Info
Ten blog rowerowy prowadzi oelka z miasteczka Warszawa Śródmieście. Mam przejechane 23730.98 kilometrów w tym 681.59 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.78 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 17514 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Kwiecień2 - 5
- 2015, Marzec8 - 7
- 2015, Luty3 - 7
- 2015, Styczeń4 - 4
- 2014, Grudzień6 - 17
- 2014, Listopad10 - 37
- 2014, Październik13 - 25
- 2014, Wrzesień17 - 34
- 2014, Sierpień9 - 26
- 2014, Lipiec16 - 45
- 2014, Czerwiec13 - 43
- 2014, Maj12 - 37
- 2014, Kwiecień12 - 29
- 2014, Marzec9 - 23
- 2014, Luty8 - 12
- 2014, Styczeń6 - 6
- 2013, Grudzień8 - 40
- 2013, Listopad9 - 20
- 2013, Październik11 - 25
- 2013, Wrzesień17 - 51
- 2013, Sierpień12 - 31
- 2013, Lipiec10 - 25
- 2013, Czerwiec11 - 36
- 2013, Maj13 - 61
- 2013, Kwiecień11 - 31
- 2013, Marzec7 - 46
- 2013, Luty5 - 22
- 2013, Styczeń4 - 32
- 2012, Grudzień5 - 26
- 2012, Listopad11 - 58
- 2012, Październik12 - 32
- 2012, Wrzesień15 - 44
- 2012, Sierpień25 - 62
- 2012, Lipiec28 - 56
- 2012, Czerwiec25 - 26
- 2012, Maj25 - 55
- 2012, Kwiecień14 - 27
- 2012, Marzec12 - 38
- 2012, Luty5 - 32
- 2012, Styczeń6 - 36
- 2011, Grudzień25 - 37
- 2011, Listopad29 - 30
- 2011, Październik26 - 12
- 2011, Wrzesień26 - 11
- 2011, Sierpień24 - 24
- 2011, Lipiec22 - 20
- 2011, Czerwiec24 - 17
- 2011, Maj29 - 28
- 2011, Kwiecień25 - 23
- 2011, Marzec3 - 0
- 2011, Luty4 - 5
- 2011, Styczeń4 - 2
- 2010, Listopad10 - 0
- 2010, Październik27 - 3
- 2010, Wrzesień23 - 3
- 2010, Sierpień17 - 0
- 2010, Lipiec28 - 4
- 2010, Czerwiec26 - 0
- 2010, Maj23 - 2
- 2010, Kwiecień24 - 0
- 2010, Marzec9 - 1
- 2010, Luty1 - 0
- 2010, Styczeń1 - 0
- DST 55.17km
- Teren 3.62km
- Czas 02:39
- VAVG 20.82km/h
- VMAX 40.40km/h
- Temperatura 10.2°C
- Podjazdy 66m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Leciała mucha... nad Placem Unii
Niedziela, 13 kwietnia 2014 · dodano: 16.04.2014 | Komentarze 5
Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - Mokotowska - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - Al. Ujazdowskie - Agrykola - Jazdów - al. Armii Ludowej - Solec - Czerniakowska - Zaruskiego - Most Łazienkowski - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Most Siekierkowski - Wał Zawadowski - Prętowa - Rosy - Wiechy - Rosochata - Przyczółkowa - Przekorna - Drewny - Przyczółkowa - al. Wilanowska - Sobieskiego - Belwederska - Spacerowa - Klonowa -
pl. Unii Lubelskiej - Polna - pl. Unii Lubelskiej - Klonowa - Belwederska - Al. Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska - Wilcza - Emilii Plater - Koszykowa - Piękna
Leciała mucha z Łodzi do Zgierza,
Po drodze patrzy: strażacka wieża,
Na wieży strażak zasnął i chrapie,
W dole pod wieżą gapią się gapie.
Mucha strażaka ugryzła srodze,
Podskoczył strażak na jednej nodze,
Spogląda - gapie w dole zebrali się,
Wkoło rozejrzał się - o, rety! Pali się!
Pożar widoczny, tak jak na dłoni!
Złapał za sznurek, na alarm dzwoni:
- Pożar, panowie! Wstawać, panowie!
Dom się zapalił na Julianowie!
Z łóżek strażacy szybko zerwali się -
Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
Na szczęście nic się nie pali. Nie jesteśmy ani w Łodzi, ani w Zgierzu, lecz przy placu Unii Lubelskiej w Warszawie. O placu Unii Lubelskiej pisałem już kilkukrotnie,
ostatnio 21 marca 2014 roku, gdy zajrzałem w nieodległą aleję Szucha. Od placu zaczyna się ulica Polna. Miejsce to od wielu lat związane jest ze strażakami. W czasie, gdy mój wiek dał się opisać za pomocą jednej cyfry, straż kojarzyła się z cytowanym w tym wpisie we fragmentach wierszem Jana Brzechwy "Pali się" i właśnie z budynkiem przy Polnej.
Jednak mucha lecąc nie napotka tu wieży ze śpiącym strażakiem, chociaż strażaków tu nie brakuje.
Straż z Polnej © oelka
Straży ogniowej specjalnie dotychczas okazji do prezentacji na blogu. Pokazała się tu jedynie 2 sierpnia 2012 roku Szkoła Główna Służby Pożarniczej. Jednak za nim zajmiemy się Polną trzeba się cofnąć do pierwszej połowy XIX wieku. Umiejętność rozpalenia ognia dla ludzi stała się przełomem w ich życiu, w czasach prehistorycznych. Ogień nie zabezpieczony może być przyczyną tragedii. Pierwszą jednostką specjalizującą się w gaszeniu pożarów stała się powołana przez cesarza Oktawiana Augusta w 6 r. p. Ch. Militia Vigilum. W Polsce pierwsza zawodowa straż pożarna powstała za sprawą marszałka Franciszka Bielińskiego 5 lutego 1752 roku w Ostrowie Wielkopolskim. Marszałek Bieliński jest nam bliski, przez posiadanie swojej jurydyki w okolicach ulicy Królewskiej i placu Dąbrowskiego. Jej porządkowanie stało się przyczyną do wyznaczenia ulicy Marszałkowskiej, zaczynającej się od placu Unii Lubelskiej.
Powróćmy jednak do straży. W Warszawie od 1614 roku gasili przedstawiciele poszczególnych cechów rzemieślników. Później zakup sprzętu, jak też wyznaczenie osób do gaszenia pożarów był w gestii władz miejskich, które utrzymywały do opieki nad sprzętem pożarniczym szprycmajstra, zwanego potem intendentem ogniowym.
Decyzję o powołaniu straży ogniowej podjęła Rada Administracyjna Królestwa Polskiego w grudniu 1834 r. Straż rozpoczęła działalność 1 stycznia 1836 roku.
- I Oddział - w dawnych koszarach Artylerii Konnej Gwardii na Nalewkach (ulica Nalewki 3),
- II Oddział - przy ulicy Senatorskiej na tyłach Ratusza (Pałacu Jabłonowskich),
- III Oddział - na Nowym Świecie 14.
- IV Oddział - na Pradze przy ulicy Petersburskiej /ob. Jagielońskiej/, od 1878 przy Spornej 2 (ob. Marcinkowskiego 2)
Nas najbardziej interesuje oddział numer III. Jak to już było wspomniane mieścił się przy Nowym Świecie 14. Dzisiaj to miejsce jest fragmentem jezdni Nowego Światu oraz zieleńcem pomiędzy Alejami Jerozolimskimi i Smolną.
W 1873 roku doszło do pierwszej przeprowadzki III oddziału straży, który od tej pory zajmował budynki przy
Nowym Świecie 6. Posesję tą wcześniej użytkowało Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności, które prowadziło tam Dom Sierot i Ochronkę Małych Dzieci. Budynek został dopasowany na potrzeby straży poprzez budowę stajni, wozowni i wieży obserwacyjnej. Obecnie jest to miejsce, gdzie rozpoczęła się budowa nowego biurowca, przy Nowym Świecie.
Budynek wraz z charakterystyczną wieżą, na której mógłby zgodnie z wierszem Brzechwy zasnąć strażak kontrolujący okolicę, przetrwał wojnę. Został rozebrany podczas budowy "Domu Partii" na przełomie lat 40 i 50 XX wieku. Nie służył już wówczas strażakom. W 1937 roku III odział Warszawskiej Straży Ogniowej przeniósł się do nowej siedziby przy ulicy Polnej 1. Od tego czasu aż do dzisiaj dawny III oddział, a obecnie
Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza nr. 3 zajmuje dolne kondygnacje budynku przy Polnej 1.
Straż jest gotowa w ciągu minuty.
Konia prowadzą - koń nie podkuty!
Trzeba zawołać szybko kowala,
Pożar na dobre się już rozpala!
Prędzej! Gdzie kowal?! To nie zabawka!
Dawać sikawkę! Gdzie jest sikawka?!
Z pompą zepsutą niełatwa sprawa.
Woda do beczki! Beczka dziurawa!
Trudno, to każdej beczce się zdarza.
Który tam?! Prędzej, dawać bednarza!
Zbierać siekiery, haki i liny!
Pali się w mieście już od godziny!
Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
Wreszcie strażacy szybko zebrali się,
Beczkę zatkali drewnianym czopem,
Jadą już, jadą, pędzą galopem.
Nie sądzę, by strażacy z Polnej mieli takie problemy, jak w wierszu. Trzeba przyznać, że straż, szczególnie zawodowa działa sprawnie. W XIX wieku III oddział wyróżniał się niebieskimi chorągiewkami i końmi o gniadym umaszczeniu. Do 1928 roku Warszawska Straż Ogniowa wykorzystywała konie do ciągnięcia wozów, którymi wyjeżdżała do akcji. Od 1928 roku używa już tylko samochodów.
Obecnie zgodnie z podziałem oznaczeń numery operacyjne wozów z tej jednostki zaczynają się od 303[W]. Kiedyś pojazdy kryły się za drewnianymi wierzejami. Dzisiaj można je podglądać przez przeszklone podnoszone drzwi. Co za więc znajduje się na stanie jednostki?
Obecnie zgodnie z podziałem oznaczeń numery operacyjne wozów z tej jednostki zaczynają się od 303[W]. Kiedyś pojazdy kryły się za drewnianymi wierzejami. Dzisiaj można je podglądać przez przeszklone podnoszone drzwi. Co za więc znajduje się na stanie jednostki?
- 303[W]21 - GBA-Rt 2,5/25 Renault Midlum/ISS Wawrzaszek (G - gaśniczy,B - zbiornik wody, A - autopompa)
- 303[W]22 - GBA 2/30 Renault Midliner M210/ISS Wawrzaszek (G - gaśniczy,B - zbiornik wody, A - autopompa), ex 303[W]21
- 303[W]25 - GCBA 5/32 MAN LE 18.280/ISS Wawrzaszek (G - gaśniczy, C - ciężki > 14t, B - zbiornik wody, A - autopompa)
- 303[W]53 - SH 44 Mercedes Benz Econic 2628/Bronto Skylift (S - specjalny, H - podnośnik hydrauliczny do 44 metrów)
- 303[W]90 SLOp Ford Focus (S - specjalny, L - lekki - do 7,5t, Op - operacyjny, do transportu strażaków lub dowództwa)
- 303[W]91 SLRR Ford Transit (S - specjalny, L - lekki, R - rozpoznania, R - ratowniczy)
- 303[W]99 SLBUS Ford Transit (S- specjalny, L - lekki)
Jak sobie radzą strażacy z JRG-3 można zobaczyć na stronie poświęconej między innymi
straży pożarnej, gdzie można obejrzeć zdjęcia z akcji ratunkowej w Alejach Jerozolimskich. Obok JRG-4 mieszczącej się przy Chłodniej jest to jedna z jednostek mająca największą ilość wyjazdów, może nawet nie tyle do pożarów, co zdarzeń komunikacyjnych. Wynika to z lokalizacji i specyfiki miejsca. JRG-3 obsługuje bowiem południowe Śródmieście, cześć Ochoty i Mokotów do mniej więcej do ulicy Racławickiej.
Na dole tego zdjęcia znalazł się
samochód oznaczony jako
309[W]90. Jest to samochód znajdujący się na stanie JRG-9 przy Domaniewskiej 40A. Zapewne przyjechał aby załatwić coś w komendzie miejskiej lub wojewódzkiej zajmującej wyższe piętra budynku przy Polnej 1. Do 1937 roku dowództwo Warszawskiej Straży Ogniowej było ulokowane przy ulicy Nalewki 3, wraz z I Odziałem straży. Samochody komendy miejskiej oznakowane są jako 300[W], a komendy wojewódzkiej 220[M].
A na koniec jeszcze zakończenie wiersza Jana Brzechwy. Za młodych lat, szczególnie podobało się mi to wzdychanie strażaków do św. Floriana, który dla mnie był wówczas Frorianem.
A na koniec jeszcze zakończenie wiersza Jana Brzechwy. Za młodych lat, szczególnie podobało się mi to wzdychanie strażaków do św. Floriana, który dla mnie był wówczas Frorianem.
Tak pracowali dzielni strażacy,
Że ich zalewał pot podczas pracy;
Jeden z drabiny przy tym się zwalił,
Drugi czuprynę sobie osmalił,
Trzeci na dachu tkwiąc niewygodnie,
Zawisł na gwoździu i rozdarł spodnie,
A ci przy pompie w żałosnym stanie
Wzdychali: "Pomóż, święty Florianie!"
Mucha wracała właśnie do Łodzi;
Strażak na wieży kichnął. Nie szkodzi.
Inny strażacy po ciężkiej pracy
Myją się, czyszczą - jak to strażacy.
Koń w stajni grzebie nową podkową,
A beczka błyszczy obręczą nową.
Mucha spojrzała i odleciała -
Tak się skończyła historia cała.
Kategoria Rowerkiem po Warszawie, Służbowo, na... rower ;-), SS
- DST 8.63km
- Czas 00:32
- VAVG 16.18km/h
- VMAX 32.50km/h
- Temperatura 7.8°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Gniazdo... na Marszałkowskiej
Piątek, 11 kwietnia 2014 · dodano: 14.04.2014 | Komentarze 3
Marszałkowska - Nowogrodzka - Poznańska - Żurawia - Krucza - Bracka - Szpitalna - pl. Powstańców Warszawy - Świętokrzyska - Poczta Główna - Jasna - Przeskok - pl. Powstańców Warszawy - Warecka - Kubusia Puchatka - Warecka - Nowy Świat - Świętokrzyska - Tamka - Kruczkowskiego - Park Kultury - Hoene-Wrońskiego - al. Hopfera - Agrykola - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Plac Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Gdy dzisiaj wyruszałem na pocztę zwróciłem uwagę, nie pierwszy już raz zresztą na gniazdo na lipie. Niby nic szczególnego, gdyby nie to miejsce...
Gniazdo na Marszałkowskiej © oelka
A miejsce, to drzewo przy jezdni Marszałkowskiej. Mając możliwość zajrzenia z góry sprawdziłem, że jest zamieszkane.
Jeszcze raz, za to bliżej. Wydaje mi się, że gniazdo służy wronie siwej (Corvus cornix). Za kilka dni, gdy pojawią się liście będzie niewidoczne pomiędzy liśćmi.
Wrony nieźle się czuja pomiędzy ludźmi, choć w miastach osiedliły się stosunkowo nie dawno. W Warszawie obecność wrony siwej jest odnotowywana od lat 30. XX wieku. Miejsce przy ruchliwej ulicy ma swoje zalety. Mimo hałasu i bliskości samochodów myślę, że jest bezpieczne dla ptaków. Nie sądzę, by odwiedził je jakiś drapieżnik lubiący pożywić się jajkami czy pisklętami.
Kiedyś dokładnie w pobliżu na poddaszu tzw.
Willi Struvego przy Pięknęj 44A, prezentowanej 27 października 2011 roku, mieszkała kuna. Przez kilka lat w ciepłe noce słychać było z podwórza najpierw jakieś dziwne piski, czy wrzaski, potem krakanie, świadczące o jakimś dramacie, który rozgrywał się gdzieś na konarach drzew, a potem zapadała cisza. Za jakiś czas była powtórka z rozrywki, jeśli tylko kunie głód dokuczał.
Tak wyglądało nocne życie na zapleczu Marszałkowskiej. Zimą widać było ślady jej tras na dachu i w ogrodzie przy pałacyku.
Dla równowagi jeszcze "upolowana" w zeszłym roku ropucha. Aczkolwiek to już było w moich włościach w pobliżu Miedzeszyna i Wólki Zerzeńskiej.
Dla równowagi jeszcze "upolowana" w zeszłym roku ropucha. Aczkolwiek to już było w moich włościach w pobliżu Miedzeszyna i Wólki Zerzeńskiej.
Poza tym przypomnę na koniec inne zwierzęta napotkane w mieście lub w pobliżu.
- Wiewiórka - 27 czerwca 2013 roku, na Cmentarzu Bródnowskim, wcześniej 5 października 2010, przy Żwirki i Wigury.
- Dzik - 27 kwietnia 2013 roku, a właściwie locha z młodymi, biegająca nad Wisłą, koło Wału Miedzeszyńskiego.
- Kaczki - 19 maja 2012 roku biegające wzdłuż jezdni lokalnej Wału Miedzeszyńskiego.
- Łabędzie - 3 marca 2012 roku.
- Jeż - 17 lipca 2011.
- DST 17.90km
- Czas 01:09
- VAVG 15.57km/h
- VMAX 36.30km/h
- Temperatura 18.3°C
- Podjazdy 11m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Karmel na Woli
Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · dodano: 10.04.2014 | Komentarze 2
Marszałkowska - pl. Defilad - Emilii Plater - Grzybowska - Karolkowa -
Wolska - R1 - Wolska - Karolkowa - Siedmiogrodzka - Skierniewicka - Płocka - Ludwiki - Bema - Kasprzaka - al. Prymasa Tysiąclecia - Aleje Jerozolimskie - Kopińska - Szczęśliwicka - Barska - pl. Narutowicza - Fitrowa - Łęczycka - Wawelska - Ondraszka - Pole Mokotowskie - Batorego - Waryńskiego - Skolimowska - Chocimska - Klonowa - Al. Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Karmel to góra w Palestynie, czyli w obecnym Izraelu. Po hebrajsku הַר הַכַּרְמֶל (
Har HaKarmel) po polsku oznacza
Winnicę Boga. Na Woli nie ma ogrodu rajskiego, który miał się znajdować na szczycie tej góry, jest za to niewielki pałacyk przy Wolskiej 27/29. Jadąc do zajezdni na Woli na spotkanie, mijam go miejscu gdzie Wolska rozstaje się z Trasą W-Z. Jest to Pałacyk Biernackich. Najbardziej widoczne są jego boczne parterowe oficyny znajdujące się w linii zabudowy ulicy Wolskiej. Sam pałac mieszczący się pod numerem 27/29 jest nieco cofnięty wgłąb posesji.
Wzniesiony został na podstawie projektu architekta
Józefa Orłowskiego w latach 1850-60 na terenie należącym do Jana Chryzostoma Biernackiego. Orłowskiego spotkaliśmy na Woli przy okazji opisu kościoła św. Stanisława przy ulicy Bema. O najbliższej okolicy pisałem na blogu 17 grudnia 2012, gdy pokazałem leżące niemal tuż obok skrzyżowanie Wolskiej i Młynarskiej z wjazdem do zajezdni tramwajowej R-1 "Wola". Tymczasem jednak rzut oka na dziedziniec pałacu przy Wolskiej 27/29.
Pałacyk Biernackich przy Wolskiej © oelka
Po wielu już latach istnienia w 1929 roku dom wraz ze znajdującym się z tyłu, oraz z boku ogrodem został ofiarowany przez ówczesną właścicielkę Marię Biernacką Kurii Metropolitarnej Warszawskiej.
Tu w dniu 17 marca 1941 roku wprowadziły się siostry należące do zakonu
Karmelitanek Bosych. Był to powrót do Warszawy po 122 latach nie obecności. Pierwszy raz Karmelitanki Bose, czyli o zaostrzonej regule zakonnej przybyły do Warszawy 1649 roku, ze Lwowa uciekając przed powstaniem Chmielnickiego. Plany sprowadzenia ich do Warszawy istniały wcześniej, lecz krakowski klasztor zwlekał z wysłaniem sióstr, ze względu na zbyt małą liczbę sióstr w Krakowie. Oficjalnie klasztor otwarto w roku 1652. Jednak już trzy lata później ze względu na najazd Szwedów musiały opuścić klasztor. Powróciły w roku 1663 i otrzymały wówczas na swoje potrzeby część pałacu Kazanowskich przy Krakowskim Przedmieściu, gdzie zamieszkiwały do kasacji klasztoru w roku 1819.
Pomysł powrotu Karmelitanek do Warszawy pojawił się tuż po pierwszej wojnie światowej. Brak sióstr problemy finansowe odwlekały sprawę aż do roku 1940. Nieco wcześniej w 1939 roku po wybuchu wojny w trudnej sytuacji znalazł się klasztor we Lwowie, gdzie po wprowadzeniu tam domu starców zaistniał problem z utrzymaniem życia klauzurowego zgodnego z regułą zakonu. W związku z tym Prowincjał Karmelitów Bosych, o. Franciszek od Nawiedzenia NMP nakazał młodszym siostrom przybycie do Krakowa. Siedem sióstr po różnych problemach przybyło do Krakowa w roku 1940. Rok później z pomocą zarządzającego Archidiecezją Warszawską, abp Stanisława Galla siostry wprowadziły się na Wolską. Niestety niemal tuż po zasiedleniu musiały opuścić budynek, gdyż władze niemieckie postanowiły uruchomić tam „Arbeitsamt, czyli urząd zatrudnienia. Arcybiskup Gall ulokował Karmelitanki u sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu. Do swojego klasztoru powróciły 15 października 1942. Po wybuchu Powstania jakoś udało im się nie podzielić losu ludności Woli. Przeniosły się do szpitala Sióstr Szarytek przy ul. Wolskiej 37, gdzie mieścił się punkt Czerwonego Krzyża. Wkrótce Niemcy wywieźli je w głąb Niemiec. Ostatecznie znalazły się w obozie Neckarsulm, gdzie pracowały w fabryce produkującej jutę. Dzięki staraniom kard. Adama Sapiehy, 25 października 1944 powróciły na teren Polski. Jesienią 1945 roku wróciły do zniszczonego pałacyku przy Wolskiej. Ze względu na brak środków i nieprzychylne nastawienie władzy ludowej odbudowa trwała blisko dwadzieścia lat. W roku 2011 klasztor świętował 70. rocznicę swojego funkcjonowania na Woli. Dzisiejsze czasy dla małego klasztoru też nie są łatwe. Dwa lata temu siostry oszczędzały na wszystkim włącznie z jedzeniem, aby uskładać na remont swojej siedziby. Niemniej tuż obok bardzo ruchliwego skrzyżowania z dużym miejskim ruchem, jest to miejsce gdzie życie płynie zupełnie innym rytmem zgodnym z surowymi zasadami funkcjonowania klauzury i życia kontemplacyjnego, opracowanymi w 1562 roku przez św. Jana od Krzyża i św. Teresę od Jezusa.
Pomysł powrotu Karmelitanek do Warszawy pojawił się tuż po pierwszej wojnie światowej. Brak sióstr problemy finansowe odwlekały sprawę aż do roku 1940. Nieco wcześniej w 1939 roku po wybuchu wojny w trudnej sytuacji znalazł się klasztor we Lwowie, gdzie po wprowadzeniu tam domu starców zaistniał problem z utrzymaniem życia klauzurowego zgodnego z regułą zakonu. W związku z tym Prowincjał Karmelitów Bosych, o. Franciszek od Nawiedzenia NMP nakazał młodszym siostrom przybycie do Krakowa. Siedem sióstr po różnych problemach przybyło do Krakowa w roku 1940. Rok później z pomocą zarządzającego Archidiecezją Warszawską, abp Stanisława Galla siostry wprowadziły się na Wolską. Niestety niemal tuż po zasiedleniu musiały opuścić budynek, gdyż władze niemieckie postanowiły uruchomić tam „Arbeitsamt, czyli urząd zatrudnienia. Arcybiskup Gall ulokował Karmelitanki u sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu. Do swojego klasztoru powróciły 15 października 1942. Po wybuchu Powstania jakoś udało im się nie podzielić losu ludności Woli. Przeniosły się do szpitala Sióstr Szarytek przy ul. Wolskiej 37, gdzie mieścił się punkt Czerwonego Krzyża. Wkrótce Niemcy wywieźli je w głąb Niemiec. Ostatecznie znalazły się w obozie Neckarsulm, gdzie pracowały w fabryce produkującej jutę. Dzięki staraniom kard. Adama Sapiehy, 25 października 1944 powróciły na teren Polski. Jesienią 1945 roku wróciły do zniszczonego pałacyku przy Wolskiej. Ze względu na brak środków i nieprzychylne nastawienie władzy ludowej odbudowa trwała blisko dwadzieścia lat. W roku 2011 klasztor świętował 70. rocznicę swojego funkcjonowania na Woli. Dzisiejsze czasy dla małego klasztoru też nie są łatwe. Dwa lata temu siostry oszczędzały na wszystkim włącznie z jedzeniem, aby uskładać na remont swojej siedziby. Niemniej tuż obok bardzo ruchliwego skrzyżowania z dużym miejskim ruchem, jest to miejsce gdzie życie płynie zupełnie innym rytmem zgodnym z surowymi zasadami funkcjonowania klauzury i życia kontemplacyjnego, opracowanymi w 1562 roku przez św. Jana od Krzyża i św. Teresę od Jezusa.
Kategoria Rowerkiem po Warszawie, Służbowo, na... rower ;-), SS
- DST 35.25km
- Teren 0.99km
- Czas 01:43
- VAVG 20.53km/h
- VMAX 38.50km/h
- Temperatura 10.3°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Poszła Ola do przedszkola... w Śródmieściu.
Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 08.04.2014 | Komentarze 1
Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - Mokotowska -
al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - Al. Ujazdowskie - Agrykola - Szwoleżerów - 29 Listopada - Czerniakowska - Suligowskiego - Podchorążych - Czerska - Iwicka - Chełmska - Bobrowiecka - Beethovena - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Ligustrowa - Bronowska - Masłowiecka - Jeziorowa - Panoramy - Peonii - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Most Siekierkowski - Becka - Sobieskiego - Belwederska - Spacerowa - Klonowa - Al. Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska - Wilcza - Emilii Plater - Koszykowa - Piękna
Poszła Ola do przedszkola
zapomniała parasola,
a parasol był zepsuty,
połamane wszystkie druty!
W kręgu mojej rodziny pierwszy wers wierszyka i tytuł wpisu jest o tyle prawdziwy, że Ola do przedszkola chodziła. Do tego chodziła w Śródmieściu. Dzisiaj szczęśliwie jest już uczennicą z pewnym doświadczeniem. Progi przedszkola codziennie przekracza jej młodszy brat. Problemów z parasolem natomiast raczej nigdy nie było w drodze do przedszkola.
Z mojego punktu widzenia przedszkole jest o tyle trudnym tematem, że do takiego przybytku nigdy nie uczęszczałem. Swoją edukację zacząłem od klasy zerowej, wobec czego funkcjonowanie w przedszkolu z punktu widzenia kilku letniego dżentelmena jest dla mnie abstrakcją. Przedszkola znam głównie z opowieści i widoku z zewnątrz.
Temat przedszkoli jest obecnie aktualny, gdyż trwają właśnie zapisy trzylatków do przedszkoli. Zawsze był to problem, bo zawsze brakowało miejsc. Obecnie również miejsc w przedszkolach nie jest za dużo.
Ostatnio dość głośno zrobiło się wokół budynku dawnego przedszkola przy Podchorążych 31 widocznego na poniższym zdjęciu, w związku z możliwością zabudowy ogrodu przedszkolnego. Może to okazja, aby zobaczyć cztery śródmiejskie przedszkola, które łączy czas budowy - lata 50.
zapomniała parasola,
a parasol był zepsuty,
połamane wszystkie druty!
W kręgu mojej rodziny pierwszy wers wierszyka i tytuł wpisu jest o tyle prawdziwy, że Ola do przedszkola chodziła. Do tego chodziła w Śródmieściu. Dzisiaj szczęśliwie jest już uczennicą z pewnym doświadczeniem. Progi przedszkola codziennie przekracza jej młodszy brat. Problemów z parasolem natomiast raczej nigdy nie było w drodze do przedszkola.
Z mojego punktu widzenia przedszkole jest o tyle trudnym tematem, że do takiego przybytku nigdy nie uczęszczałem. Swoją edukację zacząłem od klasy zerowej, wobec czego funkcjonowanie w przedszkolu z punktu widzenia kilku letniego dżentelmena jest dla mnie abstrakcją. Przedszkola znam głównie z opowieści i widoku z zewnątrz.
Temat przedszkoli jest obecnie aktualny, gdyż trwają właśnie zapisy trzylatków do przedszkoli. Zawsze był to problem, bo zawsze brakowało miejsc. Obecnie również miejsc w przedszkolach nie jest za dużo.
Ostatnio dość głośno zrobiło się wokół budynku dawnego przedszkola przy Podchorążych 31 widocznego na poniższym zdjęciu, w związku z możliwością zabudowy ogrodu przedszkolnego. Może to okazja, aby zobaczyć cztery śródmiejskie przedszkola, które łączy czas budowy - lata 50.
Przedszkole na Sielcach © oelka
Z lokalizacją szkoły, przedszkola, czy żłobka w centrum miasta jest problem. W przypadku żłobka lub przedszkola jest nieco łatwiej, gdyż można je ulokować na przykład na dolnych kondygnacjach budynku mieszkalnego. Tak uczyniono przy Wilczej 55/63, gdzie zlokalizowano obecne
przedszkole numer 33.
Przedszkole to uruchomiono w 1952 roku. W latach 1952-1993 funkcjonowało pod numerem 2, a wraz z rozpoczęciem roku szkolnego 1993/94 otrzymało nr 33. W latach 1952-56 przedszkole prowadziło dwie grupy dzieci, natomiast od czerwca 1956 roku w przedszkolu funkcjonowały cztery grupy. Uczęszczało tu wówczas 128. dzieci. Jeszcze w latach 80. Śródmieście było zaludnione znacznie bardziej niż obecnie, więcej było ludzi młodych, chociaż zdarzały się też dzieci trafiające tu z innych dzielnic, gdzie przedszkoli brakowało. Dlatego też w roku szkolnym 1982/83 w przedszkolu przy ulicy Wilczej działało aż 6 oddziałów, natomiast w latach 1984-1986 - 5 oddziałów. Obecnie działają cztery grupy dla dzieci.
Oprócz tego budowano też przedszkola jako oddzielne budynki. Na MDM-ie przykładem tego jest budynek "Tęczowego Przedszkola" numer 21 przy Marszałkowskiej 27/35A. Pawilon zaprojektowała inżynier architekt Janina Szulecka. Stan surowy budynku był już zamknięty w czerwcu 1952 roku, według artykułu w numerze 17 "Stolicy" miał być oddany do użytku przed 1 września 1952 roku. Z kolei samo przedszkole pisząc o swojej historii, jako podaje datę otwarcia na około 1958 rok.
Oprócz tego budowano też przedszkola jako oddzielne budynki. Na MDM-ie przykładem tego jest budynek "Tęczowego Przedszkola" numer 21 przy Marszałkowskiej 27/35A. Pawilon zaprojektowała inżynier architekt Janina Szulecka. Stan surowy budynku był już zamknięty w czerwcu 1952 roku, według artykułu w numerze 17 "Stolicy" miał być oddany do użytku przed 1 września 1952 roku. Z kolei samo przedszkole pisząc o swojej historii, jako podaje datę otwarcia na około 1958 rok.
W socrealistycznym budynku można dostrzec spory wpływ modernizmu. Jeszcze ciekawiej prezentuje się pawilon
przedszkola nr. 20 przy ulicy Sempołowskiej 2A. To przedszkole zbudowane wraz z trzecią częścią MDM-u czyli osiedlem Latawiec, wygląda jak żywcem przeniesione z Niemiec. O Latawcu pisałem tu 26 kwietnia 2013 roku. Budowa osiedla została rozpoczęta w 1955 roku. Z tego też okresu pochodzi budynek przedszkola.
Pokazywany już na wstępie budynek przedszkola
numer 187 przy Podchorążych 31 powstał w ramach osiedla Sielce A, budowanego od 1956 roku, a więc w czasie zbliżonym do opisanego przed chwilą "Latawca". W tym przypadku jest to parterowy pawilon o rzucie zbliżonym do litery C. Podobnie jak na Latawcu został pokryty dachówką.
O tej części osiedla "Sielce" pisałem na blogu 17 czerwca 2012 roku. Przedszkole
działało tu do 31.08.2006 roku. Zostało zlikwidowane na podstawie uchwały Nr LXXV/2315/2006
Rady miasta stołecznego Warszawy
z dnia 18 maja 2006 roku
w sprawie likwidacji Przedszkola nr 187 w Warszawie, ul. Podchorążych 31. Od tego czasu chyba nie znaleziono nowej funkcji dla tego obiektu.
Ostatnio teren ogrodu przedszkolnego odzyskały osoby posiadające prawa własności do tego miejsca. Spotkałem się też z informacją, że jest to grunt zamienny za inne miejsce w Warszawie. Obecnie trwają przygotowania do budowy budynku mieszkalnego na terenie ogrodu przedszkolnego, chociaż teren jest objęty ochroną konserwatorską i teoretycznie nie powinno się tam stawiać nowych budynków. W każdym razie mieszkańcy sąsiednich budynków mieszkalnych protestują, natomiast użytkownicy gruntu wystąpili o prawo do wycięcia dwudziestu drzew na interesującym ich terenie.
W podobnym stylu do przedszkoli na terenie Latawca i Sielc jest utrzymany znajdujący się na Saskiej Kępie budynek przedszkola nr. 211 przy ulicy Dąbrówki, pokazany we wpisie z 8 lutego 2014 roku.
W podobnym stylu do przedszkoli na terenie Latawca i Sielc jest utrzymany znajdujący się na Saskiej Kępie budynek przedszkola nr. 211 przy ulicy Dąbrówki, pokazany we wpisie z 8 lutego 2014 roku.
- DST 50.99km
- Teren 0.70km
- Czas 02:31
- VAVG 20.26km/h
- VMAX 38.60km/h
- Temperatura 7.8°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Cegły i automatyka z Falenicy
Sobota, 5 kwietnia 2014 · dodano: 07.04.2014 | Komentarze 2
Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - Al. Ujazdowskie - Belwederska - Sobieskiego - Beethovena - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Ligustrowa - Bronowska - Masłowiecka - Jeziorowa - Panoramy - Peonii - Wał Miedzeszyński - Skalnicowa - Panny Wodnej - Zasadowa - Ślimaka - Mozaikowa - Zasobna - Panny Wodnej - Izbicka - Kąkolowa - Agrestowa - Żwanowiecka - Drozdowa - Sarny - Chryzantemy - Wolna - Gruntowa - Zabawna - Filmowa - Walcownicza - Młoda - Włókiennicza - Kosodrzewiny -
Poezji - Bysławska - Mozaikowa - Małowiejska - Mozaikowa - Brodnicka - Liliowa - Tawułkowa - Zasadowa - Borowiecka - Trakt Lubelski - Odrębna - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Most Siekierkowski - Becka - Sobieskiego - Belwederska - Spacerowa - Klonowa - Al. Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Falenica pojawiła się tu kilka razy. Ostatnio
11 sierpnia 2013, gdy pokazałem ulicę, która przetrwała wszelkiego rodzaju dekomunizację mimo, że poświęcona była generałowi, co się kulom nie kłaniał. Obecnie wiadomo już, że cierpiący na chorobę alkoholową bohater walk w Hiszpanii przestanie mieć swoją ulicę. Przy okazji opisałem pętle autobusowe w Falenicy i nieco drewnianej zabudowy nawiązującej w części do stylu "Świdermajer", w którego kolebce byłem tydzień temu, 5 kwietnia 2014. Wcześniej do Falenicy zajrzałem 14 lipca 2013, pisząc o stacji w Falenicy, wspomniałem wówczas zakłady "Sylikat". Natomiast na koniec tej wyliczanki wspomnę jeszcze wycieczkę z 4 marca 2012 i poszukiwanie śladów bocznicy ze stacji w Falenicy do "Sylikatu". A poniżej znajdujący się przy ulicy Poezji niezbyt romantyczny w swoim wyglądzie jeden z budynków zakładu mieszczący się w pobliżu dawnego "Sylikatu" czyli Mery Pnefal.
Od automatyki do regału magazynowego, czyli gmach w Falenicy © oelka
Do "Sylikatu" jeszcze powrócę najpierw jednak zajmę się przemysłem z PRL-u.
Początki Mery Pnefal to rok 1961 i utworzenia Przedsiębiorstwa Automatyki Przemysłowej "PAP" zlokalizowanego w Falenicy. Podjęto wówczas produkcję aparatury pomiarowej, sygnalizacyjnej oraz automatyki przemysłowej. Ta ostania część produkcji była rozwijana w następnych latach. Poniżej zdjęcie z Katalogu Ministerstwa Przemysłu Maszynowego z 1976 roku. Pulpit sterowniczy wykonany przez Merę Pnefal.
Jeśli przyjrzeć się budynkom Mery można zauważyć starsze budynki z lat 60. budowane z cegły cementowej, oraz młodsze z lat 70.
Jak wyglądał zakład przed rokiem 2005 można zobaczyć na
zdjęciu lotniczym zamieszczonym na stronie firmy.
Wraz z początkiem lat 90. skończyło się zapotrzebowanie na automatykę przemysłową. Mera Pnefal w 1991 roku rozpoczyna produkcję regałów do sklepów i magazynów. W 2009 roku zmieniła nazwę na Mera Metal. Jako ciekawostkę można dojrzeć na terenie zakładu straszące dwa szkielety budynków, które miały zapewne być przebudowane. Jeszcze w roku 2005 widać na terenie zakładu wszystkie budynki. Natomiast w roku 2008 rozebrano część obiektów od strony ulicy Popradzkiej. Pozostawiono tylko dwa widoczne na zdjęciu w postaci konstrukcji pozbawionej elewacji.
Wraz z początkiem lat 90. skończyło się zapotrzebowanie na automatykę przemysłową. Mera Pnefal w 1991 roku rozpoczyna produkcję regałów do sklepów i magazynów. W 2009 roku zmieniła nazwę na Mera Metal. Jako ciekawostkę można dojrzeć na terenie zakładu straszące dwa szkielety budynków, które miały zapewne być przebudowane. Jeszcze w roku 2005 widać na terenie zakładu wszystkie budynki. Natomiast w roku 2008 rozebrano część obiektów od strony ulicy Popradzkiej. Pozostawiono tylko dwa widoczne na zdjęciu w postaci konstrukcji pozbawionej elewacji.
Zapewne nie o taki efekt chodziło, ale dla kontrastu tuż obok szkieletów przebudowano dwa budynki fabryczne. Jeden z nich jest reklamowany, jako biurowiec z pomieszczeniami do wynajęcia. W tle między drzewami widać opisane wyżej szkielety budynków.
A teraz powrót do znacznie starszego zakładu w Falenicy, czyli wspomnianej już cegielni Jana Szałasa "Sylikat" z lat 20. XX wieku. Poniżej brama wjazdowa od ulicy Bysławskiej, pod numerem 73.
Oprócz cegielni należy jeszcze wymienić z okresu między wojennego hutę szkła kolorowego Józefa Nowotnego oraz Tartak Rubena Najwera ("Najwer i Syn"), który sąsiadował z cegielnią. Obecnie znaczna część budynków położnych bliżej Bysławskiej została rozebrana. Zdaje się, że na tym terenie planowana jest jakaś inwestycja związana z budownictwem mieszkaniowym.
Niemniej firma produkująca różne prefabrykaty budowlane działa dalej, tylko z tyłu, bliżej ulicy Małowiejskiej. Od 1994 roku działa tu
Wifabet,
który swoją tradycję wiąże ze spółką "Wibbet" mająca funkcjonować w tym miejscu od 1937 roku. Obecnie firma produkuje różne elementy i obiekty prefabrykowane, jak kręgi, zbiorniki, czy krawężniki dla torowisk tramwajowych.
który swoją tradycję wiąże ze spółką "Wibbet" mająca funkcjonować w tym miejscu od 1937 roku. Obecnie firma produkuje różne elementy i obiekty prefabrykowane, jak kręgi, zbiorniki, czy krawężniki dla torowisk tramwajowych.
Jak na razie przemysł w Falenicy funkcjonuje, chociaż w nieco ograniczonym w stosunku do lat 70. i 80. zakresie. Co będzie dalej pokaże przyszłość. Może inwestorzy zamierzający budować bloki i szeregowe domy mieszkalne nie przegonią z Falenicy zakładów przemysłowych, co ma miejsce w innych miejscach Warszawy.
Kategoria Na szlakach dawnego przemysłu, Rowerkiem po Warszawie, Służbowo, na... rower ;-), SS, świat maszyn budowlanych
- DST 62.10km
- Teren 5.97km
- Czas 02:59
- VAVG 20.82km/h
- VMAX 36.90km/h
- Temperatura 13.4°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
U źródeł Świder...majerów
Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 31.03.2014 | Komentarze 3
Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - Al. Ujazdowskie - Belwederska - Sobieskiego - Beethovena - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Skalnicowa - Panny Wodnej - Zasadowa - Tawułkowa - Liliowa - Brodnicka - Mozaikowa - Małowiejska - Włókiennicza - [Józefów] - 3 Maja - Jarosławska - Piłsudskiego - [Otwock] - Kołłątaja - Mickiewicza - Turystyczna - Zaciszna - Wczasowa - Tysiąclecia - Mieszka I - Kraszewskiego - Marusarzówny - Zaciszna - Wierzbowa - Mickiewicza -
Turystyczna - [Józefów] - Turystyczna - Jarosławska - 3 Maja - Powstańców Warszawy - Świderska - Polna - Górna - Skargi - Iglasta - Szkolna - Skorupki - Graniczna - 3 Maja - [Warszawa] - Włókiennicza - Młoda - Derkaczy - Jagienki - Włókiennicza - Prasowa - Brodnicka - Liliowa - Tawułkowa - Zasadowa - Borowiecka - Trakt Lubelski - Odrębna - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Most Siekierkowski - Becka - Sobieskiego - Belwederska - Klonowa - Al. Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Skoro jest Świder w tytule, to jest też na zdjęciu z mostu, który służył kiedyś kolei wąskotorowej. Na jesieni, 3 listopada 2013 napisałem jak można było kiedyś dojechać do Świdra korzystając z wąskotorówki. W takim razie "podróż" za nami. A teraz...
Wiosenny Świder © oelka
... a teraz będzie o tym co można zobaczyć w okolicy, jak się już opuściło pociąg.
Anielin, Brzegi nazwy pozornie nie związane z Otwockiem. Najpierw jednak był Napoleon i jego marsz na Moskwę. W trakcie tej kampanii w roku 1812, w niewolę rosyjską wpadł niejaki Francesco Andriolli. Wracając z niewoli w roku 1818 były żołnierz napoleoński osiadł w Wilnie. tam współpracował z "Kurierem Litewskim". Potem przyjął obywatelstwo rosyjskie znalazł sobie żonę Petronelę, W 1832 roku zdał egzamin pozwalający pracować mu jako, malarzowi i dekoratorowi, a także uczyć rysunku w szkołach powiatowych. Natomiast w 1839 roku uzyskał w tym zakresie dyplom Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Francesco miał pięcioro dzieci. Czwarte z nich urodziło się w listopadzie 1836 roku. Był to Elwirion Michał Andriolli.
Michał Elwiro miał być lekarzem, szybko jednak porzucił medycynę na rzecz rysunku i malarstwa. Dyplom uzyskał w roku 1858 na Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. A potem było powstanie styczniowe i oddział Ludwika Narbutta w którym służył Andriolli. Aresztowany po powstaniu w Petersburgu uciekł. Powrócił w 1866 roku jako emisariusz Komitetu Emigracji Polskiej. Został ponownie aresztowany i skazany na zesłanie do Wiatki. Po ułaskawieniu w 1871 roku wrócił do Warszawy. Swoje rysunki przesyłał do Warszawy jeszcze z zesłania. Teraz już bez przeszkód zajął się rysunkiem. W 1873 roku kupił Stasinów dzisiaj znajdującą się w obrębie Mińska Mazowieckiego. Stał się bardzo popularnym rysownikiem i ilustratorem książek. Tragedię przeżył w 1878 roku, gdy najpierw zmarła jego półtoraroczna córka, a potem żona. W 1880 roku zdecydował się przeprowadzić. W tym celu za kwotę 18 tysięcy rubli kupił 220 hektarów należących do folwarku Anielin. Był to niezamieszkały porośnięty lasem teren nad rzeką Świder. Swój nowy majątek nazwał Brzegi. Nazwa ta oficjalnie pojawiła się w 1883 roku. Zaczynał się koło torów Kolei Nawiślańskiej a kończył się na granicy z wsią Świdry Wielkie. Ten teren był miejscem, gdzie chciałem dojechać. Na początek zabudowania przy ulicy Mickiewicza, na zdjęciu z mojej ubiegłorocznej wizyty w Otwocku.
Anielin, Brzegi nazwy pozornie nie związane z Otwockiem. Najpierw jednak był Napoleon i jego marsz na Moskwę. W trakcie tej kampanii w roku 1812, w niewolę rosyjską wpadł niejaki Francesco Andriolli. Wracając z niewoli w roku 1818 były żołnierz napoleoński osiadł w Wilnie. tam współpracował z "Kurierem Litewskim". Potem przyjął obywatelstwo rosyjskie znalazł sobie żonę Petronelę, W 1832 roku zdał egzamin pozwalający pracować mu jako, malarzowi i dekoratorowi, a także uczyć rysunku w szkołach powiatowych. Natomiast w 1839 roku uzyskał w tym zakresie dyplom Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Francesco miał pięcioro dzieci. Czwarte z nich urodziło się w listopadzie 1836 roku. Był to Elwirion Michał Andriolli.
Michał Elwiro miał być lekarzem, szybko jednak porzucił medycynę na rzecz rysunku i malarstwa. Dyplom uzyskał w roku 1858 na Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. A potem było powstanie styczniowe i oddział Ludwika Narbutta w którym służył Andriolli. Aresztowany po powstaniu w Petersburgu uciekł. Powrócił w 1866 roku jako emisariusz Komitetu Emigracji Polskiej. Został ponownie aresztowany i skazany na zesłanie do Wiatki. Po ułaskawieniu w 1871 roku wrócił do Warszawy. Swoje rysunki przesyłał do Warszawy jeszcze z zesłania. Teraz już bez przeszkód zajął się rysunkiem. W 1873 roku kupił Stasinów dzisiaj znajdującą się w obrębie Mińska Mazowieckiego. Stał się bardzo popularnym rysownikiem i ilustratorem książek. Tragedię przeżył w 1878 roku, gdy najpierw zmarła jego półtoraroczna córka, a potem żona. W 1880 roku zdecydował się przeprowadzić. W tym celu za kwotę 18 tysięcy rubli kupił 220 hektarów należących do folwarku Anielin. Był to niezamieszkały porośnięty lasem teren nad rzeką Świder. Swój nowy majątek nazwał Brzegi. Nazwa ta oficjalnie pojawiła się w 1883 roku. Zaczynał się koło torów Kolei Nawiślańskiej a kończył się na granicy z wsią Świdry Wielkie. Ten teren był miejscem, gdzie chciałem dojechać. Na początek zabudowania przy ulicy Mickiewicza, na zdjęciu z mojej ubiegłorocznej wizyty w Otwocku.
Andriolli zbudował dom dla siebie w zakolu rzeki, gdzie dojazd zapewnia obecnie ulica Chrobrego. Tam się nie zapuszczałem tym razem. Trudno zresztą obecnie dokładnie określić lokalizację willi "Mój dom" Andriollego. Zająłem się "zdobywaniem" innych drewnianych willi w tym rejonie.
Michał Elwiro w latach 1883-86 zarządzał swoim majątkiem na odległość. Przebywał w tym czasie we Francji, gdzie ilustrował książki najbardziej znanych autorów dla wydawnictw: Didot, Hachette, Goupil. Jednak wakacje w tym czasie starał się spędzać w swoim majątku.
Andriolli wraz z budową domu własnego postawił także liczne wille na wynajem dla letników. W 1885 roku nabył w tym celu cztery drewniane pawilony z wystawy rolniczo-przemysłowej, która odbyła się w Warszawie koło placu Na Rozdrożu. Rysownik brał udział w projektowaniu szczegółów wykończenia budynków stawianych na swoim terenie. Były to głównie budynki parterowe lub jednopiętrowe dla dwóch rodzin. Można znaleźć komentarze, że architektura tych budynków nawiązywała do drewnianych polskich dworów, domów szwajcarskich i na Syberii.
Parterowy dom przy narożniku Marusarzówny i Zacisznej, dość nieźle prezentuje architekturę tego typu budownictwa.
Michał Elwiro w latach 1883-86 zarządzał swoim majątkiem na odległość. Przebywał w tym czasie we Francji, gdzie ilustrował książki najbardziej znanych autorów dla wydawnictw: Didot, Hachette, Goupil. Jednak wakacje w tym czasie starał się spędzać w swoim majątku.
Andriolli wraz z budową domu własnego postawił także liczne wille na wynajem dla letników. W 1885 roku nabył w tym celu cztery drewniane pawilony z wystawy rolniczo-przemysłowej, która odbyła się w Warszawie koło placu Na Rozdrożu. Rysownik brał udział w projektowaniu szczegółów wykończenia budynków stawianych na swoim terenie. Były to głównie budynki parterowe lub jednopiętrowe dla dwóch rodzin. Można znaleźć komentarze, że architektura tych budynków nawiązywała do drewnianych polskich dworów, domów szwajcarskich i na Syberii.
Zmarły w 1893 roku Andriolli znalazł wśród miejscowych cieśli naśladowców. Tereny od Warszawy w stronę Otwocka wzbudziły zainteresowanie, wśród chętnych do zbudowania sobie lub na wynajem domu letniskowego. Stąd też tego rodzaju drewniana architektura pojawiła się we wszystkich miejscowościach po drodze od Anina do Otwocka. Pisałem o niej już kilkukrotnie w ubiegłym roku. Na przykład
prezentując 8 września 2013 roku drewniany zrujnowany dom w Miedzeszynie, kilka dni wcześniej 4 września, drewniane domy w Radości i 24 sierpnia w Międzylesiu i Radości. Wille stawiane przez Andriollego, oraz jego naśladowców były wyposażone w liczne werandy i tarasy. W pewnym momencie nawet chałupy w okolicznych wsiach zostały wyposażone w werandy i latem były wynajmowane letnikom. Do stylu tych domów przyczynił się też podręcznik Bernharda Liebolda - Holzarchitektur z 1880, który doczekał się nawet kilku wznowień. Książka zawierała również wzory wykrojów różnych elementów wystroju, jak choćby tralki w balustradzie.
A skąd się wzięła nazwa "Świdermajer"?
Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Wiadomo, że bardzo spopularyzował ją Konstanty Ildefons Gałczyński w wierszu Wycieczka do Świdra pisząc:
Jest willowa miejscowość,
nazywa się groźnie Świder,
rzeczka tej samej nazwy
lśni za willami w tyle;
tutaj nocą sierpniową,
gdy pod gwiazdami idę,
spadają niektóre gwiazdy,
ale nie na te wille,
spadają bez eksplozji
na biedną głowę moją,
a wille w stylu groźnym
tak jak stały, tak stoją -
dzień i noc; i znów nocą
nikły blask je oświetla;
cóż im "Concerto grosso"
Fryderyka Jerzego Haendla!
Te wille, jak wójt podaje,
są w stylu "świdermajer".
Poniżej zespół budynków przy Zacisznej 20, na zdjęciu z 3 listopada ubiegłego roku.
Jest to ciekawy zespół budynków parterowego i piętrowego. Nieco dalej przy tej samej ulicy znajduje się jeszcze większy zespół dwóch budynków piętrowych połączonych parterowym łącznikiem. Zobaczyć można go nieco dalej przy Zacisznej 24.
A skąd się wzięła nazwa "Świdermajer"?
Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Wiadomo, że bardzo spopularyzował ją Konstanty Ildefons Gałczyński w wierszu Wycieczka do Świdra pisząc:
Jest willowa miejscowość,
nazywa się groźnie Świder,
rzeczka tej samej nazwy
lśni za willami w tyle;
tutaj nocą sierpniową,
gdy pod gwiazdami idę,
spadają niektóre gwiazdy,
ale nie na te wille,
spadają bez eksplozji
na biedną głowę moją,
a wille w stylu groźnym
tak jak stały, tak stoją -
dzień i noc; i znów nocą
nikły blask je oświetla;
cóż im "Concerto grosso"
Fryderyka Jerzego Haendla!
Te wille, jak wójt podaje,
są w stylu "świdermajer".
Poniżej zespół budynków przy Zacisznej 20, na zdjęciu z 3 listopada ubiegłego roku.
Jest to ciekawy zespół budynków parterowego i piętrowego. Nieco dalej przy tej samej ulicy znajduje się jeszcze większy zespół dwóch budynków piętrowych połączonych parterowym łącznikiem. Zobaczyć można go nieco dalej przy Zacisznej 24.
Bardzo ciekawy budynek znajduje się na terenie zajmowanym przez Ognisko Wychowawcze „Świder” im. Kazimierza Lisieckiego – „Dziadka”, ulicy Mickiewicza 43/47, lecz położony blisko ulicy Wierzbowej.
Interesujący obiekt. Podejrzewam, że powstał w okresie międzywojennym, a jego autor projektując ten obiekt inspirował się zapewne popularnym w końcu lat 20. i w latach 30. XX wieku modernizmem i art-deco. Świadczy o tym nie typowy dla tych budynków płaski dach i proste geometryczne wykończenie budynku. Możliwe, że obecny wygląd budynku, to efekt powojennej odbudowy po 1945 roku, an potrzeby Ogniska.
Warta zainteresowania jest też historia ogniska sięgająca roku 1945. Co ciekawe, jedno z warszawskich schronisk zakładanych przez "dziadka" Lisieckiego przy Ognisko "Praga" Środkowej 9 na Pradze też zajmuje drewniany budynek.
Po drugiej wojnie światowej wille z domów letniskowych stały się domami z mieszkaniami kwaterunkowymi. Zniknęły dawne ogrodzenia, pojawiły się różne komórki. W tej części Otwocka czas niemal zatrzymał się w miejscu. Na terenie pomiędzy ulicami Turystyczną, Kraszewskiego, Wczasową i rzeką Świder znalazłem jedno nieduże nowe osiedle domów jednorodzinnych i bardzo nieliczne nowe domy jednorodzinne. Reszta się nie zmieniła. Takie obrazki jak poniżej przy narożniku Wierzbowej i Mickiewicza, ze śmietnikiem, komórkami lokatorów i suszącym się pomiędzy drzewami praniem, są tam na porządku dziennym.
Po drugiej wojnie światowej wille z domów letniskowych stały się domami z mieszkaniami kwaterunkowymi. Zniknęły dawne ogrodzenia, pojawiły się różne komórki. W tej części Otwocka czas niemal zatrzymał się w miejscu. Na terenie pomiędzy ulicami Turystyczną, Kraszewskiego, Wczasową i rzeką Świder znalazłem jedno nieduże nowe osiedle domów jednorodzinnych i bardzo nieliczne nowe domy jednorodzinne. Reszta się nie zmieniła. Takie obrazki jak poniżej przy narożniku Wierzbowej i Mickiewicza, ze śmietnikiem, komórkami lokatorów i suszącym się pomiędzy drzewami praniem, są tam na porządku dziennym.
Miejsce jest bardzo interesujące i warte zobaczenia. Kto wie, jak długo utrzyma się i czy nie padnie czasem łupem inwestorów stawiających szeregi domków jednorodzinnych brzydszych niż najgorzej utrzymane czworaki w dawnych folwarkach.
- DST 37.09km
- Teren 0.70km
- Czas 01:48
- VAVG 20.61km/h
- VMAX 37.09km/h
- Temperatura 6.3°C
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Od zderzenia do Neoplana
Wtorek, 25 marca 2014 · dodano: 26.03.2014 | Komentarze 3
Marszałkowska - pl. Konstytucji -
Waryńskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - pl. Na Rozdrożu - Aleje Ujazdowskie - Agrykola - Szwoleżerów -29 Listopada - Czerniakowska - Suligowskiego - Podchorążych - Czerska - Krasnołecka - Iwicka - Chełmska - Bobrowiecka - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Wybrzeże Szczecińskie - Most Świętokrzyski - Wybrzeże Kościuszkowskie - Jaracza - Solec - al. 3 Maja- Park Kultury - Hoene-Wrońskiego - Hopfera - Agrykola - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Plac Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Miałem nieco inny pomysł na dzisiejszy wpis. Jednak czegoś jeszcze nie przerabiałem.
Gdy wracałem wieczorem przejechałem przez Myśliwiecką, a następnie wjechałem w niemal nie oświetloną w tym miejscu, prowadzącą dalej przez Łazienki Północne do Agrykoli aleję Hopfera. Chwilę później zobaczyłem tuz przed sobą ciemny nieoświetlony cień na tle świateł zza wiaduktu Trasy Łazienkowskiej sugerujący człowieka na rowerze. Jadącego wprost na mnie po lewej stronie części alei przeznaczonej dla rowerów. Czasu na ucieczkę w prawo już nie miałem, więc mogłem sobie zafundować nagłe hamowanie, o ile to się da zrobić spowalniaczami z kolarki i liczyć, że nie zostanę staranowany. Na szczęście nie zostałem.
Sprawca uderzył swoja kierownicą w bycze rogi mojego singla, po czym poleciał z roweru do przodu na swoją prawą stronę, ciągnąc szczepione rowery za sobą, więc się obróciłem o mniej więcej 90 stopni i był to koniec akcji. Przy niewielkiej prędkości nic więcej się nie wydarzyło. Nie przewróciłem się, rower jest cały żadnych śladów nie widać. Zresztą u uderzającego podobno też wszystko w porządku: i z nim, i jego rowerem.
Uderzający co nieco jednak starszy ode mnie był mocno zaskoczony, że się znalazłem na jego drodze, chociaż u mnie bocialarka działa sprawnie. Wobec tego nie byłem nie widoczny. Sam zresztą przyznał, że to jego wina. Gdyby miał oświetlenie, a jeszcze lepiej jechał po prawej stronie i nie odpływał myślami od jazdy, zdarzenia by nie było.
O tym jak trudno jest utrzymać skupienie przy podczas wykonywania przez dłuższy czas określonej czynności wiem bardzo dobrze. Jednak trzeba się nauczyć kontrolować otoczenie, mieć pewną podzielność uwagi.
Druga rzecz, jak ktoś nie używa świateł w rowerze, niech ma świadomość, że jest niewidoczny. On widzi mnie, ale ja nie widzę jego.
Warto by osoba jadąca bez oświetlenia miała tego świadomość i np. ustępowała pierwszeństwa.Gdy wracałem wieczorem przejechałem przez Myśliwiecką, a następnie wjechałem w niemal nie oświetloną w tym miejscu, prowadzącą dalej przez Łazienki Północne do Agrykoli aleję Hopfera. Chwilę później zobaczyłem tuz przed sobą ciemny nieoświetlony cień na tle świateł zza wiaduktu Trasy Łazienkowskiej sugerujący człowieka na rowerze. Jadącego wprost na mnie po lewej stronie części alei przeznaczonej dla rowerów. Czasu na ucieczkę w prawo już nie miałem, więc mogłem sobie zafundować nagłe hamowanie, o ile to się da zrobić spowalniaczami z kolarki i liczyć, że nie zostanę staranowany. Na szczęście nie zostałem.
Sprawca uderzył swoja kierownicą w bycze rogi mojego singla, po czym poleciał z roweru do przodu na swoją prawą stronę, ciągnąc szczepione rowery za sobą, więc się obróciłem o mniej więcej 90 stopni i był to koniec akcji. Przy niewielkiej prędkości nic więcej się nie wydarzyło. Nie przewróciłem się, rower jest cały żadnych śladów nie widać. Zresztą u uderzającego podobno też wszystko w porządku: i z nim, i jego rowerem.
Uderzający co nieco jednak starszy ode mnie był mocno zaskoczony, że się znalazłem na jego drodze, chociaż u mnie bocialarka działa sprawnie. Wobec tego nie byłem nie widoczny. Sam zresztą przyznał, że to jego wina. Gdyby miał oświetlenie, a jeszcze lepiej jechał po prawej stronie i nie odpływał myślami od jazdy, zdarzenia by nie było.
O tym jak trudno jest utrzymać skupienie przy podczas wykonywania przez dłuższy czas określonej czynności wiem bardzo dobrze. Jednak trzeba się nauczyć kontrolować otoczenie, mieć pewną podzielność uwagi.
Druga rzecz, jak ktoś nie używa świateł w rowerze, niech ma świadomość, że jest niewidoczny. On widzi mnie, ale ja nie widzę jego.
A teraz pora na drugą część tytułu. Co ma Neoplan do mojego wypadku? Nie wiele.
Może na początek warto przypomnieć, że o autobusach było tu już wspomniane kilka razy, zazwyczaj w związku z pożegnaniem kolejnego typu czy marki odchodzącego do historii. Pora przyszła też na Neoplany.
Wcześniej gościły tu dwa razy Ikarusy -
28 września 2012 roku oraz z okazji pożegnalnej parady 31 grudnia 2013 roku. Pożegnałem też 28 września 2013 roku wycofywane w ubiegłym roku Jelcze.
Poniżej Neoplan N4020td-6881 (z 1998; z R-11. "Kleszczowa") na placu Konstytucji, na linii 187, która omija w ten sposób odbudowywane obecnie wjazdy z Wisłostrady na Trasę Łazienkowską.
Poniżej Neoplan N4020td-6881 (z 1998; z R-11. "Kleszczowa") na placu Konstytucji, na linii 187, która omija w ten sposób odbudowywane obecnie wjazdy z Wisłostrady na Trasę Łazienkowską.
Neoplanem do historii © oelka
Jeśli szukać punktu wspólnego to autobusy te kończące już powoli swoją służbę w Warszawie miały ostatnio dwa poważne zdarzenia. Pierwsze z nich było w pobliżu miejsca, które przed chwilą opisałem. Na Myśliwieckiej na łuku tuż przed skrzyżowaniem z ulicą Hoene-Wrońskiego. Było to 2 marca 2014 roku, koło 8.20.
Neoplan N4020Td-6933 jadący na 187 w dół w stronę Stegien został uderzony czołowo przez samochód osobowy, który nie zmieścił się w łuku na swoim pasie. Trzy osoby zostały ranne. Natomiast znacznie poważniejszy wypadek miał miejsce na Emilii Plater 17 marca 2014. W tym przypadku wóz wyjeżdżający z pętli Neoplan N4020Td-6837 nie zatrzymał się podczas skrętu w lewo i najechał na dwie osoby. Warto dodać, że Neoplany w Warszawie miały w swojej historii kilka poważniejszych wypadków.
Może jednak pora zacząć od początku.
A początków trzeba szukać w Niemczech, gdzie niejaki Gottloba Auwärtera otworzył 1 lipca 1935 roku w mieście Stuttgart firmę "Gottlob Auwärter GmbH & Co. KG". Firma zaczęła produkować nadwozia autobusów i ciężarówek. Z produkcją autobusów pod własną marką Neoplan (od słów neuen Plan) ruszyła w 1953 roku. Od tego czasu firma rozwijała produkcję autobusów, często stosując nowatorski rozwiązania, jak wysokopokładowe autobusy turystyczne, czy miejskie autobusy niskopodłogowe, z podłogą na wysokości 30 cm nad poziomem jezdni. Prototyp takiego pojazdu powstał w 1976 roku. Z kolei w drugiej połowie lat 80. Neoplan wyprodukował pojazd nazwany Neoplan Metroliner im Carbondesign (MIC). Powstały trzy wersje różniące się długością: 8012, 8008 i 8006. Jednego z nich pokazał na swoim blogu Mors. Z założenia miały być to lekkie konstrukcje modułowe. Stąd też np. tylny most wyposażony był w pojedyncze koła. MIC 8012 pojawił się na ulicach Berlina jako autobus miejski, wystąpił też w reklamach zachodnioberlińskiego przewoźnika BVG.
A początków trzeba szukać w Niemczech, gdzie niejaki Gottloba Auwärtera otworzył 1 lipca 1935 roku w mieście Stuttgart firmę "Gottlob Auwärter GmbH & Co. KG". Firma zaczęła produkować nadwozia autobusów i ciężarówek. Z produkcją autobusów pod własną marką Neoplan (od słów neuen Plan) ruszyła w 1953 roku. Od tego czasu firma rozwijała produkcję autobusów, często stosując nowatorski rozwiązania, jak wysokopokładowe autobusy turystyczne, czy miejskie autobusy niskopodłogowe, z podłogą na wysokości 30 cm nad poziomem jezdni. Prototyp takiego pojazdu powstał w 1976 roku. Z kolei w drugiej połowie lat 80. Neoplan wyprodukował pojazd nazwany Neoplan Metroliner im Carbondesign (MIC). Powstały trzy wersje różniące się długością: 8012, 8008 i 8006. Jednego z nich pokazał na swoim blogu Mors. Z założenia miały być to lekkie konstrukcje modułowe. Stąd też np. tylny most wyposażony był w pojedyncze koła. MIC 8012 pojawił się na ulicach Berlina jako autobus miejski, wystąpił też w reklamach zachodnioberlińskiego przewoźnika BVG.
Jest to pierwszy z prawej pojazd. Co ciekawe, po latach to sąsiedztwo MAN-a okazało się nie przypadkowe, gdy MAN przejął Auwärtera.
Tym czasem Neoplan nie rozwinął ostatecznie linii MIC, natomiast rozwinął od 1988 roku produkcję autobusów niskopodłogowych serii Metroliner. W ramach tej serii produkowano autobusy dziewięciometrowe N4009, klasyczny o typowej długości 12 metrów N4016, wersja 15 metrowa N4020, przegubowa N4021 i piętrowa N4026.
W 1994 roku Auwärter otworzył swoje przedstawicielstwo w postaci spółki Neoplan Polska Sp. z.o.o. Pierwszy autobus miejski, jaki został sprzedany przez firmę był Neoplanem N4020. Trafił do Warszawy do Miejskich Zakładów Autobusowych w listopadzie 1994 roku z fabryki w Pilsting leżacego w Bawarii. Trafił do zajezdni R-5 "Inflancka" gdzie otrzymał numer 6455. Napotkanie takiego pojedynczego egzemplarza nie jest łatwe, stąd też na zdjęciu znalazł się dopiero 15 czerwca 1996 na przebudowywanej w tym czasie, w związku z finalizowaniem budowy I części metra, ulicy Waryńskiego.
Tym czasem Neoplan nie rozwinął ostatecznie linii MIC, natomiast rozwinął od 1988 roku produkcję autobusów niskopodłogowych serii Metroliner. W ramach tej serii produkowano autobusy dziewięciometrowe N4009, klasyczny o typowej długości 12 metrów N4016, wersja 15 metrowa N4020, przegubowa N4021 i piętrowa N4026.
W 1994 roku Auwärter otworzył swoje przedstawicielstwo w postaci spółki Neoplan Polska Sp. z.o.o. Pierwszy autobus miejski, jaki został sprzedany przez firmę był Neoplanem N4020. Trafił do Warszawy do Miejskich Zakładów Autobusowych w listopadzie 1994 roku z fabryki w Pilsting leżacego w Bawarii. Trafił do zajezdni R-5 "Inflancka" gdzie otrzymał numer 6455. Napotkanie takiego pojedynczego egzemplarza nie jest łatwe, stąd też na zdjęciu znalazł się dopiero 15 czerwca 1996 na przebudowywanej w tym czasie, w związku z finalizowaniem budowy I części metra, ulicy Waryńskiego.
Od produkowanych później w Bolechowie autobusów N4020-6455, różnił się
skosami ścian bocznych na tyle wozu, za trzecimi drzwiami, żółtym malowaniem drzwi bocznych, oraz silnikiem MAN D2865 LUH05 o mocy 270KM. Cechą charakterystyczną Neoplanów były zegar, którego wyświetlacz umieszczony był pod sufitem na poprzecznym kanale za kabiną kierowcy.
Do czasu montażu w autobusach elektronicznych systemów informacji pasażerskiej były to jedyne w Warszawie autobusy miejskie wyposażone w zegary.
Był to pierwszy w Polsce autobus o niespotykanej w tym czasie u nas długosci piętnastu metrów. Ówczesne przepisy przewidywały tylko autobusy jednoczłonowe o długości do 12 metrów, lub przegubowe do 18 metrów.
Pierwszy z Neoplanów po likwidacji zajezdni przy Inflanckiej trafił do zajezdni przy Stalowej, gdzie zmienił numer z 6455, na 6430. Na koniec znalazł się w zajezdni przy Kleszczowej. Po wycofaniu go z planowego ruchu, w roku 2010 urządzono w nim na potrzeby budowy II linii metra mobilny punkt informacji. W takiej roli wystąpił podczas Dni Transportu Publicznego w 2013 roku, prezentowanych również na blogu.
Pierwszy z Neoplanów po likwidacji zajezdni przy Inflanckiej trafił do zajezdni przy Stalowej, gdzie zmienił numer z 6455, na 6430. Na koniec znalazł się w zajezdni przy Kleszczowej. Po wycofaniu go z planowego ruchu, w roku 2010 urządzono w nim na potrzeby budowy II linii metra mobilny punkt informacji. W takiej roli wystąpił podczas Dni Transportu Publicznego w 2013 roku, prezentowanych również na blogu.
Obecnie po zakończeniu pracy w Warszawie, ma znaleźć swoje miejsce w muzeum zakładowym Solarisa.
W 1996 roku ruszył montaż Neoplanów w Polsce. Pierwsze z nich trafiły do Poznania. Warszawa kolejnych zakupów Nepolanów N4020 dokonała w roku 1997, kupując 30 Neoplanów N4020 i jeden N4020td (tower drive) z silnikiem ustawionym pionowo w prawym tylnym narożniku. Pozwoliło to na likwidację stopni w tylnych drzwiach. Otrzymały wyświetlacze firmy Pixel. W 1998 roku MZA nabyły jeszcze 12 sztuk N4020 i i 33 N4020td. Ostatnie 27 sztuk wersji N4020td trafiło do Warszawy w 1999 roku.
Poniżej na zdjęciu Neoplan N4020-6752 z R-5 "Inflancka" (1997-2013; później 6742 z R-11 "Kleszczowa") na linii 515, na ulicy Puławskiej. Warto zwrócić uwagę na otoczenie. W tle dawna siedziba dworca PKS Mokotów, a na ulicy historyczne już pojazdy: dwa Fiaty 126p, Trabant 601 i Wartburg 353-Tourist.
W 1996 roku ruszył montaż Neoplanów w Polsce. Pierwsze z nich trafiły do Poznania. Warszawa kolejnych zakupów Nepolanów N4020 dokonała w roku 1997, kupując 30 Neoplanów N4020 i jeden N4020td (tower drive) z silnikiem ustawionym pionowo w prawym tylnym narożniku. Pozwoliło to na likwidację stopni w tylnych drzwiach. Otrzymały wyświetlacze firmy Pixel. W 1998 roku MZA nabyły jeszcze 12 sztuk N4020 i i 33 N4020td. Ostatnie 27 sztuk wersji N4020td trafiło do Warszawy w 1999 roku.
Poniżej na zdjęciu Neoplan N4020-6752 z R-5 "Inflancka" (1997-2013; później 6742 z R-11 "Kleszczowa") na linii 515, na ulicy Puławskiej. Warto zwrócić uwagę na otoczenie. W tle dawna siedziba dworca PKS Mokotów, a na ulicy historyczne już pojazdy: dwa Fiaty 126p, Trabant 601 i Wartburg 353-Tourist.
Zdjęcie wykonane zostało w październiku, a autobus na stan MZA wpisano w końcu sierpnia 1998 roku.
Jak już wspomniałem Neoplany zaliczyły kilka poważnych wypadków w swojej historii. Oprócz dwóch już opisanych na wstępie można jeszcze wymienić:
Jak już wspomniałem Neoplany zaliczyły kilka poważnych wypadków w swojej historii. Oprócz dwóch już opisanych na wstępie można jeszcze wymienić:
- 4.11.1998 - 6835 na 510 brał udział w zderzeniu z autokarem, samochodem osobowym i tramwajem. Mocno uszkodzony, ale został odbudowany po dwóch latach.
- 22.01.2007 - 6870 na 703 w Wolicy uderzył w ciężarówkę z naczepą i wpadł w efekcie na drzewo - kasacja.
- 5.03.2007 - 6934 na 408, na Trasie Łazienkowskiej nad Rozbrat, gdzie zderzył się z Audi, odbił od bariery energochłonnej po lewej pojechał na prawo, uderzył w barierę energochłonną i zakończył podróż w zatoce przystankowej.
- 26.12.2012 - 6934 uczestniczył w zderzeniu autobusów jako drugi uderzający. Po tym wypadku został skasowany.
- Neoplany z silnikami DAF GS200M, maja na koncie pożary w komorze silnika. Było siedem takich zdarzeń w latach 2009-2010.
W dostawie z roku 1998 znalazł się prezentowany już tu na blogu Neoplan N4020Td-6878 (1998-2012) z zajezdni R-11 Kleszczowa.
Pokazywałem go
29 maja 2011 roku.
Z tyłu widać jest kratę do komory silnika, zamiast ostatniego okna.
Historia Neoplanów dobiega końca. Firma została przejęta przez koncern MAN-a. Działająca w Polsce spółka usamodzielniła się i produkuje samodzielnie autobusy jako Solaris Bus & Coach S.A. Tak więc marka Neoplan zniknie w najbliższych latach, wraz z wycofaniem ostatnich autobusów z ruchu.
Kategoria Rowerkiem po Warszawie, Służbowo, na... rower ;-), SS, Szlakiem komunikacji miejskiej, W świecie rowerów
- DST 37.17km
- Teren 0.71km
- Czas 01:51
- VAVG 20.09km/h
- VMAX 36.70km/h
- Temperatura 12.7°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Kryształ z ulicy Nabielaka
Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 24.03.2014 | Komentarze 3
Marszałkowska - Wilcza - Emilii Plater -
Noakowskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - pl. Na Rozdrożu - Aleje Ujazdowskie - Agrykola - Szwoleżerów - 29 Listopada - Czerniakowska - Suligowskiego - Podchorążych - Sielecka - Nowotarska - Górska - Tatrzańska -
Nabielaka - Stopowa - Zbierska - Stopowa - Górska - Nowotarska - Sielecka - Jagarzewska - Sobieskiego - Beethovena - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Most Siekierkowski - Becka - Witosa - Beethovena - Sobieskiego - Jazgarzewska - Sielecka - Podchorążych - Suligowskiego - Czerniakowska - 29 Listopada - Szwoleżerów - Agrykola - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Plac Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Sielce jako miejsce związane z życiem moich przodków nawiedzałem kilka razy. Zasadniczo były to przedmieścia zamieszkane przez niezbyt majętną ludność, jednak już od lat 20. XX wieku Belwederska zaczęła przyciągać również bogatszych, co najlepiej widać nieco bliżej Łazienek. Tamten odcinek
Belwederskiej z luksusowymi blokami pokazałem 29 września 2012 roku.
Warto przypomnieć, że w pobliżu pomiędzy Belwederską i Nabielaka znajduje się przedwojenna siedziba
domu wystawowego i biurowego firmy Auto-Koncern Bruhn-Werke. Budynek ten, obecnie mocno przebudowany pokazywałem tu na blogu, 29 lipca 2012 roku.
Natomiast mniej reprezentacyjna część Sielc w okolicy Nabielaka -
ulicę Górską pokazałem 20 stycznia 2013 roku.
Skoro już wiemy, gdzie jesteśmy, to czas aby zając się domem przy ulicy Nabielaka 4.
Skoro już wiemy, gdzie jesteśmy, to czas aby zając się domem przy ulicy Nabielaka 4.
Dom krystalografa pod "czwórką" © oelka
Willa pod numerem 4 chowa się za gęstym ogrodzeniem z grubych krat. Obecnie mieści rezydencję ambasadora Słowacji. O jej dawnym mieszkańcu można znaleźć informację na tablicy umieszczonej na ogrodzeniu od strony ulicy.
To Jan Czochralski, któremu poświęcona jest ta tablica. Mieszkał tu w latach 1932-44. Dzisiaj mało kto kojarzy to nazwisko. Naukowcy zresztą na ogół nie są, jak to się mówi obecnie, medialni i z reguły pozostają w cieniu, chociaż wiele ich pomysłów jest wśród nas obecne na każdym kroku.
Czochralski urodził się w Kcynii, na Pałukach 23 października 1885 roku. Kto tam trafi znajdzie sporo pamiątek związanych z naszym bohaterem. Pałuki znajdowały się na terenie zaboru pruskiego. Utrudnił sobie karierę życiową, gdy niezadowolony z ocen podarł świadectwo maturalne seminarium nauczycielskiego. Bez tego dokumentu ciężko było znaleźć pracę, czy też studiować. W wieku 16 lat rozpoczął pracę w aptece prowadzonej przez brata w Krotoszynie. Następnie jak wielu Polaków z zaboru pruskiego trafił do Berlina. 1904 roku i rozpoczął pracę w aptece-drogerii dr. A. Herbranda w Altglienicke - część okręgu Treptow-Köpenick, należąca później do Berlina od 1920 roku. Następnie pracował kolejno w laboratorium firmy Kunheim & Co. i w koncernie Allgemeine Elektrizitaets-Gesellschaft (AEG) - Kabelwerk Oberspree, gdzie zajmował się badaniem jakości stopów metali i rafinowaniem miedzi. Mimo braku dokumentów udało się Czochralskiemu dostać na wykłady z chemii prowadzone na politechnice w Charlottenburgu, wówczas koło Berlina. W 1910 roku uzyskał tam dyplom z chemii. W tym czasie również ożenił się z Margueritą Haase, pianistką pochodzenia holenderskiego. Następnie w latach 1911-1914 był asystentem Wicharda von Moellendorffa. Razem opublikowali pracę będącą podstawą teorii dyslokacji (dyslokacja krystalicznej), czyli defektu w układzie sieci krystalicznej - układzie atomów, czy cząstek budujących ciało stałe. Jest to podstawa krystalografii. Dziedziny nauki, bardzo przydatnej nie tylko w badaniu metali, ale również w chemii i biologii molekularnej. Bez krystalografii nasza wiedza o kwasach nukleinowych (RNA i DNA) oraz białkach była by dużo uboższa. Dla ilustracji tematu poniżej widok na kryształ.
Czochralski urodził się w Kcynii, na Pałukach 23 października 1885 roku. Kto tam trafi znajdzie sporo pamiątek związanych z naszym bohaterem. Pałuki znajdowały się na terenie zaboru pruskiego. Utrudnił sobie karierę życiową, gdy niezadowolony z ocen podarł świadectwo maturalne seminarium nauczycielskiego. Bez tego dokumentu ciężko było znaleźć pracę, czy też studiować. W wieku 16 lat rozpoczął pracę w aptece prowadzonej przez brata w Krotoszynie. Następnie jak wielu Polaków z zaboru pruskiego trafił do Berlina. 1904 roku i rozpoczął pracę w aptece-drogerii dr. A. Herbranda w Altglienicke - część okręgu Treptow-Köpenick, należąca później do Berlina od 1920 roku. Następnie pracował kolejno w laboratorium firmy Kunheim & Co. i w koncernie Allgemeine Elektrizitaets-Gesellschaft (AEG) - Kabelwerk Oberspree, gdzie zajmował się badaniem jakości stopów metali i rafinowaniem miedzi. Mimo braku dokumentów udało się Czochralskiemu dostać na wykłady z chemii prowadzone na politechnice w Charlottenburgu, wówczas koło Berlina. W 1910 roku uzyskał tam dyplom z chemii. W tym czasie również ożenił się z Margueritą Haase, pianistką pochodzenia holenderskiego. Następnie w latach 1911-1914 był asystentem Wicharda von Moellendorffa. Razem opublikowali pracę będącą podstawą teorii dyslokacji (dyslokacja krystalicznej), czyli defektu w układzie sieci krystalicznej - układzie atomów, czy cząstek budujących ciało stałe. Jest to podstawa krystalografii. Dziedziny nauki, bardzo przydatnej nie tylko w badaniu metali, ale również w chemii i biologii molekularnej. Bez krystalografii nasza wiedza o kwasach nukleinowych (RNA i DNA) oraz białkach była by dużo uboższa. Dla ilustracji tematu poniżej widok na kryształ.
Jest to kryształ soli, jaki samorodnie wyrósł w butelce z 3,5M roztworem azotanu potasu (KNO3). Czochralski natomiast zajmował się czystymi metalami. W tej dziedzinie największy rozgłos przyniosło Czochralskiemu opracowanie metody pozwalającej mierzyć szybkość krystalizacji metali. Metoda ta z czasem nazwana od nazwiska autora po różnych modyfikacjach jest stosowana do dzisiaj. W wikipedii można odnaleźć zdjęcie kryształu krzemu, jaki został otrzymany z wykorzystaniem metody Czochralskiego. A skoro już wspomniany został krzem, to opisywana metoda jest wykorzystywana w produkcji półprzewodników.
W 1917 roku Czochralski przeprowadził się do Frankfurtu nad Menem, gdzie został szefem laboratorium metaloznawczego w Metallbank und Metallurgische Gesellschaft AG. Tam właśnie w 1924 roku opracował pozbawiony cyny stop łożyskowy ołowiowo-alkaliczny. Stop ten wykorzystany został do produkcji panewek w łożyskach ślizgowych, w których obsadzone były osie wagonów. Łożyska ślizgowe stosowane były powszechnie w tamtych czasach w wagonach kolejowych. Stąd też poniżej widok wagonu z wózkiem wyposażonym w łożyska ślizgowe.
W 1917 roku Czochralski przeprowadził się do Frankfurtu nad Menem, gdzie został szefem laboratorium metaloznawczego w Metallbank und Metallurgische Gesellschaft AG. Tam właśnie w 1924 roku opracował pozbawiony cyny stop łożyskowy ołowiowo-alkaliczny. Stop ten wykorzystany został do produkcji panewek w łożyskach ślizgowych, w których obsadzone były osie wagonów. Łożyska ślizgowe stosowane były powszechnie w tamtych czasach w wagonach kolejowych. Stąd też poniżej widok wagonu z wózkiem wyposażonym w łożyska ślizgowe.
Na zdjęciu widać wózek Diamonda w platformie konstrukcji amerykańskiej znajdującej się w lokomotywowni w Skierniewicach, prowadzonej przez
PSMK. Przypomnę jeszcze tylko, że pisałem o tym 24 września 2013 roku.
Tymczasem powróćmy do Czochralskiego. Patent na stop zwany metalem B został zakupiony przez producentów z wielu krajów, co przyniosło twórcy znaczne korzyści materialne. Co ciekawe pomysł stosowania tego stopu w Polsce spotkał się z poważną krytyką, którą można prześledzić w przedwojennym Przeglądzie Mechanicznym.
W końcu lat 20. Czochralski wrócił do Polski. Namówił go do tego znający go ówczesny prezydent RP, również chemik Ignacy Mościcki. Czochralski po powrocie objął stanowisko profesora na Wydziale Chemii Politechniki Warszawskiej. Od 1930 aż do wybuchu wojny był kierownikiem Katedry i Zakładu Metalurgii i Metaloznawstwa. W 1934 roku objął kierownictwo Instytutu Metalurgii i Metaloznawstwa. W 1929 roku Politechnika przyznała Czochralskiemu tytuł doktora honoris causa. Wydział Chemii od początku swojego istnienia znajduje się w gmachu przy Noakowskiego 3. Gmach wydziału powstał w latach 1900-1901 na podstawie projektu Bronisława Brochwicz-Rogoyskiego. Spalony w czasie II wojny światowej został odbudowany w latach 1948-52. Wejście do gmachu widoczne jest poniżej.
Tymczasem powróćmy do Czochralskiego. Patent na stop zwany metalem B został zakupiony przez producentów z wielu krajów, co przyniosło twórcy znaczne korzyści materialne. Co ciekawe pomysł stosowania tego stopu w Polsce spotkał się z poważną krytyką, którą można prześledzić w przedwojennym Przeglądzie Mechanicznym.
W końcu lat 20. Czochralski wrócił do Polski. Namówił go do tego znający go ówczesny prezydent RP, również chemik Ignacy Mościcki. Czochralski po powrocie objął stanowisko profesora na Wydziale Chemii Politechniki Warszawskiej. Od 1930 aż do wybuchu wojny był kierownikiem Katedry i Zakładu Metalurgii i Metaloznawstwa. W 1934 roku objął kierownictwo Instytutu Metalurgii i Metaloznawstwa. W 1929 roku Politechnika przyznała Czochralskiemu tytuł doktora honoris causa. Wydział Chemii od początku swojego istnienia znajduje się w gmachu przy Noakowskiego 3. Gmach wydziału powstał w latach 1900-1901 na podstawie projektu Bronisława Brochwicz-Rogoyskiego. Spalony w czasie II wojny światowej został odbudowany w latach 1948-52. Wejście do gmachu widoczne jest poniżej.
Jak już wspomniałem w Polsce Czochralski nie miał łatwego życia. Jego sięgające bardzo wysoko znajomości, nieograniczony budżet na badania, szczególnie te interesujące wojsko stało się przyczyną konfliktów. Nie tylko tych naukowych, ale też personalnych, np. z prof.
Witoldem Broniewskim, uczniem Marii Skłodowskiej-Curie (o niej pisałem 8 czerwca 2012 roku ) zakończony procesem sądowym wygranym przez Czochralskiego. Jednak wrogość do jego osoby pozostała. W swoim warszawskim domu organizował spotkania literackie. Sam zresztą pisał wiersze, kolekcjonował obrazy. Drugi dom, letni, zbudował w rodzinnej Kcynii.
Po wybuchu wojny Niemcy szybko sobie przypomnieli o swoich dawnych obywatelach. Każdy kto pochodził z dawnego zaboru pruskiego, a dodatkowo mieszkał w głębi Niemiec otrzymywał propozycję powrotu do obywatelstwa niemieckiego. Tego typu problem dotyczył np. kogoś z moich bliskich. Oczywiście Niemcy przypomnieli sobie również i o Czochralskim, traktując go jako obywatela Rzeszy. W kontaktach z Niemcami Czochralski używał niemieckiej wersji swojego imienia "Johan". Wykorzystując swoje możliwości uzyskał zgodę na uruchomienie na bazie przedwojennego instytutu PW Zakładu Badania Materiałów. Odbyło się to za zgodą i wiedzą władz podziemia. Zakład pracował dla firm prywatnych i Wermachtu, ale też zatrudniał osoby związane z podziemiem i Armią Krajową. Produkowano tu również materiały potrzebne do działalności podziemia. Czochralski wydobywał też ludzi ludzi aresztowanych, czy znajdujących się w obozach koncentracyjnych (np. wnuka Ludwika Solskiego doktora Mariana Świderka – ojca prof. Anny Świderkówny). W dalszym ciągu mieszkał w swoim domu na Nabielaka i organizował spotkania literackie, które służyły również przekazywaniu informacji dla AK. W tym czasie do AK trafiały donosy, sugerujące jego współpracę z Niemcami. Kontrwywiad sprawdzał je. Żaden z nich jednak nie stał się powodem do podjęcia działań przeciw Czochralskiemu. Po Powstaniu Warszawskim udało się mu dostać pozwolenie i zabrać z Warszawy aparaturę z Politechniki i mienie niektórych osób, które opuściły Warszawę.
Po wybuchu wojny Niemcy szybko sobie przypomnieli o swoich dawnych obywatelach. Każdy kto pochodził z dawnego zaboru pruskiego, a dodatkowo mieszkał w głębi Niemiec otrzymywał propozycję powrotu do obywatelstwa niemieckiego. Tego typu problem dotyczył np. kogoś z moich bliskich. Oczywiście Niemcy przypomnieli sobie również i o Czochralskim, traktując go jako obywatela Rzeszy. W kontaktach z Niemcami Czochralski używał niemieckiej wersji swojego imienia "Johan". Wykorzystując swoje możliwości uzyskał zgodę na uruchomienie na bazie przedwojennego instytutu PW Zakładu Badania Materiałów. Odbyło się to za zgodą i wiedzą władz podziemia. Zakład pracował dla firm prywatnych i Wermachtu, ale też zatrudniał osoby związane z podziemiem i Armią Krajową. Produkowano tu również materiały potrzebne do działalności podziemia. Czochralski wydobywał też ludzi ludzi aresztowanych, czy znajdujących się w obozach koncentracyjnych (np. wnuka Ludwika Solskiego doktora Mariana Świderka – ojca prof. Anny Świderkówny). W dalszym ciągu mieszkał w swoim domu na Nabielaka i organizował spotkania literackie, które służyły również przekazywaniu informacji dla AK. W tym czasie do AK trafiały donosy, sugerujące jego współpracę z Niemcami. Kontrwywiad sprawdzał je. Żaden z nich jednak nie stał się powodem do podjęcia działań przeciw Czochralskiemu. Po Powstaniu Warszawskim udało się mu dostać pozwolenie i zabrać z Warszawy aparaturę z Politechniki i mienie niektórych osób, które opuściły Warszawę.
Po wojnie Czochralski nie powrócił już do uszkodzonego domu przy Nabielaka. W 1945 roku został aresztowany pod zarzutem współpracy z Niemcami. Sąd go uniewinnił. Mimo to senat Politechniki Warszawskiej odmówił mu pracy na Politechnice. Wobec tego Czochralski na stałe zamieszkał w rodzinnej Kcynii, gdzie uruchomił Zakłady Chemiczne BION
produkujące artykuły wyroby kosmetyczne i drogeryjne. Zmarł na zawał serca w 1953 roku. Trzeba było wielu lat, aby Politechnika uznała go ponownie. Rok 2013 będący 60. rocznicą śmierci ogłoszono rokiem Jana Czochralskiego. Odbyła się polsko-niemiecka sesja naukowa poświęcona Czochralskiemu.
Warto dodać, że rok 2014 jest międzynarodowym rokiem krystalografii. Jest to dziedzina, gdzie Polacy mają dość pokaźne dokonania. Poza Janem Czochralskim jest jeszcze kilka osób z bardzo poważnymi dokonaniami w tej dziedzinie działających w Polsce i za granicą.
Dobrym źródłem wiedzy o osobie Jana Czochralskiego jest strona poświęcona jego osobie, założona przez jego rodzinę.
Warto dodać, że rok 2014 jest międzynarodowym rokiem krystalografii. Jest to dziedzina, gdzie Polacy mają dość pokaźne dokonania. Poza Janem Czochralskim jest jeszcze kilka osób z bardzo poważnymi dokonaniami w tej dziedzinie działających w Polsce i za granicą.
Dobrym źródłem wiedzy o osobie Jana Czochralskiego jest strona poświęcona jego osobie, założona przez jego rodzinę.
- DST 18.27km
- Czas 01:03
- VAVG 17.40km/h
- VMAX 35.20km/h
- Temperatura 20.2°C
- Podjazdy 11m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Ukraina w al. Szucha
Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0
Marszałkowska - Wspólna - Chałubińskiego - Jana Pawła II - Chmielna - Miedziana - Pańska - Wronia - Prosta - Karolkowa - Szarych Szeregów - Szymańskiego - Kasprzaka - Brylowska - Szarych Szeregów - Krzyżanowskiego - Kasprzaka - al. Prymasa Tysiąclecia - Aleje Jerozolimskie - Kopińska - Szczęśliwicka - Barska - Białobrzeska - Opaczewska - Szczęśliwicka - Dickensa - Siemieńskiego - Pawińskiego - Pruszkowska - Sanocka - ks. Trojdena - CSK - Banacha - Pole Mokotowskie - al. Niepodległości - Pole Mokotowskie - Batorego - Waryńskiego - Skolimowska - Chocimska - Klonowa - pl. Unii Lubelskiej -
al. Szucha - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Z ogłoszeń dodam, że tak jak jest strona na Facebooku, tak jest też strona w Google+. Obie będą oczywiście informować o tym co dzieje się na blogu. Gdzie wreszcie wpisy zaczynają pojawiać się na bieżąco, a nie z miesięcznym czy dwumiesięcznym opóźnieniem.
Tak wyszło, że dopiero wieczorem, gdy zachodziło słońce wyjechałem z domu. Zasadniczo wiązało się to z załatwieniem kilku spraw. Może zresztą i lepiej, bo w ciągu dnia letnia pogoda źle wpływała na jeżdżących po ulicach, skutkiem czego było kilka poważnych wypadków.
Jednak nie to będzie dzisiaj tematem wpisu. Od późnej jesieni często czytamy lub słyszymy o Ukrainie. Do tego tematu nawiązałem 8 marca 2014 roku, przy okazji wizyty na Stegnach, gdzie ulic związanych z okolicami Morza Czarnego i Śródziemnego są i związane z miejscami gdzie obecnie toczy się konflikt pomiędzy Ukrainą i Rosją. Wiele demonstracji ze wsparciem dla Ukrainy dotarło pod ambasadę tego kraju, a więc pod budynek widoczny jako drugi na zdjęciu, za latarnią.
Jednak nie to będzie dzisiaj tematem wpisu. Od późnej jesieni często czytamy lub słyszymy o Ukrainie. Do tego tematu nawiązałem 8 marca 2014 roku, przy okazji wizyty na Stegnach, gdzie ulic związanych z okolicami Morza Czarnego i Śródziemnego są i związane z miejscami gdzie obecnie toczy się konflikt pomiędzy Ukrainą i Rosją. Wiele demonstracji ze wsparciem dla Ukrainy dotarło pod ambasadę tego kraju, a więc pod budynek widoczny jako drugi na zdjęciu, za latarnią.
Ukraina w alei Szucha © oelka
W ten sposób zajechałem w aleję Szucha. O
patronie ulicy pisałem 9 stycznia prezentując parkowe szklarnie Łazienek w których rządził w latach 80. XVIII wieku, dzisiaj będące siedzibą Ogrodu Botanicznego i Obserwatorium Astronomicznego UW. Aleja jego imienia jest częścią założenia Osi Stanisławowskiej. Ten temat przewijał się tu kilka razy, najszerzej chyba 20 listopada 2011 roku. Po wojnie zamiast Szucha patronowała ulicy w latach 1946-92, 1 Armii Wojska Polskiego. Na zdjęciu widać trzy budynki. Pierwszy z lewej pod adresem al. Szucha 5, to Pałacyk Milicera z 1885 roku. Podobno w okresie międzywojennym tu spotykali się masoni. Przypomnę, że o innym miejscu spotkań masonów pisałem 13 października 2013 prezentując willę Pniewskiego w alei Na Skarpie. W latach 1992-2006 w willi mieściła się siedziba ambasady litewskiej. Sąsiedni modernistyczny budynek postał w 1937 roku, projektu Edwarda Zachariasza Ebera. W 1946 roku umieszczono tu Przedstawicielstwa Handlowego ZSRR. Wyprowadziło się ono w roku 1976, do nowego dużego gmachu przy Belwederskiej, w sąsiedztwie ambasady. Zarówno pałacyk pod numerem 5, jak i budynek pod numerem 7 znajdowały się we władaniu Związku Radzieckiego. Warto przypomnieć, że przy al. Szucha był jeszcze dom mieszkalny na rogu z Litewską. Obecnie pusty. Pisałem o nim na blogu 15 kwietnia 2012 roku. Przy okazji odsyłam też do wpisu o Kieleckiej 45, gdzie z kolei umieszczono szkołę dla pracowników przedstawicielstwa ZSRR.
Budynek pod numerem siódmym po 1992 roku stał się siedzibą ambasady Ukrainy. Stąd też po tragicznych wydarzeniach w Kijowie na placu Niepodległości (Майдан Незалежності), Chreszczatyku (Хрещатик) i sąsiednich ulicach pod tym budynkiem stały znicze, tu dotarło kilka demonstracji poparcia dla protestujących w Kijowie. Mam znajomych w Kijowie, byłem tam w 2001 roku. Muszę przyznać, że obrazy z Kijowa robiły wstrząsające wrażenie,szczególnie gdy zna się miejsce gdzie coś takiego się dzieje a do tego wiadomo, że są tam ludzie, których się zna i lubi.
W głębi zdjęcia pod numerem 9 widać ginący w ciemnościach gmach Lecznicy Chirurgiczno-Ginekologicznej doktora Ignacego Solmana. Powstał w latach 1893-94 na podstawie projektu Stefana Szyllera. W 1977 roku udało się wstrzymać rozpoczętą już rozbiórkę gmachu. Jego remont i odbudowa ciągnęła się długo.
To jeszcze rzut oka w drugą stronę, do placu Unii Lubelskiej.
Pierwsza od lewej to narożna kamienica przy Marszałkowskiej 2/al. Szucha 1. Powstała koło 1904 roku, na wąskiej działce pomiędzy wspomnianymi ulicami. Stąd też i podwórze otwarte w stronę alei Szucha. Pierwotnie otrzymała wystrój neobarokowy co widać na zdjęciach z okresu międzywojennego. Po wojnie podczas remontu elewacja została mocno uproszczona. Kamienica posiadała kilku kolejnych właścicieli, zmieniających się co kilka lat. O tej kamienicy wspomniałem również 29 sierpnia 2012 roku, pisząc wówczas o placu Unii Lubelskiej.
Kolejny budynek widoczny tylko częściowo, to kamienica Ostrowskiego. Wzniesiona na placu pomiędzy Marszałkowską (numer 4) i al. Szucha (numer 3). Powstała w latach 1906-1908.
Budynek pod numerem siódmym po 1992 roku stał się siedzibą ambasady Ukrainy. Stąd też po tragicznych wydarzeniach w Kijowie na placu Niepodległości (Майдан Незалежності), Chreszczatyku (Хрещатик) i sąsiednich ulicach pod tym budynkiem stały znicze, tu dotarło kilka demonstracji poparcia dla protestujących w Kijowie. Mam znajomych w Kijowie, byłem tam w 2001 roku. Muszę przyznać, że obrazy z Kijowa robiły wstrząsające wrażenie,szczególnie gdy zna się miejsce gdzie coś takiego się dzieje a do tego wiadomo, że są tam ludzie, których się zna i lubi.
W głębi zdjęcia pod numerem 9 widać ginący w ciemnościach gmach Lecznicy Chirurgiczno-Ginekologicznej doktora Ignacego Solmana. Powstał w latach 1893-94 na podstawie projektu Stefana Szyllera. W 1977 roku udało się wstrzymać rozpoczętą już rozbiórkę gmachu. Jego remont i odbudowa ciągnęła się długo.
To jeszcze rzut oka w drugą stronę, do placu Unii Lubelskiej.
Pierwsza od lewej to narożna kamienica przy Marszałkowskiej 2/al. Szucha 1. Powstała koło 1904 roku, na wąskiej działce pomiędzy wspomnianymi ulicami. Stąd też i podwórze otwarte w stronę alei Szucha. Pierwotnie otrzymała wystrój neobarokowy co widać na zdjęciach z okresu międzywojennego. Po wojnie podczas remontu elewacja została mocno uproszczona. Kamienica posiadała kilku kolejnych właścicieli, zmieniających się co kilka lat. O tej kamienicy wspomniałem również 29 sierpnia 2012 roku, pisząc wówczas o placu Unii Lubelskiej.
Kolejny budynek widoczny tylko częściowo, to kamienica Ostrowskiego. Wzniesiona na placu pomiędzy Marszałkowską (numer 4) i al. Szucha (numer 3). Powstała w latach 1906-1908.
Jeszcze jeden widok z sierpnia 2012 roku na wlot w aleję Szucha z placu Unii Lubelskiej. Po lewej prezentowany powyżej budynek przy Marszałkowskiej 2.
Oczywiście to nie cała aleja Szucha. Jest jeszcze dalszy odcinek z ministerstwami Spraw Zagranicznych i Edukacji, budzący najgorsze skojarzenia z okresem II wojny światowej oraz siedzibą SS. Jest również kilka interesujących budynków, ale to już zobaczymy przy innej okazji.
Oczywiście to nie cała aleja Szucha. Jest jeszcze dalszy odcinek z ministerstwami Spraw Zagranicznych i Edukacji, budzący najgorsze skojarzenia z okresem II wojny światowej oraz siedzibą SS. Jest również kilka interesujących budynków, ale to już zobaczymy przy innej okazji.
Kategoria Rowerkiem po Warszawie, Służbowo, na... rower ;-), SS
- DST 35.88km
- Teren 0.99km
- Czas 01:53
- VAVG 19.05km/h
- VMAX 39.50km/h
- Temperatura 13.8°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Z dala od lasu, Osiedle Las
Wtorek, 11 marca 2014 · dodano: 17.03.2014 | Komentarze 3
Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - pl. Na Rozdrożu - Aleje Ujazdowskie - Agrykola - Szwoleżerów - 29 Listopada - Czerniakowska - Suligowskiego - Podchorążych - Czerska - Gagarina - Nehru - Zwierzyniecka - Czerniakowska - Becka - Most Siekierkowski - Wieniawy-Długoszowskiego - Kosmatki -
Sęczkowa - Wojsławicka - Wał Miedzeszyński - Ligustrowa - Bronowska - Masłowiecka - Jeziorowa - Panoramy - Peonii - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów - działka - Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Wybrzeże Szczecińskie - Most Świętokrzyski - Wybrzeże Kościuszkowskie - Jaracza - Solec - al. 3 Maja- Park Kultury - Hoene-Wrońskiego - Hopfera - Agrykola - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Plac Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Najpierw coś z cyklu ogłoszeń.
Blog można obecnie
znaleźć na Facebooku. Mam nadzieję, że ułatwi to czytelnikom dostęp do informacji o kolejnych wpisach zamieszczanych tutaj.
A teraz pora już na właściwy temat.
Od początku lat 80. mijam Osiedle Las w drodze na działkę. Czasem widzę je z wysokości Wału Miedzeszyńskiego, czasem bliżej jadąc wzdłuż Trasy Siekierkowskiej. Obecnie Las funkcjonuje pod nazwą osiedle, ale do 1951 roku była to wieś, leżąca tuż przy granicy z Warszawą. Wieś pierwszy raz pojawia się w źródłach w XV wieku, jako wieś należąca do dóbr szlacheckich. Potem można napotkać nazwę Las Koło. W późniejszym czasie miała się jeszcze pojawić nazwa Tomków Las, co autor strony poświęconej Osiedlu Las wywodzi od herbu Tomków i związanych z tym nazwisk Tomkiewicz i Tomkowicz. Nazwa taka pojawia się w spisie parafii w Zerzeniu w 1617 roku. W 1727 roku Las zostaje włączony do dóbr wilanowskich w wyniku zakupu jakiego dokonała Elżbieta z Lubomirskich Sieniawska od Urszuli Czermińskiej (córki marszałka koronnego Kazimierza Ludwika Bielińskiego). Duże zniszczenia spowodowały walki o Pragę w 1794 roku. Gdy wojska Suworowa szturmowały Pragę. Kolejne zniszczenie wsi przyniosło Powstanie Listopadowe, a szczególnie pierwsza bitwa wawerska. W latach 1837-38 mieszkańcy wsi zostali oczynszowani. Wymiar czynszu stanowił jeden dzień pracy od każdych 4 mórg ziemi, na rzecz folwarku Zastów stanowiącego część dóbr wilanowskich. W 1838 roku ze wsi wydzielono na potrzeby Wincentego Chmielewskiego kolonię Bluszcze. Obejmowała zachodnią cześć obecnego osiedla. W 1864 roku wieś została uwłaszczona i przyłączona do gminy Zagóżdż.
Na życie w wiosce duży wpływ miała też Wisła i powodzie. Szczególnie powódź w 1884 roku poczyniła duże zniszczenia. O tej powodzi wspominałem przy okazji opisu stacji pomp przy Czerniakowskiej 124. Po 1887 roku zaczęły się prace mające zabezpieczać teren wsi i okolic przed powodzią. W 1902 roku zdecydowano się na budowę wału przeciwpowodziowego. Budowę prowadzono w latach 1905-11. Jednak budowa wału miała też skutki uboczne w postaci podniesienia się wód gruntowych oraz zalania części terenu wsi Las. Ten problem uregulowano dopiero w latach 20. powołując do życia w 1924 roku Wawerską Spółkę Wodną. Lata dwudzieste są też okresem komasacji gruntów. W związku z tym w latach 1921-27 przeprowadzono pomiary a w latach 1928-29 doszło do zmiany lokalizacji siedlisk, zamiany łąk i pól. Oczywiście jak to bywa w takich sytuacjach, nie obyło się bez kłótni i sporów.
Okres II wojny światowej przyniósł kolejne zniszczenia. W sierpniu 1944 roku w budynku szkoły Niemcy stworzyli obóz dla mężczyzn zatrzymanych do budowy okopów i zabezpieczeń. Potem podobnie jak na Grochowie i Kamionku wywieziono ich na roboty do Niemiec.
W efekcie działań wojennych zniszczony został budynek szkoły. Odbudowę przeprowadzono w latach 1945-46. Szkoła funkcjonowała w nim do 1968 roku. Wówczas przeprowadziła do zbudowanego obok nowego gmachu. Funkcjonuje do dzisiaj jako Szkoła Podstawowa nr 128. Budynek dawnej szkoły został przekazany Samopomocy Chłopskiej. W 1972 roku otwarto sklep i Ośrodek Nowoczesnej Gospodyni, zastąpiony w 1977 roku sklepem Polmozbytu. Obecnie co widać poniżej, budynek przy Sęczkowej 60, jest pomalowany na bardzo ostry zółty kolor i mieści sklep z wyposażeniem sanitarnym.
Od początku lat 80. mijam Osiedle Las w drodze na działkę. Czasem widzę je z wysokości Wału Miedzeszyńskiego, czasem bliżej jadąc wzdłuż Trasy Siekierkowskiej. Obecnie Las funkcjonuje pod nazwą osiedle, ale do 1951 roku była to wieś, leżąca tuż przy granicy z Warszawą. Wieś pierwszy raz pojawia się w źródłach w XV wieku, jako wieś należąca do dóbr szlacheckich. Potem można napotkać nazwę Las Koło. W późniejszym czasie miała się jeszcze pojawić nazwa Tomków Las, co autor strony poświęconej Osiedlu Las wywodzi od herbu Tomków i związanych z tym nazwisk Tomkiewicz i Tomkowicz. Nazwa taka pojawia się w spisie parafii w Zerzeniu w 1617 roku. W 1727 roku Las zostaje włączony do dóbr wilanowskich w wyniku zakupu jakiego dokonała Elżbieta z Lubomirskich Sieniawska od Urszuli Czermińskiej (córki marszałka koronnego Kazimierza Ludwika Bielińskiego). Duże zniszczenia spowodowały walki o Pragę w 1794 roku. Gdy wojska Suworowa szturmowały Pragę. Kolejne zniszczenie wsi przyniosło Powstanie Listopadowe, a szczególnie pierwsza bitwa wawerska. W latach 1837-38 mieszkańcy wsi zostali oczynszowani. Wymiar czynszu stanowił jeden dzień pracy od każdych 4 mórg ziemi, na rzecz folwarku Zastów stanowiącego część dóbr wilanowskich. W 1838 roku ze wsi wydzielono na potrzeby Wincentego Chmielewskiego kolonię Bluszcze. Obejmowała zachodnią cześć obecnego osiedla. W 1864 roku wieś została uwłaszczona i przyłączona do gminy Zagóżdż.
Na życie w wiosce duży wpływ miała też Wisła i powodzie. Szczególnie powódź w 1884 roku poczyniła duże zniszczenia. O tej powodzi wspominałem przy okazji opisu stacji pomp przy Czerniakowskiej 124. Po 1887 roku zaczęły się prace mające zabezpieczać teren wsi i okolic przed powodzią. W 1902 roku zdecydowano się na budowę wału przeciwpowodziowego. Budowę prowadzono w latach 1905-11. Jednak budowa wału miała też skutki uboczne w postaci podniesienia się wód gruntowych oraz zalania części terenu wsi Las. Ten problem uregulowano dopiero w latach 20. powołując do życia w 1924 roku Wawerską Spółkę Wodną. Lata dwudzieste są też okresem komasacji gruntów. W związku z tym w latach 1921-27 przeprowadzono pomiary a w latach 1928-29 doszło do zmiany lokalizacji siedlisk, zamiany łąk i pól. Oczywiście jak to bywa w takich sytuacjach, nie obyło się bez kłótni i sporów.
Okres II wojny światowej przyniósł kolejne zniszczenia. W sierpniu 1944 roku w budynku szkoły Niemcy stworzyli obóz dla mężczyzn zatrzymanych do budowy okopów i zabezpieczeń. Potem podobnie jak na Grochowie i Kamionku wywieziono ich na roboty do Niemiec.
W efekcie działań wojennych zniszczony został budynek szkoły. Odbudowę przeprowadzono w latach 1945-46. Szkoła funkcjonowała w nim do 1968 roku. Wówczas przeprowadziła do zbudowanego obok nowego gmachu. Funkcjonuje do dzisiaj jako Szkoła Podstawowa nr 128. Budynek dawnej szkoły został przekazany Samopomocy Chłopskiej. W 1972 roku otwarto sklep i Ośrodek Nowoczesnej Gospodyni, zastąpiony w 1977 roku sklepem Polmozbytu. Obecnie co widać poniżej, budynek przy Sęczkowej 60, jest pomalowany na bardzo ostry zółty kolor i mieści sklep z wyposażeniem sanitarnym.
Gmach najbardziej żółty z żółtych © oelka
Przed budynkiem w ostatnich latach powstało rondo po zmianie przebiegu ulicy Kadetów. Rondo
prezentowałem 26 maja 2012 roku, za sprawą oryginalnie wytyczonego przejazdu dla rowerów. Nie tam, gdzie jest obniżony, lecz tam gdzie jest wysoki krawężnik.
Ulice na terenie włączonego do Warszawy Lasu, aż do lat 2000-2001 były drogami polnymi, z czasem wyłożonymi płytami monowskimi. W 1990 roku w Osiedlu Las były dostępne trzy czynne aparaty telefoniczne. W dzisiejszych czasach, w dobie telefonii komórkowej wydaje się to abstrakcją. Jeszcze w latach 90. po opuszczeniu Gocławia i przeprawieniu się wąską kładką przez Kanał Nowa Ulga można było odnieść wrażenie, że cofamy się w czasie przynajmniej o 20 lat.
Przegląd osiedla zacznę od dawnych Bluszczy. Były to okolice ulicy Kosmatki. Dzisiaj, po zbudowaniu w sąsiedztwie Trasy Siekierkowskiej ta okolica zmieniła się nie do poznania. Szczęśliwie nie doszły do skutku plany budowy wzdłuż ulicy Kosmatki ośmiopiętrowych bloków.Wobec tego można tu jeszcze zobaczyć typową zabudowę dla całego Wawra. Na początek wyglądający na opuszczony budynek przy Kosmatki 32.
Ulice na terenie włączonego do Warszawy Lasu, aż do lat 2000-2001 były drogami polnymi, z czasem wyłożonymi płytami monowskimi. W 1990 roku w Osiedlu Las były dostępne trzy czynne aparaty telefoniczne. W dzisiejszych czasach, w dobie telefonii komórkowej wydaje się to abstrakcją. Jeszcze w latach 90. po opuszczeniu Gocławia i przeprawieniu się wąską kładką przez Kanał Nowa Ulga można było odnieść wrażenie, że cofamy się w czasie przynajmniej o 20 lat.
Przegląd osiedla zacznę od dawnych Bluszczy. Były to okolice ulicy Kosmatki. Dzisiaj, po zbudowaniu w sąsiedztwie Trasy Siekierkowskiej ta okolica zmieniła się nie do poznania. Szczęśliwie nie doszły do skutku plany budowy wzdłuż ulicy Kosmatki ośmiopiętrowych bloków.Wobec tego można tu jeszcze zobaczyć typową zabudowę dla całego Wawra. Na początek wyglądający na opuszczony budynek przy Kosmatki 32.
Kolejny to typowe dla Wawra stylu pudełkowego przy Kosmatki 38.
O "stylu pudełkowym" pisałem 26 maja 2013 roku prezentując bardzo podobny budynek przy ulicy Panoramy. "Styl pudełkowy to określenie, jakie znalazłem w artykule w numerze 34 Stolicy z 1955 roku.
Zniknął natomiast budynek ostatnio budynek, który stał pomiędzy ulicami Stoczniowców i Kosmatki. Ja posiadam jego zdjęcie archiwalne z lata ubiegłego roku. Miejsce gdzie stał zostało mocno przebudowane podczas budowy Trasy Siekierkowskiej. Kiedyś w latach 90. miałem problem, aby znaleźć wylot ulicy Stoczniowców na Kosmatki.
Tuż przy Wale Miedzeszyńskim, obecnie za ekranem dźwiękochłonnym schowany jest jeden z pokaźniejszych przykładów wcześniejszej zabudowy. Jest to budynek przy Narodowej 3. Narodowa cały czas jeszcze jest wyłożona mocno już podniszczonymi płytami monowskimi.
Takich budynków jest na terenie Osiedla Las kilka. Podobne rozmiary ma dom przy Wale Miedzeszyńskim 530.Przypomnę jeszcze
pokazywany 14 kwietnia 2012 dość pokaźny budynek warsztatowy przy Sęczkowej 30.
Ciężko jest w dawnej wsi znaleźć drewniany budynek. Rozbiórkę, być może już ostatniego
drewnianego domu przy Wale Miedzeszyńskim 470A pokazałem 3 kwietnia 2011.
Osiedle Las powoli i dość bezwładnie zabudowuje się zespołami szeregowych domów jednorodzinnych stawianych nie wzdłuż ulic, lecz wgłąb posiadanych działek.
Przypomnę jeszcze, że 13 maja 2013 roku pokazywałem tu leżące po sąsiedzku przystanie PTTK i wędkarzy "Sum".
Z naszego punktu widzenia infrastruktura rowerowa jest niestety porażką. Przebudowując ulicę Kadetów zbudowano ciąg pieszo-rowerowy. Przejazd dla rowerów na skrzyżowaniu Kadetów i Sęczkowej już raz prezentowałem prezentowałem 26 maja 2012 roku. Jednak pokazanie tego bareizmu warte jest kolejnych zdjęć.
Z naszego punktu widzenia infrastruktura rowerowa jest niestety porażką. Przebudowując ulicę Kadetów zbudowano ciąg pieszo-rowerowy. Przejazd dla rowerów na skrzyżowaniu Kadetów i Sęczkowej już raz prezentowałem prezentowałem 26 maja 2012 roku. Jednak pokazanie tego bareizmu warte jest kolejnych zdjęć.
Tym razem widać jak malujący przejazd minęli się z brukarzami układającymi wzorek z betonowej kostki.
Teraz zaś buduje się ulica o tymczasowej nazwie Nowozabielska, na odcinku od Stoczniowców do Kadetów.
Teraz zaś buduje się ulica o tymczasowej nazwie Nowozabielska, na odcinku od Stoczniowców do Kadetów.
Tu droga dla rowerów będzie asfaltowa, ale po jednej stronie zamiast chodnika. W efekcie będą ja zwiedzać piesi. Wawer niestety jak dotychczas nie radzi sobie z budową dobrej infrastruktury rowerowej.
Kategoria SS, Służbowo, na... rower ;-), Rowerkiem po Warszawie, drewniana architektura, infrastruktura, Rowerem do oświaty