczka Warszawa Śródmieście. Mam przejechane 23730.98 kilometrów w tym 681.59 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.78 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 17514 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy oelka.bikestats.pl
  • DST 25.51km
  • Czas 01:21
  • VAVG 18.90km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 3.4°C
  • Podjazdy 15m
  • Sprzęt ??? [Singel]
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsze życie Chełmżyńskiej czyli Zdobycz Robotnicza

Niedziela, 2 marca 2014 · dodano: 08.03.2014 | Komentarze 7

Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - Krzywickiego - Koszykowa - Lindleya - Żelazna - Pereca - Waliców - Chłodna - Biała - Ogrodowa - Żelazna - Nowolipie - al. Jana Pawła II - Broniewskiego - Perzyńskiego - Schroegera - Płatnicza - Szepietowska - Daniłowskiego - Starej Baśni - Broniewskiego - Literacka - al. Obrońców Grodna - al. Prymasa Tysiąclecia - Aleje Jerozolimskie - Kopińska - Szczęśliwicka - Barska - pl. Narutowicza - Filtrowa - Krzywickiego - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska


Chełmżyńska współczesnym mieszkańcom Warszawy kojarzyć się może z Kawęczynem, jako ulica prowadząca od ulicy Marsa w stronę Ząbek przez Kawęczyn. Jest to już drugie życie tej ulicy. Pierwsze było zupełnie gdzie indziej.
Pod pewnymi względami zatoczyliśmy krąg. Jednym z problemów Warszawy lat 20. było przeludnienie małych mieszkań w Warszawie. Dodać warto, że carskie obostrzenia z końca XIX wieku związane z ograniczeniami w zabudowie terenów dokoła ówczesnego miasta dodatkowo ograniczały ruch budowlany. Ze względu na sąsiedztwo Cytadeli i pierścienia fortecznego (ślady którego pokazywałem 7 maja 2012 roku), praktycznie na terenie obecnego Żoliborza nie było możliwości zbudowania żadnego trwalszego obiektu. Zmiana podejścia armii carskiej do umocnień w początkach XX stulecia znosząca część tych obostrzeń nie zdążyła przed wybuchem I wojny światowej zmienić krajobrazu Żoliborza i Bielan. W latach 20. cześć środowisk wrażliwych społecznie, szczególnie związanych z ówczesną Polską Partią Socjalistyczną chciały jakoś zaradzić problemom mieszkaniowym dotykającym uboższych i przybywających w poszukiwaniu pracy do Warszawy. Tak się narodziła idea budowy osiedla, które przetrwało do dzisiaj w znacznie lepszym stanie niż dom na zdjęciu poniżej, który od dobrych kilku lat nie może doczekać się końca remontu. Kiedyś Anchor, w czasach gdy aktywnie udzielała się na bikestats umieściła bardzo podobne zdjęcie i od tego czasu nic się tu chyba nie wydarzyło. Dom ten znajduje się właśnie przy dawnej Chełmżyńskiej.

Płatnicza czyli Chełmżyńska, Chełmżyńska czyli Zdobycz Robotnicza
Płatnicza czyli Chełmżyńska, Chełmżyńska czyli Zdobycz Robotnicza © oelka

Pora może wyjaśnić, że tytułowa Chełmżyńska znajdowała się na Bielanach. Nie sposób natomiast na tych planach znaleźć ulicę Płatniczą. Pojawia się w miejsce dotychczasowej Chełmżyńskiej po roku 1951, gdy po znacznej zmianie granic w Warszawie znalazł się również Kawęczyn. 
Skoro socjaliści postanowili budować mieszkania, to stworzona przez nich spółdzielnia otrzymała odpowiednio lewicową nazwę "Zdobycz Robotnicza". Ówczesne Bielany leżące tuż przy granicy Warszawy gwarantowały tanie grunty, należące w tym czasie do skarbu państwa.
Budowę domów zaprojektowanych przez Janusza Dzierżawskiego, budowanych od 1928 roku prowadzono systemem gospodarczym. Cześć prac wykonywali sami spółdzielcy, którym za część godzin na budowie płacono, a część zaliczano na rzecz spłaty kredytu. Jednak koniec lat 20. czasy Wielkiego Kryzysu nie były dobrym momentem na taką inwestycję. Do tego podobno wśród personelu spółdzielni znalazły się też osoby żyjące "na skróty". Z placów budowy znikały materiały budowlane, a w kasie spółdzielni też nie wszystko było w porządku. W efekcie nastąpiły problemy ze spłatą pożyczki wziętej przez spółdzielnię. Członkowie będący w znacznej części robotnikami dotkniętymi przez kryzys, również nie byli w stanie pokryć zadłużenia. W efekcie w 1931 roku Sąd Okręgowy na wniosek jednego z wierzycieli, Związku Spółdzielni Spożywców RP rozwiązał spółdzielnię, co wiązało się z wyprzedażą jej majątku na czele z nieruchomościami. Wówczas zaprotestowała część mieszkańców, angażując do sprawy uznanych adwokatów, specjalistów od prawa cywilnego. Okazało się bowiem, że znaczna część osiedla stała się "Zdobyczą" ale już niekoniecznie "Robotniczą". Domy i mieszkania od rodzin robotniczych przejmowali bowiem ludzie znacznie lepiej uposażeni, których stać było na dobrych prawników.
Pomysły mieszkań dla ubogich poniosły w przedwojennej Warszawie klęskę. Ciekawe, że do znacznego ograniczenia głodu mieszkaniowego przyczyniły się przepisy ułatwiające budowę znacznie droższych lokali dla osób dobrze sytuowanych. Podstawą tego stała się ustawa z 24 marca 1933 (Dz.U. 1933 nr. 22 poz 173) roku pozwalająca obniżyć podatek dochodowy o kwotę zainwestowaną w budownictwo mieszkaniowe. Przepis ten był żartobliwie nazywany "Lex E. Wedel" od właścicieli fabryki słodyczy na Kamionku, którzy korzystając z tych zapisów wznieśli luksusową kamienicę na rogu Puławskiej i Madalińskiego. Niemniej w końcu lat 30. mieszkań już nie brakowało, w związku z czym ceny powoli zaczynały spadać. O tych drogich domach powstających na podstawie "Lex E. Wedel" pisałem 2 maja 2013 roku, prezentując wykwintne budynki przy alei Przyjaciół w południowym Śródmieściu.
Zrujnowany budynek z pierwszego zdjęcia stanowi część kolonii przy obecnej Płatniczej o numerach od 17 do 32. Poniżej domy po parzystej stronie do numeru 32 utrzymane w całkiem dobrym stanie.


Podobne zespoły domów stanęły również dalej na północ pomiędzy placem Konfederacji i ulicą Kasprowicza.
Płatnicza, czyli dawna Chełmżyńska jest też jedną z nielicznych ulic, gdzie utrzymały się latarnie gazowe. Te na Płatniczej są zgodne ze wzorem z roku 1856. Identyczne znajdują się na Agrykoli ( tu na blogu zabłysły 17 grudnia 2011 roku). Przedwojenna Chełmżyńska powstała w latach 20. XX wieku nie była zapewne ich pierwszą lokalizacją. Miasto w tym czasie będąc w konflikcie z właścicielami elektrowni (o elektrowni pisałem ostatnio 18 lutego), a równocześnie mając w ręku gazownie, dość chętnie oświetlało część mniej ważnych ulic gazem. Czego przykładem może być również niewielka ulica Jezierskiego na Powiślu, gdzie zachowały się latarnie według wzoru z roku 1935. Pokazywałem je 4 czerwca 2011 roku. Latarnie gazowe obu wzorów były dość licznie reprezentowane na Bielanach. Poniżej jedna z zachowanych latarń, w tle budynek numer 50. Ostatni, jaki przy wówczas Chełmżyńskiej powstał przed wybuchem wojny. Zaprojektował go Stanisław Czerny.


Pokazuję ulicę Płatniczą od tyłu. Jest to bowiem ulica jednokierunkowa z kierunkiem ruchu z północy na południe. Na jej środku trafia się na Plac Konfederacji. Czyli miejsce, wyglądające niemal jak rynek małego miasteczka. W głębi widoczny półkolisty blok wzniesiony przez "Zdobycz Robotniczą" przy Schroegera 72. Jego zdjęcie z innej strony placu prezentuje "Stolica" nr. 12/2009 z bardzo ciekawym komentarzem Jarosława Zielińskiego. Projektował go tak jak większość budynków "Zdobyczy" Janusz Dzierżawski. Budynek w chwili upadku spółdzielni był ukończony w stanie surowym. Wykupiony przez hrabiego Henryka Towarnickiego i Borysa Bielajewa ukończony został po 1935 roku. 


Na budynku przy placu Konfederacji 52 znajduje się zachowana latarnia z numerem i stara tablica z czasów zanim powstał MSI. Zbliżenie takiej latarni pokazałem 13 maja 2013 roku, gdy jechałem Wałem Miedzeszyńskim w okolicach osiedla Las. Latarnia zachowała się też na budynku z pierwszego dzisiejszego zdjęcia przy Płatniczej 31.


Jeśli obejrzeć się do tyłu widać kościół św. Zygmunta. Była to jedna z tych świątyń, której budowa nie mogła ruszyć, gdyż władze Polski Ludowej stosowały różne metody, aby taką inwestycję uniemożliwić. Pierwsze zamierzenia budowy pojawiły się przed wojną, gdy już mieszkańcy tej części Bielan okrzepli po zmianach związanych z upadkiem "Zdobyczy Robotniczej". Komitet budowy kościoła powstał w 1936 roku. Bardziej energiczne działania podjęto w 1938 roku. Budowę nowej świątyni planowano na rok 1940. Z oczywistych powodów ta inwestycja nie doszła do skutku. Niemniej w czasie okupacji udało się uzyskać lokalizację przy placu Konfederacji. Tuż po wojnie zbudowano tu tymczasową kaplicę. Parafia pod wezwaniem św. Zygmunta została erygowana w 1951 roku. Dopiero w 1957 roku udało się lokalizację w obecnym miejscu. Władza jednak postawiła wymóg przeprowadzenia bardzo kosztownego dla parafii konkursu na projekt kościoła. Konkurs przeprowadzono w roku 1958. Przyznano dwie drugie i dwie trzecie nagrody, oraz wyróżnienia. Nie przyznano pierwszej nagrody. Władze archidiecezji zaleciły do realizacji projekt nr 30, który uzyskał jedną dwóch drugich nagród, autorstwa zespołu: Andrzej Dzierżawski, Dorota Karczewska, Teresa Kruszewska, Duszan Poniż, Jan Ziółkowski i Zbigniew Pawelski. Po poprawkach projekt złożono do zatwierdzenia w 1961 roku. Od tego momentu sprawa utknęła w urzędach państwowych. W 1973 roku nowym najpierw administratorem, a nastęnie proboszczem został ks. Ryszard Grygielko, wcześniej będący proboszczem parafii św. Jadwigi na Żeraniu (pokazałem ten kościół w wpisie z 27 lipca 2013). Po różnych zabiegach kolejnych proboszczów, udało się uzyskać zgodę w 1974 roku. Nowe warunki zabudowy wymagały nowego projektu, który przygotowali Zbigniew Pawelski i Duszan Poniż, biorący udział w przygotowaniu poprzedniego projektu z 1958 roku. Jednak do przełomu trzeba było czekać jeszcze dwa lata, do wiosny 1976. Prace przy budowie ruszyły w maju 1976 roku.


Wmurowanie kamienia węgielnego odbyło się 18 maja 1978 roku. Wiernym został udostępniony 8 grudnia 1980 roku.  W 1982 roku rozebrano wzniesioną tuż po wojnie drewnianą kaplicę i przekazano na potrzeby nowo tworzącej się parafii na Gocławiu. Miałem okazję poznać już w latach 90. jedną z osób zaangażowaną wcześniej w budowę kościoła św. Zygmunta. Parafianie z Bielan włożyli bardzo dużo pracy w tę świątynię. Trzeba przyznać, że jak na dość trudny koniec lat 70. ten kościół powstał wręcz ekspresowo.
Na koniec przypomnę jeszcze, że nie tak daleką okolicę ale zabudowaną już po wojnie prezentowałem 2 sierpnia 2012 roku, pokazując ulicę Podczaszyńskiego. Zapewne za jakiś czas znów powrócę na Bielany.





Komentarze
oelka
| 16:28 wtorek, 18 marca 2014 | linkuj anchor - Tam się nic na razie nic nie dzieje. Jak się nie znajdzie jakiś żarłoczny inwestor-kombinator to i za kilka lat pod numerem 31 może tkwić malownicza ruina.
Kościół, na pewnym etapie starań o działkę miał mieć swoje miejsce przy alei Zjednoczenia, gdzie spora świątynia lepiej by pasowała.

lavinka - Może przypomnę jeszcze, że pisząc o latarniach napisałem, że "są zgodne ze wzorem z roku 1856". Tak więc mogą być oryginalne, a mogą być kopie z lat 90. co by mnie nie zaskoczyło, gdyż u nas często zabytki techniki naprawia się poprzez zrobienie kopii i wysłanie oryginału na złomowisko. A mogą też być składakami nowych i starych części.
Co do Zielińskiego, to dla mnie jest to jedno ze źródeł. Nie jedyne. W Atlasie Architektury cześć błędów jest łatwa do wyłapania, jeśli na przykład autor zwiększył na jednej z kamionkowskich posesji ilość poprzecznych oficyn z jednej do dwóch.
Z latarniami jest trudniej, bo jak to jest z literaturą na temat zabytków techniki informacji jest mało, albo w cale.
Nie da się ukryć, że w okresie od 1983 do 2006 można było wymienić latarnie czy same oprawy nawet kilka razy.
W przypadku pastorałów cześć tych oryginalnych posiada widoczne bloki mechanizmu do opuszczania opraw, czego raczej nie mają współczesne kopie.

Jeśli zaś chodzi o autorów, to jeszcze trudniejszym od Zielińskiego jest Pokropiński piszaćy o kolejach wąskotorowych. Wiadomo, że błędów jest u niego sporo. Ale, że wydobył z PKP sporo dokumentacji, której nikt inny nie ma, nie sposób stwierdzić co jest u niego prawdą, a co nie.
anchor | 06:24 wtorek, 11 marca 2014 | linkuj Zdjęcie ruiny na Płatniczej faktycznie wygląda znajomo. Czyli zdążyłeś ją zobaczyć, wcale się ku temu nie spiesząc ;]. Okropny jest ten kościół. Strasznie zakłóca okolicę, w słoneczny dzień irytuje nawet jego cień...
lavinka z nielogu | 10:02 niedziela, 9 marca 2014 | linkuj Nie traktowałabym Zielińskiego jako autorytetu, w jego książkach jest masa błędów niestety i tu trzeba bardziej sięgać do rzetelniejszych źródeł. Co nie zmienia faktu, że obecne latarnie gazowe to repliki, a nie latarnie zabytkowe. BTW sama pamiętam te ulice bez latarń gazowych z dzieciństwa, mieszkałam w okolicy i bywałam na spacerach, więc ostatnie musieli skasować w okolicy 1983-85 roku (tych z lat 70 nie mam szans pamiętać). Co mi przypomina, że dużo ludzi myśli, że latarnie przy Lasku Lindego są zabytkowe (te elektryczne, ale stylizowane na stare), podobnie zresztą jak połowa elektrycznych pastorałów w centrum (co ciekawe część z nich jest rzeczywiście zabytkowa, ale na pierwszy rzut oka są nie do odróżnienia po remoncie, dopiero drobiazgi o tym świadczą).
oelka
| 23:35 sobota, 8 marca 2014 | linkuj Co do elektrowni.
Problem Warszawy z dostawcami energii krył się w niekorzystnych umowach zawartych przez carską administrację. Z gazownią poszło łatwiej, gdyż jako własność niemiecka (Towarzystwo Gazowe z Dessau) zostało na mocy traktatu wersalskiego przejęte przez państwo i w 1925 roku przekazane Warszawie. Dzięki czemu miasto mogło bez żądnych problemów prowadzić rozwój sieci według swoich potrzeb. Samo też ustalało stawki opłat za gaz.
Gorzej było z elektrownią, gdzie po wycofaniu się Niemców i zakończeniu ich zarządu przymusowego Towarzystwo Elektryczne (Compagnie d’Éléctricité de Varsovie Société Anonyme) nie powróciło natychmiast do swojego zakładu. Wobec tego elektrownia posiadała zarząd państwowy do 1924 roku, kiedy to Towarzystwo powróciło do zarządzania elektrownią i co gorsza wypowiedziało dopiero co zmienioną koncesję. W efekcie do 1936 roku ciągnął się spór z arbitrażem międzynarodowym włącznie. W końcu w 1936 roku sąd anulował koncesję i miasto przejęło elektrownie. Ugodę finansową zawarto tuż przed wybuchem II wojny światowej. Z tego powodu dla przykładu do drugiej połowy lat 30. nie próbowano wykorzystać elektrowni z Powiśla do zasilania sieci trakcyjnej tramwajów.
Miasto dążyło też do rejonizacji oświetlenia, stąd duża ilość latarń gazowych np. na Powiślu i równoczesny ich brak na Górnym Mokotowie.

meteor2017 - dane statystyczne dla roku 1914 mają spory rozrzut i podają ilość latarni elektrycznych wahając się od 585 do 873. Podczas gdy w 1913 miało ich być 867. Być może, że 585 to liczba czynnych lamp. W następnych latach było jeszcze gorzej. Fatalnie wyglądały lata 1916 - 269 czynnych lamp; 1920 - 226; 1921 - 285. Potem było już lepiej. Szczególnie w 1924 roku, gdy czynnych było 902 latarnie.
oelka
| 23:34 sobota, 8 marca 2014 | linkuj lavinka - Na Chełmżyńskiej początkowo faktycznie były lampy elektryczne. To zdjęcie do którego podajesz odnośnik pojawia się też w piątym tomie "Korzeni Miasta" Kasprzyckiego, ale też z uwagą, że potem z oświetlenia elektrycznego zrezygnowano.
Zanim tu napisałem o latarniach gazowych zweryfikowałem je jeszcze ze spisem w "Latarniach Warszawskich" Zielińskiego. Gdzie znajduje się aneks z zestawieniem zabytkowych latarni z roku 1983, zweryfikowany w 2006 roku.
Według tego zestawienia na Bielanach w 1983 roku latarnie gazowe znajdowały się na ulicach: Cegłowskiej (24 szt.), Granowskiej (7szt.), Płatniczej (27szt.) i Szaflarskiej (5szt).
Znaczną liczbę latarń gazowych zlikwidowano na przełomie lat 60 i 70 XX wieku.
Ulicy Zuga w spisie brak. Chociaż w książce Zieliński zamieścił zdjęcie z 1963 roku, z latarniami według wzoru z 1856 roku w okolicy skrzyżowania Zuga z al. Zjednoczenia. Co bardzo prawdopodobne zostały skasowane w latach 60. lub 70.
meteor2017
| 20:32 sobota, 8 marca 2014 | linkuj E tam jedna z pierwszych, to też chyba jakaś miejska legenda ;-) Nie podam ci dokładnych danych, ale np. według artykuliku z listopada 1914 o ograniczeniu oświetlenia miejskiego z powodu braku węgli, elektrownia wyłączyła część latarni łukowych na ulicach, a konkretnie wyłączyła ich 230... ile ich wtedy było dokładnie nie powiem, ale na pewno ponad te 230 (myślę że co najmniej dwa razy tyle, licząc bardzo ostrożnie).
lavinka
| 20:13 sobota, 8 marca 2014 | linkuj No znów. Tam nigdy nie było latarni gazowych! Ulica Chełmżyńska była jedną z pierwszych zelyktryfikowanych ulic w Warszawie! W tamtych czasach odchodzono od gazu do elektryczności. Gazówki stały w okolicy placu, ale na pewno nie tu.
Zrobiono je dla picu w latach 90, ale nie na Płatniczej, ale bodaj na Kleczewskiej. Kaprys mieszkańców. Niestety było strasznie ciemno i mieszkańcy postanowili wrócić do elektrycznych. I wtedy zgłosili się mieszkańcy Płątniczej, że oni wezmą te gazówki. I wzięli. Potem wiele lat później zrobiono gazówki na Zuga (jeszcze pamiętam w podstawówce, jak były tam elektryczne). To zwykły bajer dla turystów, repliki, żadne tam stare latarnie :)

Elektrownia na Powiślu byłą otwarta w 1904 :)

Na dowód fotka z 1932 roku, słupy elektryczne jak byk!
http://lh5.ggpht.com/paulina.szmit/SKNVI5-SDHI/AAAAAAAAXE4/CTTwh2le4tY/s800/P7250029.JPG

http://warszavka.bloog.pl/id,3626165,title,-Bielany-w-dawnej-Fotografii-wystawa-,index.html
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wajaj
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]