Info

Suma podjazdów to 17514 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Kwiecień2 - 5
- 2015, Marzec8 - 7
- 2015, Luty3 - 7
- 2015, Styczeń4 - 4
- 2014, Grudzień6 - 17
- 2014, Listopad10 - 37
- 2014, Październik13 - 25
- 2014, Wrzesień17 - 34
- 2014, Sierpień9 - 26
- 2014, Lipiec16 - 45
- 2014, Czerwiec13 - 43
- 2014, Maj12 - 37
- 2014, Kwiecień12 - 29
- 2014, Marzec9 - 23
- 2014, Luty8 - 12
- 2014, Styczeń6 - 6
- 2013, Grudzień8 - 40
- 2013, Listopad9 - 20
- 2013, Październik11 - 25
- 2013, Wrzesień17 - 51
- 2013, Sierpień12 - 31
- 2013, Lipiec10 - 25
- 2013, Czerwiec11 - 36
- 2013, Maj13 - 61
- 2013, Kwiecień11 - 31
- 2013, Marzec7 - 46
- 2013, Luty5 - 22
- 2013, Styczeń4 - 32
- 2012, Grudzień5 - 26
- 2012, Listopad11 - 58
- 2012, Październik12 - 32
- 2012, Wrzesień15 - 44
- 2012, Sierpień25 - 62
- 2012, Lipiec28 - 56
- 2012, Czerwiec25 - 26
- 2012, Maj25 - 55
- 2012, Kwiecień14 - 27
- 2012, Marzec12 - 38
- 2012, Luty5 - 32
- 2012, Styczeń6 - 36
- 2011, Grudzień25 - 37
- 2011, Listopad29 - 30
- 2011, Październik26 - 12
- 2011, Wrzesień26 - 11
- 2011, Sierpień24 - 24
- 2011, Lipiec22 - 20
- 2011, Czerwiec24 - 17
- 2011, Maj29 - 28
- 2011, Kwiecień25 - 23
- 2011, Marzec3 - 0
- 2011, Luty4 - 5
- 2011, Styczeń4 - 2
- 2010, Listopad10 - 0
- 2010, Październik27 - 3
- 2010, Wrzesień23 - 3
- 2010, Sierpień17 - 0
- 2010, Lipiec28 - 4
- 2010, Czerwiec26 - 0
- 2010, Maj23 - 2
- 2010, Kwiecień24 - 0
- 2010, Marzec9 - 1
- 2010, Luty1 - 0
- 2010, Styczeń1 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
Służbowo, na... rower ;-)
Dystans całkowity: | 9895.88 km (w terenie 223.31 km; 2.26%) |
Czas w ruchu: | 511:47 |
Średnia prędkość: | 19.20 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.40 km/h |
Suma podjazdów: | 8153 m |
Liczba aktywności: | 281 |
Średnio na aktywność: | 35.22 km i 1h 50m |
Więcej statystyk |
- DST 32.21km
- Czas 01:37
- VAVG 19.92km/h
- VMAX 40.90km/h
- Temperatura 16.7°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Cerkiew na Pradze
Piątek, 18 kwietnia 2014 · dodano: 27.04.2014 | Komentarze 5
Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - pl. Na Rozdrożu - Aleje Ujazdowskie - Agrykola - Myśliwiecka - Rozbrat - Górnośląska - Czerniakowska - Wilanowska - Solec - Dobra - Smulikowskiego - Tamka - Wybrzeże Kościuszkowskie - Wybrzeże Gdańskie - Wenedów - Most Gdański - Starzyńskiego - Darwina - Namysłowska - Starzyńskiego - 11 Listopada - Odrowąża - Cm. Bródzieński - Matki Teresy z Kalkuty - Odrowąża - 11 Listopada -
Inżynierska - Wileńska - Targowa - al. Solidarności - Jagiellońska - św. Cyrla i Metodego - Jagiellońska - Starzyńskiego - Most Gdański - Wenedów - Wybrzeże Gdańskie - Wybrzeże Kościuszkowskie - Jaracza - Solec - Wilanowska - Czerniakowska - Śniegockiej - Koźmińska - Górnośląska - Hoene-Wrońskiego - Hopfera - Agrykola - Al. Ujazdowskie - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Tak się złożyło, że w Wielki Piątek miałem okazję i potrzebę dotrzeć na Bródno. Wracając przejechałem przez jeden z centralnych punktów Pragi, jakim są okolice stacji Warszawa Wileńska. Dość dawno temu,
8 listopada 2011 roku zaprezentowałem to miejsce widziane po zmroku. Dzisiaj z bliska i w porze dziennej. Okazja tym ciekawsza, że tegoroczna Wielkanoc mimo różnic w kalendarzu Juliańskim i Gregoriańskim wypada dokładnie w tym samym dniu. Uroczystości w Kościele Prawosławnym są o tyle intereusjące, że kościoły wschodnie zachowały bardzo dużo z pierwotnych obrzędów w kościele chrześcijańskim. Katolicy i jeszcze w większym stopniu protestanci zmodyfikowali liturgię. W takim razie rzut oka na Warszawską Katedrę Metropolitalną p.w. św. równej Apostołom Marii Magdaleny.

Cerkiew św. Marii Magdaleny na Pradze © oelka
Miejsce jakie wybrano do wybudowania tej świątyni jest szczególne. Kilkaset metrów od tego miejsca na wschód przy ulicy Wileńskiej 16 grudnia 1862 roku otwarto dla ruchu stację Kolei Warszawsko-Petersburskiej. O niej wspominałem tu dwa razy: przy okazji oglądania reliktów
łącznicy na czas "W" w Zielonce, 21 sierpnia 2011 roku, a także oglądając nowy przystanek kolejowy w okolicy Zacisza i Elsnerowa - 31 sierpnia 2013 roku.
Cerkiew była więc jednym z pierwszych obiektów, jakie w Warszawie miał okazję zobaczyć podróżny po opuszczeniu pociągu. Tym bardziej, że jeśli chciał dotrzeć na lewy brzeg, musiał skorzystać z otwartego w 1864 roku Mostu Aleksandryjskiego (Kierbedzia), do którego dojazd prowadził ulicą Zygmuntowską, czyli dzisiejszą al. Solidarności. Niewątpliwie przybywający do Warszawy urzędnicy administracji carskiej potrzebowali świątyni prawosławnej, jednak trudno nie zauważyć również wykorzystania świątyń prawosławnych w rusyfikowaniu Polaków. Poza świątyniami pułkowymi, z grona których prezentowałem na blogu dwie: bł. Martyniana dla Ułańskiego Pułku Lejbgwardii, przy Szwoleżerów - we wpisie z 18 lipca 2013 oraz św. Piotra i Pawła przy Puławskiej (ob. Waryńskiego), opisana 17 lipca 2012 roku, powstały też cywilne świątynie prawosławne. Na Woli w 1834 roku przebudowano zniszczony po Powstaniu Listopadowym kościół św. Wawrzyńca, na cerkiew Włodzimierskiej Ikony Matki Bożej. W latach 1903-1905 po sąsiedzku przy Wolskiej powstała cerkiew św. Jana Klimaka, do dzisiaj służąca prawosławnym wraz z tamtejszym cmentarzem. W latach 1835-37, przebudowano umiejscowiony przy ulicy Długiej kościół Pijarów na cerkiew pod wezwaniem św. Trójcy. Po 1890 roku w przebudowanym w latach 1893-95 Pałacu Staszica roku wraz z I gimnazjum męskim swoje miejsce znalazła cerkiew św. Tatiany Rzymianki. Na koniec jeszcze należy przypomnieć budowę w latach 1894-1912 soboru pw. św. Aleksandra Newskiego na placu Saskim (ob. Piłsudskiego). Z tych wszystkich dwie do dzisiaj służą prawosławnym. Cerkiew św. Jana Klimaka na Woli i widoczna na zdjęciu powyżej św. Marii Magdaleny.
Cerkiew św. Marii Magdaleny przy al. Solidarności 52 (ex Zygmuntowska 13) zbudowana została według projektu Nikołaja Syczewa w latach 1867-69.
Pierwotnie miała być to mniejsza budowla z jedną kopułą. Jednak Petersburski Komitet ds. Budownictwa Kościelnego, mający wpływ na przyznawanie państwowych subwencji na budowę świątyń zalecił zmiany w projekcie. Sugerowano większą ilość kopuł i wolnostojącą dzwonnicę. Ostatecznie powstała świątynia z pięcioma kopułami, bez osobnej dzwonnicy, za to o nieco większej niż początkowo zamierzano powierzchni wynoszącej 706 metrów kwadratowych. Do cerkwi mogło wejść od 800 do 1000 osób.
Świątynia w trakcie budowy została wyposażona w nowoczesne wówczas centralne ogrzewanie (dzięki czemu malowidła w świątyni miały się mniej brudzić, niż w przypadku klasycznego ogrzewania piecami. Początkowo oświetlana była świecami, gdyż władze kościelne nie zgadzały się na nowoczesne wówczas oświetlenie gazowe. Zamontowano je kilka lat później. Wyposażenie świątyni zajęło wiele lat. Poświęcenia dokonano 29 czerwca 1869 roku. Cerkiew przetrwała II wojnę światową. Cały czas nieprzerwanie służy wyznawcom prawosławia.
Chociaż krajobraz ulicy Wileńskiej nieco się zmienił, od czasu powstania cerkwi, to do dzisiaj z okolicy skrzyżowania z Inżynierską widać w oddali prawosławną świątynię.
Cerkiew była więc jednym z pierwszych obiektów, jakie w Warszawie miał okazję zobaczyć podróżny po opuszczeniu pociągu. Tym bardziej, że jeśli chciał dotrzeć na lewy brzeg, musiał skorzystać z otwartego w 1864 roku Mostu Aleksandryjskiego (Kierbedzia), do którego dojazd prowadził ulicą Zygmuntowską, czyli dzisiejszą al. Solidarności. Niewątpliwie przybywający do Warszawy urzędnicy administracji carskiej potrzebowali świątyni prawosławnej, jednak trudno nie zauważyć również wykorzystania świątyń prawosławnych w rusyfikowaniu Polaków. Poza świątyniami pułkowymi, z grona których prezentowałem na blogu dwie: bł. Martyniana dla Ułańskiego Pułku Lejbgwardii, przy Szwoleżerów - we wpisie z 18 lipca 2013 oraz św. Piotra i Pawła przy Puławskiej (ob. Waryńskiego), opisana 17 lipca 2012 roku, powstały też cywilne świątynie prawosławne. Na Woli w 1834 roku przebudowano zniszczony po Powstaniu Listopadowym kościół św. Wawrzyńca, na cerkiew Włodzimierskiej Ikony Matki Bożej. W latach 1903-1905 po sąsiedzku przy Wolskiej powstała cerkiew św. Jana Klimaka, do dzisiaj służąca prawosławnym wraz z tamtejszym cmentarzem. W latach 1835-37, przebudowano umiejscowiony przy ulicy Długiej kościół Pijarów na cerkiew pod wezwaniem św. Trójcy. Po 1890 roku w przebudowanym w latach 1893-95 Pałacu Staszica roku wraz z I gimnazjum męskim swoje miejsce znalazła cerkiew św. Tatiany Rzymianki. Na koniec jeszcze należy przypomnieć budowę w latach 1894-1912 soboru pw. św. Aleksandra Newskiego na placu Saskim (ob. Piłsudskiego). Z tych wszystkich dwie do dzisiaj służą prawosławnym. Cerkiew św. Jana Klimaka na Woli i widoczna na zdjęciu powyżej św. Marii Magdaleny.
Cerkiew św. Marii Magdaleny przy al. Solidarności 52 (ex Zygmuntowska 13) zbudowana została według projektu Nikołaja Syczewa w latach 1867-69.
Pierwotnie miała być to mniejsza budowla z jedną kopułą. Jednak Petersburski Komitet ds. Budownictwa Kościelnego, mający wpływ na przyznawanie państwowych subwencji na budowę świątyń zalecił zmiany w projekcie. Sugerowano większą ilość kopuł i wolnostojącą dzwonnicę. Ostatecznie powstała świątynia z pięcioma kopułami, bez osobnej dzwonnicy, za to o nieco większej niż początkowo zamierzano powierzchni wynoszącej 706 metrów kwadratowych. Do cerkwi mogło wejść od 800 do 1000 osób.
Świątynia w trakcie budowy została wyposażona w nowoczesne wówczas centralne ogrzewanie (dzięki czemu malowidła w świątyni miały się mniej brudzić, niż w przypadku klasycznego ogrzewania piecami. Początkowo oświetlana była świecami, gdyż władze kościelne nie zgadzały się na nowoczesne wówczas oświetlenie gazowe. Zamontowano je kilka lat później. Wyposażenie świątyni zajęło wiele lat. Poświęcenia dokonano 29 czerwca 1869 roku. Cerkiew przetrwała II wojnę światową. Cały czas nieprzerwanie służy wyznawcom prawosławia.
Chociaż krajobraz ulicy Wileńskiej nieco się zmienił, od czasu powstania cerkwi, to do dzisiaj z okolicy skrzyżowania z Inżynierską widać w oddali prawosławną świątynię.

Do samej ulicy Wileńskiej powrócę w przyszłości, bo jest to również bardzo ciekawy temat na kilka wpisów.
- DST 11.62km
- Czas 00:47
- VAVG 14.83km/h
- VMAX 31.20km/h
- Temperatura 7.3°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Oś Saska dzisiaj, czyli dwa place i dwa pałace
Środa, 16 kwietnia 2014 · dodano: 25.04.2014 | Komentarze 0
Marszałkowska - pl. Defilad - Emilii Plater - Twarda - Grzybowska - Graniczna -
pl. Żelaznej Bramy - Ptasia - Przechodnia - pl. Bankowy - Senatorska - pl. Piłsudskiego - pl. Małachowskiego - Kredytowa - pl. Dąbrowskiego - Jasna - Świętokrzyska - Poczta Główna - Jasna - Zgoda - Szpitalna - Górskiego - Tuwima - Warecka - Kubusia Puchatka - Warecka - Nowy Świat - Świętokrzyska - Tamka - Kruczkowskiego - Park Kultury - Hoene-Wrońskiego - al. Hopfera - Agrykola - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Plac Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Dość dawno temu, bo 20 listopada 2011 roku opisywałem tu geometryczny układ ulic w południowym Śródmieściu, związany z Zamkiem Ujazdowskim. Jest jeszcze jeden taki układ. Dzisiaj, gdy pojechałem załatwić dwie sprawy: przy placu Grzybowskim i potem na Poczcie Głównej była dobra okazja, aby się rozejrzeć po dawnej Osi Saskiej.
Dwa obecnie istniejące place są śladem tego założenia. To plac Piłsudskiego i plac Żelaznej Bramy. Przy pierwszym stoją relikty dawnego Pałacu Saskiego w postaci Grobu Nieznanego Żołnierza, a przy drugim jedynym ocalałym obiektem jest Pałac Lubomirskich.
Poniższe zdjęcie nie jest fotomontażem. Takie zdjęcie można obecnie wykonać bez problemu.
Dość dawno temu, bo 20 listopada 2011 roku opisywałem tu geometryczny układ ulic w południowym Śródmieściu, związany z Zamkiem Ujazdowskim. Jest jeszcze jeden taki układ. Dzisiaj, gdy pojechałem załatwić dwie sprawy: przy placu Grzybowskim i potem na Poczcie Głównej była dobra okazja, aby się rozejrzeć po dawnej Osi Saskiej.
Dwa obecnie istniejące place są śladem tego założenia. To plac Piłsudskiego i plac Żelaznej Bramy. Przy pierwszym stoją relikty dawnego Pałacu Saskiego w postaci Grobu Nieznanego Żołnierza, a przy drugim jedynym ocalałym obiektem jest Pałac Lubomirskich.
Poniższe zdjęcie nie jest fotomontażem. Takie zdjęcie można obecnie wykonać bez problemu.

Pałac Saski za... Pałacem Saskim © oelka
Z przodu zdjęcia widać model w skali 1:25 a z tyłu oryginał. Model powstał w ramach projektu, jakim jest
Park Miniatur Województwa Mazowieckiego, wykonany z wykorzystaniem takich technik jak druk 3D.
Zanim jednak dotrzemy do kolumnady warto prześledzić historię pałacu Saskiego.
Wszystko zaczęło się od dworu Tobiasza Morszyna. Jego sukcesor, Jan Andrzej Morszyn zbudował pałac w latach 1661-64. Autorem był znany nam już Tylman z Gameren, który pojawił się tu kilkukrotnie w różnych wpisach na blogu. Pałac był kilka razy przebudowywany. Największych inwestycji dokonał po zakupie pałacu w 1713 roku król August II Mocny. Pałac został znacznie rozbudowany, według projektu Karola Fryderyka Pöppelmanna i Joachima Daniela Jaucha. Prace trwały roku do 1724, kiedy to do rezydencji wprowadził się dwór królewski. Prace wokół pałacu prowadzono jeszcze do roku 1748. Po śmierci Augusta II dzieło kontynuował jego syn, również król Polski August III. W przebudowę i rozbudowę całego zespołu zaangażowany był też Jan Zygmunt Deybel. Później, po zakończeniu rządów saskich w Polsce w Pałacu zamieszkiwał poseł saski. W pawilonach pałacowych stojących na obecnym placu Piłsudskiego (Saskim) mieściły się koszary wojskowe. Po stu latach od czasu budowy pałac był już w bardzo złym stanie. Sprzedany w 1837 roku został nabyty przez Jana Skwarcowa. W latach 1838-42 został przebudowany na podstawie projektu Ritschla zmodyfikowany przez Adama Idźkowskiego. Rozebrano wówczas środkowy korpus pałacu i zbudowano w tym miejscu kolumnadę, pozwalającą na bezproblemowy dostęp do znajdującego się za pałacem ogrodu. Poniżej widać ją w modelu prezentowanym obecnie w Ogrodzie Saskim.
Zanim jednak dotrzemy do kolumnady warto prześledzić historię pałacu Saskiego.
Wszystko zaczęło się od dworu Tobiasza Morszyna. Jego sukcesor, Jan Andrzej Morszyn zbudował pałac w latach 1661-64. Autorem był znany nam już Tylman z Gameren, który pojawił się tu kilkukrotnie w różnych wpisach na blogu. Pałac był kilka razy przebudowywany. Największych inwestycji dokonał po zakupie pałacu w 1713 roku król August II Mocny. Pałac został znacznie rozbudowany, według projektu Karola Fryderyka Pöppelmanna i Joachima Daniela Jaucha. Prace trwały roku do 1724, kiedy to do rezydencji wprowadził się dwór królewski. Prace wokół pałacu prowadzono jeszcze do roku 1748. Po śmierci Augusta II dzieło kontynuował jego syn, również król Polski August III. W przebudowę i rozbudowę całego zespołu zaangażowany był też Jan Zygmunt Deybel. Później, po zakończeniu rządów saskich w Polsce w Pałacu zamieszkiwał poseł saski. W pawilonach pałacowych stojących na obecnym placu Piłsudskiego (Saskim) mieściły się koszary wojskowe. Po stu latach od czasu budowy pałac był już w bardzo złym stanie. Sprzedany w 1837 roku został nabyty przez Jana Skwarcowa. W latach 1838-42 został przebudowany na podstawie projektu Ritschla zmodyfikowany przez Adama Idźkowskiego. Rozebrano wówczas środkowy korpus pałacu i zbudowano w tym miejscu kolumnadę, pozwalającą na bezproblemowy dostęp do znajdującego się za pałacem ogrodu. Poniżej widać ją w modelu prezentowanym obecnie w Ogrodzie Saskim.

W okresie międzywojennym w pałacu mieścił się Sztab Główny Wojska Polskiego, który tuż przed wybuchem wojny rozpoczął wyprowadzkę do nowej siedziby przy ulicy Rakowieckiej 4a. W 1925 roku pod środkowymi arkadami umieszczono Grób Nieznanego Żołnierza. W 1944 roku po Powstaniu budynek wraz z kolumnadą wysadzono, lecz z niewyjaśnionych powodów nie zniszczono trzech arkad nad Grobem Nieznanego Żołnierza. Tuż po wojnie wiosną 1945 roku odrestaurowano te trzy arkady, w formie ruiny i w takiej postaci relikt pałacu przetrwał do dnia dzisiejszego.
Od kilku lat pojawiły się głosy sugerujące odbudowę pałacu. Ale to temat na inną okazję.

Pałac Saski był istotnym elementem założenia barokowego Osi Saskiej. Było to pierwsze tak duże założenie uliczno-parkowe w Warszawie. Trudno jest opisać założenie widoczne z lotu ptaka. Wobec tego, jego założenia umieściłem na podkładzie z map 1:25000 wydanych przez WIG. Plan jest złożony na podstawie dwóch arkuszy, co widać po odcieniach koloru czarnego.

Przerywane czerwone linie wskazują główne osie założenia Osi Saskiej.
Niebieskie linie to wybrane ważniejsze, powojenne zmiany w układzie sieci ulicznej.
Cyfry oznaczają:
Początek stanowił wjazd na teren dziedzińca pałacowego od strony Krakowskiego Przedmieścia. Obecnie jest to ulica gen. Tokarzewskiego-Karaszewicza. Na mapie oznaczony numerem jeden. Tu znajdowała się brama na teren pałacowy. Z lewej strony w tym czasie znajdowały się Kuźnie Saskie, czyli jeden z budynków stanowiących cześć założenia pałacowego, rozbierane stopniowo od roku 1896 do 1933, zastępowane były między innymi przez widoczne po lewej: dom Kwaterunku Wojskowego ("Dom bez kantów") z 1933 roku, oraz nieco w głębi gmach Komendy Miasta z lat 1897-1906 i gmach Sądów Wojskowych (1898, od strony placu Saskiego). po prawej zaś do czasu budowy kolejnej części Hotelu Europejskiego w 1877 roku stał niewielki pałac Ogińskich.
Niebieskie linie to wybrane ważniejsze, powojenne zmiany w układzie sieci ulicznej.
Cyfry oznaczają:
- 1 - skrzyżowanie Krakowskiego Przedmieścia i gen. Tokarzewskiego-Karaszewicza.
- 2 - Pałac Saski
- 3 - plac Żelaznej Bramy
- 4 - zbieg Chłodnej i Elektoralnej
- 5 - Pałac Lubomirskich
Początek stanowił wjazd na teren dziedzińca pałacowego od strony Krakowskiego Przedmieścia. Obecnie jest to ulica gen. Tokarzewskiego-Karaszewicza. Na mapie oznaczony numerem jeden. Tu znajdowała się brama na teren pałacowy. Z lewej strony w tym czasie znajdowały się Kuźnie Saskie, czyli jeden z budynków stanowiących cześć założenia pałacowego, rozbierane stopniowo od roku 1896 do 1933, zastępowane były między innymi przez widoczne po lewej: dom Kwaterunku Wojskowego ("Dom bez kantów") z 1933 roku, oraz nieco w głębi gmach Komendy Miasta z lat 1897-1906 i gmach Sądów Wojskowych (1898, od strony placu Saskiego). po prawej zaś do czasu budowy kolejnej części Hotelu Europejskiego w 1877 roku stał niewielki pałac Ogińskich.

W głębi widać dawny dziedziniec pałacowy, który potem otrzymał nazwę placu Saskiego. W okresie międzywojennym poświęcony został marszałkowi Piłsudskiemu, a w czasie wojny wodzowi III Rzeszy. Po wojnie aż do lat 90. XX wieku był ponownie placem Saskim, a potem znów powrócił do marszałka, którego pomnik widać zresztą na tle Grobu Nieznanego Żołnierza, obok stojącego na chodniku strażnika miejskiego.
Miejsce to pojawiło się na blogu 13 marca 2012 roku.
A koniec położony ponad półtora kilometra na zachód to styk Chłodnej i Elektoralnej, widoczny na poniższym zdjęciu z 2011 roku. Na planie widoczny pod numerem cztery.
A koniec położony ponad półtora kilometra na zachód to styk Chłodnej i Elektoralnej, widoczny na poniższym zdjęciu z 2011 roku. Na planie widoczny pod numerem cztery.

Widok na ulicę Chłodną zasłaniają drzewa. Ta część Chłodnej, na wschód od kościoła św. Karola zabudowana została symetrycznie obudowana
pawilonami Koszar Gwardii Konnej Koronnej z lat 1730-32. Do dzisiaj przetrwały tylko skrajne, zachodnie mieszczące od połowy XIX wieku IV odział Warszawskiej Straży Ogniowej. Pozostałe zostały rozebrane w końcu XIX wieku. Część tego miejsca zajęły Hale Mirowskie - dwie hale targowe. Zgodnie z założeniami do tego miejsca miała być doprowadzona jeszcze trzecia ulica, która gdyby powstała łączyłaby ulicę Chłodną z Królewską. W miejscu tym miał też znaleźć się kolisty plac. Ani wspomniana ulica, ani plac nie powstały.
Sam środek założenia Osi Saskiej wypadł na placu Żelaznej Bramy. Na moim planie jest to numer trzy.
Sam środek założenia Osi Saskiej wypadł na placu Żelaznej Bramy. Na moim planie jest to numer trzy.

Plac był kiedyś centrum jurydyki Wielopole. Wielopole założyła Maria Anna de La Grange d'Arquien. Była siostrą królowej Marii Kazimiery i żoną kanclerza Jana Wielopolskiego. Jurydykę rozplanował doskonale nam znany Tylman z Gameren. Centrum jurydyki stanowił plac - Targowica Wielopolska, będąca centrum jurydyki i zarazem placem handlowym. Gdy projektanci Augusta II rozpoczęli prace przy planowaniu nowego układu urbanistycznego wykupiono większość budynków. W założeniach miał to być półkolisty plac przy bramie do ogrodu pałacowego - Pałacu Saskiego (Ogród Saski). Miały się tu spotykać ulice o gwiaździstym układzie: Żabia, która została wchłonięta przez przedłużoną do placu Bankowego Marszałkowską, jej przedłużenie, czyli Graniczna, oraz nieistniejąca ulica Saska, będąca odpowiednikiem Żabiej, wzdłuż muru Ogrodu Saskiego od Królewskiej. Nazwa placu pochodzi od kutej bramy w wejściu do Ogrodu Saskiego. Była to krata o geometrycznym ornamencie w części dolnej przechodzącym w pręty-lance w części górnej. Podobnych bram można szukać w innych posiadłościach Wettinów, z których wywodzili się August II i August III. Szczególnie w drezdeńskim Zwingerze. Wykupowi i rozbiórce oparł się jeden budynek stojący przy Targowicy Wielopolskiej i mocno wcinający się w założenie saskie. Był to pałac Lubomirskich (na planie numer pięć; pierwotna lokalizacja zaznaczona ciemniejszym kolorem zielonym. Powstał przed rokiem 1712, najpewniej według projektu Tylmana z Gameren, dla Radziwiłłów. W późniejszym czasie wszedł w posiadanie Aleksandra Lubomirskiego. W planach Osi Saskiej miał zostać rozebrany, jednak nie został wykupiony i do rozbiórki nie doszło, mimo, że zachodni narożnik budowli mocno wcinał się w główną oś założenia saskiego. Często zmieniał właścicieli. Obecną elewację uzyskał podczas przebudowy w latach 1790-93 przeprowadzonej przez Jakuba Hempla. Spalony w czasie wojny został odbudowany w latach 1948-51, według projektu Tadeusza Żurowskiego. Pierwotnie miał tu powstać kompleks budynków dla wojska z Teatrem Wojska Polskiego na czele, o czym pisałem na blogu 26 kwietnia 2013 roku. Jednak z całego założenia powstał tylko jeden blok mieszkalny. W latach 60. rozpoczęto realizację Osiedla Za Żelazną Bramą. Plac odcięty już w 1948 roku od Ogrodu Saskiego przedłużoną Marszałkowską rozpłynął się pomiędzy luźno rozrzuconymi wielkimi blokami, zamieniając się w trudny do określenia rozmiaru i kształtu zieleniec. W 1970 roku przeprowadzono jedną z większych operacji inżynierskich. Pałac Lubomirskich obrócono o 78 stopni wokół wschodniego narożnika. W ten sposób stanął poprzecznie do Osi Saskiej zamykając jej widok od strony Ogrodu Saskiego. W ten sposób pałac zasłonił zbudowane dokładnie na osi założenia hale targowe, zwane Mirowskimi.
Może w tym miejscu zakończę opis założenia Osi Saskiej. Do tematu powrócę podczas kolejnych moich wypadów w te strony, opisując bardziej szczegółowo poszczególne elementy tego założenia urbanistycznego.
A teraz jeszcze coś z informacji i ogłoszeń
Jutro, czyli w sobotę w Warszawie odbywa się maraton MTB organizowany przez Skandia Maraton Lang Team. Jedni startują, inni oglądają, a jeszcze inni mogą mieć problemy z pokonaniem niektórych ulic i dróg dla rowerów, które znalazły się na trasie maratonu.
Trudności należy się spodziewać w Łazienkach Północnych w al. Hopfera u podnóża Zamku Ujazdowskiego, na ulicach: Agrykola, Jazdów, Górnośląska, Myśliwiecka, Szwoleżerów, Czerniakowska, Gagarina, Nehru, al. Polski Walczącej, Wojskowej Służby Kobiet, DDR w al. Becka (Trasa Siekierkowska), Wał Zawadowski, Glebowa, Bruzdowa, Okrzeszyńska, Prętowa, Sagi. Na terenie Konstancina-Jeziornej: Mirkowska, al. Wojska Polskiego. A także w miejscowościach Łyczyn-Parcela, Gwoździe, Kopyty, Gassy, Obórki, Kępa Oborska, i Kępa Falenicka.
Trasa widoczna jest na mapie, na stronie organizatora imprezy. Utrudnień należy się spodziewać od rana do godziny 16.30. Niestety nigdzie nie znalazłem dokładniejszych informacji na ten temat.
Trudności należy się spodziewać w Łazienkach Północnych w al. Hopfera u podnóża Zamku Ujazdowskiego, na ulicach: Agrykola, Jazdów, Górnośląska, Myśliwiecka, Szwoleżerów, Czerniakowska, Gagarina, Nehru, al. Polski Walczącej, Wojskowej Służby Kobiet, DDR w al. Becka (Trasa Siekierkowska), Wał Zawadowski, Glebowa, Bruzdowa, Okrzeszyńska, Prętowa, Sagi. Na terenie Konstancina-Jeziornej: Mirkowska, al. Wojska Polskiego. A także w miejscowościach Łyczyn-Parcela, Gwoździe, Kopyty, Gassy, Obórki, Kępa Oborska, i Kępa Falenicka.
Trasa widoczna jest na mapie, na stronie organizatora imprezy. Utrudnień należy się spodziewać od rana do godziny 16.30. Niestety nigdzie nie znalazłem dokładniejszych informacji na ten temat.
Europejska Rywalizacja Rowerowa (European Cycling Challenge)
Użytkownicy Endomondo mogą się zmierzyć w rywalizacji 32 miast w Europie w wykorzystaniu roweru do jazdy po mieście w dniach od 1 do 31 maja 2014 roku. Z Polski biorą udział Warszawa, Gdynia i Łódź. Dane na Endomondo można przesłać z telefonu, ale też wpisać bezpośrednio na stronie, lub importować pliki z danymi.
Więcej na informacji na ten temat na stronie ECC. Niektóre miasta np. Warszawa planują nagrody dla aktywnych uczestników tej rywalizacji.
Więcej na informacji na ten temat na stronie ECC. Niektóre miasta np. Warszawa planują nagrody dla aktywnych uczestników tej rywalizacji.
Kategoria Rowerkiem po Warszawie, SS, Służbowo, na... rower ;-)
- DST 55.17km
- Teren 3.62km
- Czas 02:39
- VAVG 20.82km/h
- VMAX 40.40km/h
- Temperatura 10.2°C
- Podjazdy 66m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Leciała mucha... nad Placem Unii
Niedziela, 13 kwietnia 2014 · dodano: 16.04.2014 | Komentarze 5
Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - Mokotowska - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - Al. Ujazdowskie - Agrykola - Jazdów - al. Armii Ludowej - Solec - Czerniakowska - Zaruskiego - Most Łazienkowski - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Most Siekierkowski - Wał Zawadowski - Prętowa - Rosy - Wiechy - Rosochata - Przyczółkowa - Przekorna - Drewny - Przyczółkowa - al. Wilanowska - Sobieskiego - Belwederska - Spacerowa - Klonowa -
pl. Unii Lubelskiej - Polna - pl. Unii Lubelskiej - Klonowa - Belwederska - Al. Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska - Wilcza - Emilii Plater - Koszykowa - Piękna
Leciała mucha z Łodzi do Zgierza,
Po drodze patrzy: strażacka wieża,
Na wieży strażak zasnął i chrapie,
W dole pod wieżą gapią się gapie.
Mucha strażaka ugryzła srodze,
Podskoczył strażak na jednej nodze,
Spogląda - gapie w dole zebrali się,
Wkoło rozejrzał się - o, rety! Pali się!
Pożar widoczny, tak jak na dłoni!
Złapał za sznurek, na alarm dzwoni:
- Pożar, panowie! Wstawać, panowie!
Dom się zapalił na Julianowie!
Z łóżek strażacy szybko zerwali się -
Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
Na szczęście nic się nie pali. Nie jesteśmy ani w Łodzi, ani w Zgierzu, lecz przy placu Unii Lubelskiej w Warszawie. O placu Unii Lubelskiej pisałem już kilkukrotnie,
ostatnio 21 marca 2014 roku, gdy zajrzałem w nieodległą aleję Szucha. Od placu zaczyna się ulica Polna. Miejsce to od wielu lat związane jest ze strażakami. W czasie, gdy mój wiek dał się opisać za pomocą jednej cyfry, straż kojarzyła się z cytowanym w tym wpisie we fragmentach wierszem Jana Brzechwy "Pali się" i właśnie z budynkiem przy Polnej.
Jednak mucha lecąc nie napotka tu wieży ze śpiącym strażakiem, chociaż strażaków tu nie brakuje.

Straż z Polnej © oelka
Straży ogniowej specjalnie dotychczas okazji do prezentacji na blogu. Pokazała się tu jedynie 2 sierpnia 2012 roku Szkoła Główna Służby Pożarniczej. Jednak za nim zajmiemy się Polną trzeba się cofnąć do pierwszej połowy XIX wieku. Umiejętność rozpalenia ognia dla ludzi stała się przełomem w ich życiu, w czasach prehistorycznych. Ogień nie zabezpieczony może być przyczyną tragedii. Pierwszą jednostką specjalizującą się w gaszeniu pożarów stała się powołana przez cesarza Oktawiana Augusta w 6 r. p. Ch. Militia Vigilum. W Polsce pierwsza zawodowa straż pożarna powstała za sprawą marszałka Franciszka Bielińskiego 5 lutego 1752 roku w Ostrowie Wielkopolskim. Marszałek Bieliński jest nam bliski, przez posiadanie swojej jurydyki w okolicach ulicy Królewskiej i placu Dąbrowskiego. Jej porządkowanie stało się przyczyną do wyznaczenia ulicy Marszałkowskiej, zaczynającej się od placu Unii Lubelskiej.
Powróćmy jednak do straży. W Warszawie od 1614 roku gasili przedstawiciele poszczególnych cechów rzemieślników. Później zakup sprzętu, jak też wyznaczenie osób do gaszenia pożarów był w gestii władz miejskich, które utrzymywały do opieki nad sprzętem pożarniczym szprycmajstra, zwanego potem intendentem ogniowym.
Decyzję o powołaniu straży ogniowej podjęła Rada Administracyjna Królestwa Polskiego w grudniu 1834 r. Straż rozpoczęła działalność 1 stycznia 1836 roku.
- I Oddział - w dawnych koszarach Artylerii Konnej Gwardii na Nalewkach (ulica Nalewki 3),
- II Oddział - przy ulicy Senatorskiej na tyłach Ratusza (Pałacu Jabłonowskich),
- III Oddział - na Nowym Świecie 14.
- IV Oddział - na Pradze przy ulicy Petersburskiej /ob. Jagielońskiej/, od 1878 przy Spornej 2 (ob. Marcinkowskiego 2)
Nas najbardziej interesuje oddział numer III. Jak to już było wspomniane mieścił się przy Nowym Świecie 14. Dzisiaj to miejsce jest fragmentem jezdni Nowego Światu oraz zieleńcem pomiędzy Alejami Jerozolimskimi i Smolną.

W 1873 roku doszło do pierwszej przeprowadzki III oddziału straży, który od tej pory zajmował budynki przy
Nowym Świecie 6. Posesję tą wcześniej użytkowało Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności, które prowadziło tam Dom Sierot i Ochronkę Małych Dzieci. Budynek został dopasowany na potrzeby straży poprzez budowę stajni, wozowni i wieży obserwacyjnej. Obecnie jest to miejsce, gdzie rozpoczęła się budowa nowego biurowca, przy Nowym Świecie.

Budynek wraz z charakterystyczną wieżą, na której mógłby zgodnie z wierszem Brzechwy zasnąć strażak kontrolujący okolicę, przetrwał wojnę. Został rozebrany podczas budowy "Domu Partii" na przełomie lat 40 i 50 XX wieku. Nie służył już wówczas strażakom. W 1937 roku III odział Warszawskiej Straży Ogniowej przeniósł się do nowej siedziby przy ulicy Polnej 1. Od tego czasu aż do dzisiaj dawny III oddział, a obecnie
Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza nr. 3 zajmuje dolne kondygnacje budynku przy Polnej 1.

Straż jest gotowa w ciągu minuty.
Konia prowadzą - koń nie podkuty!
Trzeba zawołać szybko kowala,
Pożar na dobre się już rozpala!
Prędzej! Gdzie kowal?! To nie zabawka!
Dawać sikawkę! Gdzie jest sikawka?!
Z pompą zepsutą niełatwa sprawa.
Woda do beczki! Beczka dziurawa!
Trudno, to każdej beczce się zdarza.
Który tam?! Prędzej, dawać bednarza!
Zbierać siekiery, haki i liny!
Pali się w mieście już od godziny!
Pali się! Pali się! Pali się! Pali się!
Wreszcie strażacy szybko zebrali się,
Beczkę zatkali drewnianym czopem,
Jadą już, jadą, pędzą galopem.
Nie sądzę, by strażacy z Polnej mieli takie problemy, jak w wierszu. Trzeba przyznać, że straż, szczególnie zawodowa działa sprawnie. W XIX wieku III oddział wyróżniał się niebieskimi chorągiewkami i końmi o gniadym umaszczeniu. Do 1928 roku Warszawska Straż Ogniowa wykorzystywała konie do ciągnięcia wozów, którymi wyjeżdżała do akcji. Od 1928 roku używa już tylko samochodów.
Obecnie zgodnie z podziałem oznaczeń numery operacyjne wozów z tej jednostki zaczynają się od 303[W]. Kiedyś pojazdy kryły się za drewnianymi wierzejami. Dzisiaj można je podglądać przez przeszklone podnoszone drzwi. Co za więc znajduje się na stanie jednostki?
Obecnie zgodnie z podziałem oznaczeń numery operacyjne wozów z tej jednostki zaczynają się od 303[W]. Kiedyś pojazdy kryły się za drewnianymi wierzejami. Dzisiaj można je podglądać przez przeszklone podnoszone drzwi. Co za więc znajduje się na stanie jednostki?
- 303[W]21 - GBA-Rt 2,5/25 Renault Midlum/ISS Wawrzaszek (G - gaśniczy,B - zbiornik wody, A - autopompa)
- 303[W]22 - GBA 2/30 Renault Midliner M210/ISS Wawrzaszek (G - gaśniczy,B - zbiornik wody, A - autopompa), ex 303[W]21
- 303[W]25 - GCBA 5/32 MAN LE 18.280/ISS Wawrzaszek (G - gaśniczy, C - ciężki > 14t, B - zbiornik wody, A - autopompa)
- 303[W]53 - SH 44 Mercedes Benz Econic 2628/Bronto Skylift (S - specjalny, H - podnośnik hydrauliczny do 44 metrów)
- 303[W]90 SLOp Ford Focus (S - specjalny, L - lekki - do 7,5t, Op - operacyjny, do transportu strażaków lub dowództwa)
- 303[W]91 SLRR Ford Transit (S - specjalny, L - lekki, R - rozpoznania, R - ratowniczy)
- 303[W]99 SLBUS Ford Transit (S- specjalny, L - lekki)
Jak sobie radzą strażacy z JRG-3 można zobaczyć na stronie poświęconej między innymi
straży pożarnej, gdzie można obejrzeć zdjęcia z akcji ratunkowej w Alejach Jerozolimskich. Obok JRG-4 mieszczącej się przy Chłodniej jest to jedna z jednostek mająca największą ilość wyjazdów, może nawet nie tyle do pożarów, co zdarzeń komunikacyjnych. Wynika to z lokalizacji i specyfiki miejsca. JRG-3 obsługuje bowiem południowe Śródmieście, cześć Ochoty i Mokotów do mniej więcej do ulicy Racławickiej.

Na dole tego zdjęcia znalazł się
samochód oznaczony jako
309[W]90. Jest to samochód znajdujący się na stanie JRG-9 przy Domaniewskiej 40A. Zapewne przyjechał aby załatwić coś w komendzie miejskiej lub wojewódzkiej zajmującej wyższe piętra budynku przy Polnej 1. Do 1937 roku dowództwo Warszawskiej Straży Ogniowej było ulokowane przy ulicy Nalewki 3, wraz z I Odziałem straży. Samochody komendy miejskiej oznakowane są jako 300[W], a komendy wojewódzkiej 220[M].
A na koniec jeszcze zakończenie wiersza Jana Brzechwy. Za młodych lat, szczególnie podobało się mi to wzdychanie strażaków do św. Floriana, który dla mnie był wówczas Frorianem.
A na koniec jeszcze zakończenie wiersza Jana Brzechwy. Za młodych lat, szczególnie podobało się mi to wzdychanie strażaków do św. Floriana, który dla mnie był wówczas Frorianem.
Tak pracowali dzielni strażacy,
Że ich zalewał pot podczas pracy;
Jeden z drabiny przy tym się zwalił,
Drugi czuprynę sobie osmalił,
Trzeci na dachu tkwiąc niewygodnie,
Zawisł na gwoździu i rozdarł spodnie,
A ci przy pompie w żałosnym stanie
Wzdychali: "Pomóż, święty Florianie!"
Mucha wracała właśnie do Łodzi;
Strażak na wieży kichnął. Nie szkodzi.
Inny strażacy po ciężkiej pracy
Myją się, czyszczą - jak to strażacy.
Koń w stajni grzebie nową podkową,
A beczka błyszczy obręczą nową.
Mucha spojrzała i odleciała -
Tak się skończyła historia cała.
Kategoria Rowerkiem po Warszawie, Służbowo, na... rower ;-), SS
- DST 8.63km
- Czas 00:32
- VAVG 16.18km/h
- VMAX 32.50km/h
- Temperatura 7.8°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Gniazdo... na Marszałkowskiej
Piątek, 11 kwietnia 2014 · dodano: 14.04.2014 | Komentarze 3
Marszałkowska - Nowogrodzka - Poznańska - Żurawia - Krucza - Bracka - Szpitalna - pl. Powstańców Warszawy - Świętokrzyska - Poczta Główna - Jasna - Przeskok - pl. Powstańców Warszawy - Warecka - Kubusia Puchatka - Warecka - Nowy Świat - Świętokrzyska - Tamka - Kruczkowskiego - Park Kultury - Hoene-Wrońskiego - al. Hopfera - Agrykola - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Plac Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Gdy dzisiaj wyruszałem na pocztę zwróciłem uwagę, nie pierwszy już raz zresztą na gniazdo na lipie. Niby nic szczególnego, gdyby nie to miejsce...

Gniazdo na Marszałkowskiej © oelka
A miejsce, to drzewo przy jezdni Marszałkowskiej. Mając możliwość zajrzenia z góry sprawdziłem, że jest zamieszkane.

Jeszcze raz, za to bliżej. Wydaje mi się, że gniazdo służy wronie siwej (Corvus cornix). Za kilka dni, gdy pojawią się liście będzie niewidoczne pomiędzy liśćmi.

Wrony nieźle się czuja pomiędzy ludźmi, choć w miastach osiedliły się stosunkowo nie dawno. W Warszawie obecność wrony siwej jest odnotowywana od lat 30. XX wieku. Miejsce przy ruchliwej ulicy ma swoje zalety. Mimo hałasu i bliskości samochodów myślę, że jest bezpieczne dla ptaków. Nie sądzę, by odwiedził je jakiś drapieżnik lubiący pożywić się jajkami czy pisklętami.
Kiedyś dokładnie w pobliżu na poddaszu tzw.
Willi Struvego przy Pięknęj 44A, prezentowanej 27 października 2011 roku, mieszkała kuna. Przez kilka lat w ciepłe noce słychać było z podwórza najpierw jakieś dziwne piski, czy wrzaski, potem krakanie, świadczące o jakimś dramacie, który rozgrywał się gdzieś na konarach drzew, a potem zapadała cisza. Za jakiś czas była powtórka z rozrywki, jeśli tylko kunie głód dokuczał.
Tak wyglądało nocne życie na zapleczu Marszałkowskiej. Zimą widać było ślady jej tras na dachu i w ogrodzie przy pałacyku.
Dla równowagi jeszcze "upolowana" w zeszłym roku ropucha. Aczkolwiek to już było w moich włościach w pobliżu Miedzeszyna i Wólki Zerzeńskiej.
Dla równowagi jeszcze "upolowana" w zeszłym roku ropucha. Aczkolwiek to już było w moich włościach w pobliżu Miedzeszyna i Wólki Zerzeńskiej.

Poza tym przypomnę na koniec inne zwierzęta napotkane w mieście lub w pobliżu.
- Wiewiórka - 27 czerwca 2013 roku, na Cmentarzu Bródnowskim, wcześniej 5 października 2010, przy Żwirki i Wigury.
- Dzik - 27 kwietnia 2013 roku, a właściwie locha z młodymi, biegająca nad Wisłą, koło Wału Miedzeszyńskiego.
- Kaczki - 19 maja 2012 roku biegające wzdłuż jezdni lokalnej Wału Miedzeszyńskiego.
- Łabędzie - 3 marca 2012 roku.
- Jeż - 17 lipca 2011.
- DST 17.90km
- Czas 01:09
- VAVG 15.57km/h
- VMAX 36.30km/h
- Temperatura 18.3°C
- Podjazdy 11m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Karmel na Woli
Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · dodano: 10.04.2014 | Komentarze 2
Marszałkowska - pl. Defilad - Emilii Plater - Grzybowska - Karolkowa -
Wolska - R1 - Wolska - Karolkowa - Siedmiogrodzka - Skierniewicka - Płocka - Ludwiki - Bema - Kasprzaka - al. Prymasa Tysiąclecia - Aleje Jerozolimskie - Kopińska - Szczęśliwicka - Barska - pl. Narutowicza - Fitrowa - Łęczycka - Wawelska - Ondraszka - Pole Mokotowskie - Batorego - Waryńskiego - Skolimowska - Chocimska - Klonowa - Al. Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Karmel to góra w Palestynie, czyli w obecnym Izraelu. Po hebrajsku הַר הַכַּרְמֶל (
Har HaKarmel) po polsku oznacza
Winnicę Boga. Na Woli nie ma ogrodu rajskiego, który miał się znajdować na szczycie tej góry, jest za to niewielki pałacyk przy Wolskiej 27/29. Jadąc do zajezdni na Woli na spotkanie, mijam go miejscu gdzie Wolska rozstaje się z Trasą W-Z. Jest to Pałacyk Biernackich. Najbardziej widoczne są jego boczne parterowe oficyny znajdujące się w linii zabudowy ulicy Wolskiej. Sam pałac mieszczący się pod numerem 27/29 jest nieco cofnięty wgłąb posesji.
Wzniesiony został na podstawie projektu architekta
Józefa Orłowskiego w latach 1850-60 na terenie należącym do Jana Chryzostoma Biernackiego. Orłowskiego spotkaliśmy na Woli przy okazji opisu kościoła św. Stanisława przy ulicy Bema. O najbliższej okolicy pisałem na blogu 17 grudnia 2012, gdy pokazałem leżące niemal tuż obok skrzyżowanie Wolskiej i Młynarskiej z wjazdem do zajezdni tramwajowej R-1 "Wola". Tymczasem jednak rzut oka na dziedziniec pałacu przy Wolskiej 27/29.

Pałacyk Biernackich przy Wolskiej © oelka
Po wielu już latach istnienia w 1929 roku dom wraz ze znajdującym się z tyłu, oraz z boku ogrodem został ofiarowany przez ówczesną właścicielkę Marię Biernacką Kurii Metropolitarnej Warszawskiej.
Tu w dniu 17 marca 1941 roku wprowadziły się siostry należące do zakonu
Karmelitanek Bosych. Był to powrót do Warszawy po 122 latach nie obecności. Pierwszy raz Karmelitanki Bose, czyli o zaostrzonej regule zakonnej przybyły do Warszawy 1649 roku, ze Lwowa uciekając przed powstaniem Chmielnickiego. Plany sprowadzenia ich do Warszawy istniały wcześniej, lecz krakowski klasztor zwlekał z wysłaniem sióstr, ze względu na zbyt małą liczbę sióstr w Krakowie. Oficjalnie klasztor otwarto w roku 1652. Jednak już trzy lata później ze względu na najazd Szwedów musiały opuścić klasztor. Powróciły w roku 1663 i otrzymały wówczas na swoje potrzeby część pałacu Kazanowskich przy Krakowskim Przedmieściu, gdzie zamieszkiwały do kasacji klasztoru w roku 1819.
Pomysł powrotu Karmelitanek do Warszawy pojawił się tuż po pierwszej wojnie światowej. Brak sióstr problemy finansowe odwlekały sprawę aż do roku 1940. Nieco wcześniej w 1939 roku po wybuchu wojny w trudnej sytuacji znalazł się klasztor we Lwowie, gdzie po wprowadzeniu tam domu starców zaistniał problem z utrzymaniem życia klauzurowego zgodnego z regułą zakonu. W związku z tym Prowincjał Karmelitów Bosych, o. Franciszek od Nawiedzenia NMP nakazał młodszym siostrom przybycie do Krakowa. Siedem sióstr po różnych problemach przybyło do Krakowa w roku 1940. Rok później z pomocą zarządzającego Archidiecezją Warszawską, abp Stanisława Galla siostry wprowadziły się na Wolską. Niestety niemal tuż po zasiedleniu musiały opuścić budynek, gdyż władze niemieckie postanowiły uruchomić tam „Arbeitsamt, czyli urząd zatrudnienia. Arcybiskup Gall ulokował Karmelitanki u sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu. Do swojego klasztoru powróciły 15 października 1942. Po wybuchu Powstania jakoś udało im się nie podzielić losu ludności Woli. Przeniosły się do szpitala Sióstr Szarytek przy ul. Wolskiej 37, gdzie mieścił się punkt Czerwonego Krzyża. Wkrótce Niemcy wywieźli je w głąb Niemiec. Ostatecznie znalazły się w obozie Neckarsulm, gdzie pracowały w fabryce produkującej jutę. Dzięki staraniom kard. Adama Sapiehy, 25 października 1944 powróciły na teren Polski. Jesienią 1945 roku wróciły do zniszczonego pałacyku przy Wolskiej. Ze względu na brak środków i nieprzychylne nastawienie władzy ludowej odbudowa trwała blisko dwadzieścia lat. W roku 2011 klasztor świętował 70. rocznicę swojego funkcjonowania na Woli. Dzisiejsze czasy dla małego klasztoru też nie są łatwe. Dwa lata temu siostry oszczędzały na wszystkim włącznie z jedzeniem, aby uskładać na remont swojej siedziby. Niemniej tuż obok bardzo ruchliwego skrzyżowania z dużym miejskim ruchem, jest to miejsce gdzie życie płynie zupełnie innym rytmem zgodnym z surowymi zasadami funkcjonowania klauzury i życia kontemplacyjnego, opracowanymi w 1562 roku przez św. Jana od Krzyża i św. Teresę od Jezusa.
Pomysł powrotu Karmelitanek do Warszawy pojawił się tuż po pierwszej wojnie światowej. Brak sióstr problemy finansowe odwlekały sprawę aż do roku 1940. Nieco wcześniej w 1939 roku po wybuchu wojny w trudnej sytuacji znalazł się klasztor we Lwowie, gdzie po wprowadzeniu tam domu starców zaistniał problem z utrzymaniem życia klauzurowego zgodnego z regułą zakonu. W związku z tym Prowincjał Karmelitów Bosych, o. Franciszek od Nawiedzenia NMP nakazał młodszym siostrom przybycie do Krakowa. Siedem sióstr po różnych problemach przybyło do Krakowa w roku 1940. Rok później z pomocą zarządzającego Archidiecezją Warszawską, abp Stanisława Galla siostry wprowadziły się na Wolską. Niestety niemal tuż po zasiedleniu musiały opuścić budynek, gdyż władze niemieckie postanowiły uruchomić tam „Arbeitsamt, czyli urząd zatrudnienia. Arcybiskup Gall ulokował Karmelitanki u sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu. Do swojego klasztoru powróciły 15 października 1942. Po wybuchu Powstania jakoś udało im się nie podzielić losu ludności Woli. Przeniosły się do szpitala Sióstr Szarytek przy ul. Wolskiej 37, gdzie mieścił się punkt Czerwonego Krzyża. Wkrótce Niemcy wywieźli je w głąb Niemiec. Ostatecznie znalazły się w obozie Neckarsulm, gdzie pracowały w fabryce produkującej jutę. Dzięki staraniom kard. Adama Sapiehy, 25 października 1944 powróciły na teren Polski. Jesienią 1945 roku wróciły do zniszczonego pałacyku przy Wolskiej. Ze względu na brak środków i nieprzychylne nastawienie władzy ludowej odbudowa trwała blisko dwadzieścia lat. W roku 2011 klasztor świętował 70. rocznicę swojego funkcjonowania na Woli. Dzisiejsze czasy dla małego klasztoru też nie są łatwe. Dwa lata temu siostry oszczędzały na wszystkim włącznie z jedzeniem, aby uskładać na remont swojej siedziby. Niemniej tuż obok bardzo ruchliwego skrzyżowania z dużym miejskim ruchem, jest to miejsce gdzie życie płynie zupełnie innym rytmem zgodnym z surowymi zasadami funkcjonowania klauzury i życia kontemplacyjnego, opracowanymi w 1562 roku przez św. Jana od Krzyża i św. Teresę od Jezusa.
Kategoria Rowerkiem po Warszawie, Służbowo, na... rower ;-), SS
- DST 35.25km
- Teren 0.99km
- Czas 01:43
- VAVG 20.53km/h
- VMAX 38.50km/h
- Temperatura 10.3°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Poszła Ola do przedszkola... w Śródmieściu.
Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 08.04.2014 | Komentarze 1
Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - Mokotowska -
al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - Al. Ujazdowskie - Agrykola - Szwoleżerów - 29 Listopada - Czerniakowska - Suligowskiego - Podchorążych - Czerska - Iwicka - Chełmska - Bobrowiecka - Beethovena - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Ligustrowa - Bronowska - Masłowiecka - Jeziorowa - Panoramy - Peonii - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Most Siekierkowski - Becka - Sobieskiego - Belwederska - Spacerowa - Klonowa - Al. Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska - Wilcza - Emilii Plater - Koszykowa - Piękna
Poszła Ola do przedszkola
zapomniała parasola,
a parasol był zepsuty,
połamane wszystkie druty!
W kręgu mojej rodziny pierwszy wers wierszyka i tytuł wpisu jest o tyle prawdziwy, że Ola do przedszkola chodziła. Do tego chodziła w Śródmieściu. Dzisiaj szczęśliwie jest już uczennicą z pewnym doświadczeniem. Progi przedszkola codziennie przekracza jej młodszy brat. Problemów z parasolem natomiast raczej nigdy nie było w drodze do przedszkola.
Z mojego punktu widzenia przedszkole jest o tyle trudnym tematem, że do takiego przybytku nigdy nie uczęszczałem. Swoją edukację zacząłem od klasy zerowej, wobec czego funkcjonowanie w przedszkolu z punktu widzenia kilku letniego dżentelmena jest dla mnie abstrakcją. Przedszkola znam głównie z opowieści i widoku z zewnątrz.
Temat przedszkoli jest obecnie aktualny, gdyż trwają właśnie zapisy trzylatków do przedszkoli. Zawsze był to problem, bo zawsze brakowało miejsc. Obecnie również miejsc w przedszkolach nie jest za dużo.
Ostatnio dość głośno zrobiło się wokół budynku dawnego przedszkola przy Podchorążych 31 widocznego na poniższym zdjęciu, w związku z możliwością zabudowy ogrodu przedszkolnego. Może to okazja, aby zobaczyć cztery śródmiejskie przedszkola, które łączy czas budowy - lata 50.
zapomniała parasola,
a parasol był zepsuty,
połamane wszystkie druty!
W kręgu mojej rodziny pierwszy wers wierszyka i tytuł wpisu jest o tyle prawdziwy, że Ola do przedszkola chodziła. Do tego chodziła w Śródmieściu. Dzisiaj szczęśliwie jest już uczennicą z pewnym doświadczeniem. Progi przedszkola codziennie przekracza jej młodszy brat. Problemów z parasolem natomiast raczej nigdy nie było w drodze do przedszkola.
Z mojego punktu widzenia przedszkole jest o tyle trudnym tematem, że do takiego przybytku nigdy nie uczęszczałem. Swoją edukację zacząłem od klasy zerowej, wobec czego funkcjonowanie w przedszkolu z punktu widzenia kilku letniego dżentelmena jest dla mnie abstrakcją. Przedszkola znam głównie z opowieści i widoku z zewnątrz.
Temat przedszkoli jest obecnie aktualny, gdyż trwają właśnie zapisy trzylatków do przedszkoli. Zawsze był to problem, bo zawsze brakowało miejsc. Obecnie również miejsc w przedszkolach nie jest za dużo.
Ostatnio dość głośno zrobiło się wokół budynku dawnego przedszkola przy Podchorążych 31 widocznego na poniższym zdjęciu, w związku z możliwością zabudowy ogrodu przedszkolnego. Może to okazja, aby zobaczyć cztery śródmiejskie przedszkola, które łączy czas budowy - lata 50.

Przedszkole na Sielcach © oelka
Z lokalizacją szkoły, przedszkola, czy żłobka w centrum miasta jest problem. W przypadku żłobka lub przedszkola jest nieco łatwiej, gdyż można je ulokować na przykład na dolnych kondygnacjach budynku mieszkalnego. Tak uczyniono przy Wilczej 55/63, gdzie zlokalizowano obecne
przedszkole numer 33.

Przedszkole to uruchomiono w 1952 roku. W latach 1952-1993 funkcjonowało pod numerem 2, a wraz z rozpoczęciem roku szkolnego 1993/94 otrzymało nr 33. W latach 1952-56 przedszkole prowadziło dwie grupy dzieci, natomiast od czerwca 1956 roku w przedszkolu funkcjonowały cztery grupy. Uczęszczało tu wówczas 128. dzieci. Jeszcze w latach 80. Śródmieście było zaludnione znacznie bardziej niż obecnie, więcej było ludzi młodych, chociaż zdarzały się też dzieci trafiające tu z innych dzielnic, gdzie przedszkoli brakowało. Dlatego też w roku szkolnym 1982/83 w przedszkolu przy ulicy Wilczej działało aż 6 oddziałów, natomiast w latach 1984-1986 - 5 oddziałów. Obecnie działają cztery grupy dla dzieci.
Oprócz tego budowano też przedszkola jako oddzielne budynki. Na MDM-ie przykładem tego jest budynek "Tęczowego Przedszkola" numer 21 przy Marszałkowskiej 27/35A. Pawilon zaprojektowała inżynier architekt Janina Szulecka. Stan surowy budynku był już zamknięty w czerwcu 1952 roku, według artykułu w numerze 17 "Stolicy" miał być oddany do użytku przed 1 września 1952 roku. Z kolei samo przedszkole pisząc o swojej historii, jako podaje datę otwarcia na około 1958 rok.
Oprócz tego budowano też przedszkola jako oddzielne budynki. Na MDM-ie przykładem tego jest budynek "Tęczowego Przedszkola" numer 21 przy Marszałkowskiej 27/35A. Pawilon zaprojektowała inżynier architekt Janina Szulecka. Stan surowy budynku był już zamknięty w czerwcu 1952 roku, według artykułu w numerze 17 "Stolicy" miał być oddany do użytku przed 1 września 1952 roku. Z kolei samo przedszkole pisząc o swojej historii, jako podaje datę otwarcia na około 1958 rok.

W socrealistycznym budynku można dostrzec spory wpływ modernizmu. Jeszcze ciekawiej prezentuje się pawilon
przedszkola nr. 20 przy ulicy Sempołowskiej 2A. To przedszkole zbudowane wraz z trzecią częścią MDM-u czyli osiedlem Latawiec, wygląda jak żywcem przeniesione z Niemiec. O Latawcu pisałem tu 26 kwietnia 2013 roku. Budowa osiedla została rozpoczęta w 1955 roku. Z tego też okresu pochodzi budynek przedszkola.

Pokazywany już na wstępie budynek przedszkola
numer 187 przy Podchorążych 31 powstał w ramach osiedla Sielce A, budowanego od 1956 roku, a więc w czasie zbliżonym do opisanego przed chwilą "Latawca". W tym przypadku jest to parterowy pawilon o rzucie zbliżonym do litery C. Podobnie jak na Latawcu został pokryty dachówką.

O tej części osiedla "Sielce" pisałem na blogu 17 czerwca 2012 roku. Przedszkole
działało tu do 31.08.2006 roku. Zostało zlikwidowane na podstawie uchwały Nr LXXV/2315/2006
Rady miasta stołecznego Warszawy
z dnia 18 maja 2006 roku
w sprawie likwidacji Przedszkola nr 187 w Warszawie, ul. Podchorążych 31. Od tego czasu chyba nie znaleziono nowej funkcji dla tego obiektu.

Ostatnio teren ogrodu przedszkolnego odzyskały osoby posiadające prawa własności do tego miejsca. Spotkałem się też z informacją, że jest to grunt zamienny za inne miejsce w Warszawie. Obecnie trwają przygotowania do budowy budynku mieszkalnego na terenie ogrodu przedszkolnego, chociaż teren jest objęty ochroną konserwatorską i teoretycznie nie powinno się tam stawiać nowych budynków. W każdym razie mieszkańcy sąsiednich budynków mieszkalnych protestują, natomiast użytkownicy gruntu wystąpili o prawo do wycięcia dwudziestu drzew na interesującym ich terenie.
W podobnym stylu do przedszkoli na terenie Latawca i Sielc jest utrzymany znajdujący się na Saskiej Kępie budynek przedszkola nr. 211 przy ulicy Dąbrówki, pokazany we wpisie z 8 lutego 2014 roku.
W podobnym stylu do przedszkoli na terenie Latawca i Sielc jest utrzymany znajdujący się na Saskiej Kępie budynek przedszkola nr. 211 przy ulicy Dąbrówki, pokazany we wpisie z 8 lutego 2014 roku.
- DST 50.99km
- Teren 0.70km
- Czas 02:31
- VAVG 20.26km/h
- VMAX 38.60km/h
- Temperatura 7.8°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Cegły i automatyka z Falenicy
Sobota, 5 kwietnia 2014 · dodano: 07.04.2014 | Komentarze 2
Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - Al. Ujazdowskie - Belwederska - Sobieskiego - Beethovena - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Ligustrowa - Bronowska - Masłowiecka - Jeziorowa - Panoramy - Peonii - Wał Miedzeszyński - Skalnicowa - Panny Wodnej - Zasadowa - Ślimaka - Mozaikowa - Zasobna - Panny Wodnej - Izbicka - Kąkolowa - Agrestowa - Żwanowiecka - Drozdowa - Sarny - Chryzantemy - Wolna - Gruntowa - Zabawna - Filmowa - Walcownicza - Młoda - Włókiennicza - Kosodrzewiny -
Poezji - Bysławska - Mozaikowa - Małowiejska - Mozaikowa - Brodnicka - Liliowa - Tawułkowa - Zasadowa - Borowiecka - Trakt Lubelski - Odrębna - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Most Siekierkowski - Becka - Sobieskiego - Belwederska - Spacerowa - Klonowa - Al. Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Falenica pojawiła się tu kilka razy. Ostatnio
11 sierpnia 2013, gdy pokazałem ulicę, która przetrwała wszelkiego rodzaju dekomunizację mimo, że poświęcona była generałowi, co się kulom nie kłaniał. Obecnie wiadomo już, że cierpiący na chorobę alkoholową bohater walk w Hiszpanii przestanie mieć swoją ulicę. Przy okazji opisałem pętle autobusowe w Falenicy i nieco drewnianej zabudowy nawiązującej w części do stylu "Świdermajer", w którego kolebce byłem tydzień temu, 5 kwietnia 2014. Wcześniej do Falenicy zajrzałem 14 lipca 2013, pisząc o stacji w Falenicy, wspomniałem wówczas zakłady "Sylikat". Natomiast na koniec tej wyliczanki wspomnę jeszcze wycieczkę z 4 marca 2012 i poszukiwanie śladów bocznicy ze stacji w Falenicy do "Sylikatu". A poniżej znajdujący się przy ulicy Poezji niezbyt romantyczny w swoim wyglądzie jeden z budynków zakładu mieszczący się w pobliżu dawnego "Sylikatu" czyli Mery Pnefal.

Od automatyki do regału magazynowego, czyli gmach w Falenicy © oelka
Do "Sylikatu" jeszcze powrócę najpierw jednak zajmę się przemysłem z PRL-u.
Początki Mery Pnefal to rok 1961 i utworzenia Przedsiębiorstwa Automatyki Przemysłowej "PAP" zlokalizowanego w Falenicy. Podjęto wówczas produkcję aparatury pomiarowej, sygnalizacyjnej oraz automatyki przemysłowej. Ta ostania część produkcji była rozwijana w następnych latach. Poniżej zdjęcie z Katalogu Ministerstwa Przemysłu Maszynowego z 1976 roku. Pulpit sterowniczy wykonany przez Merę Pnefal.

Jeśli przyjrzeć się budynkom Mery można zauważyć starsze budynki z lat 60. budowane z cegły cementowej, oraz młodsze z lat 70.

Jak wyglądał zakład przed rokiem 2005 można zobaczyć na
zdjęciu lotniczym zamieszczonym na stronie firmy.
Wraz z początkiem lat 90. skończyło się zapotrzebowanie na automatykę przemysłową. Mera Pnefal w 1991 roku rozpoczyna produkcję regałów do sklepów i magazynów. W 2009 roku zmieniła nazwę na Mera Metal. Jako ciekawostkę można dojrzeć na terenie zakładu straszące dwa szkielety budynków, które miały zapewne być przebudowane. Jeszcze w roku 2005 widać na terenie zakładu wszystkie budynki. Natomiast w roku 2008 rozebrano część obiektów od strony ulicy Popradzkiej. Pozostawiono tylko dwa widoczne na zdjęciu w postaci konstrukcji pozbawionej elewacji.
Wraz z początkiem lat 90. skończyło się zapotrzebowanie na automatykę przemysłową. Mera Pnefal w 1991 roku rozpoczyna produkcję regałów do sklepów i magazynów. W 2009 roku zmieniła nazwę na Mera Metal. Jako ciekawostkę można dojrzeć na terenie zakładu straszące dwa szkielety budynków, które miały zapewne być przebudowane. Jeszcze w roku 2005 widać na terenie zakładu wszystkie budynki. Natomiast w roku 2008 rozebrano część obiektów od strony ulicy Popradzkiej. Pozostawiono tylko dwa widoczne na zdjęciu w postaci konstrukcji pozbawionej elewacji.

Zapewne nie o taki efekt chodziło, ale dla kontrastu tuż obok szkieletów przebudowano dwa budynki fabryczne. Jeden z nich jest reklamowany, jako biurowiec z pomieszczeniami do wynajęcia. W tle między drzewami widać opisane wyżej szkielety budynków.

A teraz powrót do znacznie starszego zakładu w Falenicy, czyli wspomnianej już cegielni Jana Szałasa "Sylikat" z lat 20. XX wieku. Poniżej brama wjazdowa od ulicy Bysławskiej, pod numerem 73.

Oprócz cegielni należy jeszcze wymienić z okresu między wojennego hutę szkła kolorowego Józefa Nowotnego oraz Tartak Rubena Najwera ("Najwer i Syn"), który sąsiadował z cegielnią. Obecnie znaczna część budynków położnych bliżej Bysławskiej została rozebrana. Zdaje się, że na tym terenie planowana jest jakaś inwestycja związana z budownictwem mieszkaniowym.

Niemniej firma produkująca różne prefabrykaty budowlane działa dalej, tylko z tyłu, bliżej ulicy Małowiejskiej. Od 1994 roku działa tu
Wifabet,
który swoją tradycję wiąże ze spółką "Wibbet" mająca funkcjonować w tym miejscu od 1937 roku. Obecnie firma produkuje różne elementy i obiekty prefabrykowane, jak kręgi, zbiorniki, czy krawężniki dla torowisk tramwajowych.
który swoją tradycję wiąże ze spółką "Wibbet" mająca funkcjonować w tym miejscu od 1937 roku. Obecnie firma produkuje różne elementy i obiekty prefabrykowane, jak kręgi, zbiorniki, czy krawężniki dla torowisk tramwajowych.

Jak na razie przemysł w Falenicy funkcjonuje, chociaż w nieco ograniczonym w stosunku do lat 70. i 80. zakresie. Co będzie dalej pokaże przyszłość. Może inwestorzy zamierzający budować bloki i szeregowe domy mieszkalne nie przegonią z Falenicy zakładów przemysłowych, co ma miejsce w innych miejscach Warszawy.
Kategoria Na szlakach dawnego przemysłu, Rowerkiem po Warszawie, Służbowo, na... rower ;-), SS, świat maszyn budowlanych
- DST 62.10km
- Teren 5.97km
- Czas 02:59
- VAVG 20.82km/h
- VMAX 36.90km/h
- Temperatura 13.4°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
U źródeł Świder...majerów
Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 31.03.2014 | Komentarze 3
Marszałkowska - pl. Konstytucji - Waryńskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - Al. Ujazdowskie - Belwederska - Sobieskiego - Beethovena - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Skalnicowa - Panny Wodnej - Zasadowa - Tawułkowa - Liliowa - Brodnicka - Mozaikowa - Małowiejska - Włókiennicza - [Józefów] - 3 Maja - Jarosławska - Piłsudskiego - [Otwock] - Kołłątaja - Mickiewicza - Turystyczna - Zaciszna - Wczasowa - Tysiąclecia - Mieszka I - Kraszewskiego - Marusarzówny - Zaciszna - Wierzbowa - Mickiewicza -
Turystyczna - [Józefów] - Turystyczna - Jarosławska - 3 Maja - Powstańców Warszawy - Świderska - Polna - Górna - Skargi - Iglasta - Szkolna - Skorupki - Graniczna - 3 Maja - [Warszawa] - Włókiennicza - Młoda - Derkaczy - Jagienki - Włókiennicza - Prasowa - Brodnicka - Liliowa - Tawułkowa - Zasadowa - Borowiecka - Trakt Lubelski - Odrębna - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Most Siekierkowski - Becka - Sobieskiego - Belwederska - Klonowa - Al. Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Skoro jest Świder w tytule, to jest też na zdjęciu z mostu, który służył kiedyś kolei wąskotorowej. Na jesieni, 3 listopada 2013 napisałem jak można było kiedyś dojechać do Świdra korzystając z wąskotorówki. W takim razie "podróż" za nami. A teraz...

Wiosenny Świder © oelka
... a teraz będzie o tym co można zobaczyć w okolicy, jak się już opuściło pociąg.
Anielin, Brzegi nazwy pozornie nie związane z Otwockiem. Najpierw jednak był Napoleon i jego marsz na Moskwę. W trakcie tej kampanii w roku 1812, w niewolę rosyjską wpadł niejaki Francesco Andriolli. Wracając z niewoli w roku 1818 były żołnierz napoleoński osiadł w Wilnie. tam współpracował z "Kurierem Litewskim". Potem przyjął obywatelstwo rosyjskie znalazł sobie żonę Petronelę, W 1832 roku zdał egzamin pozwalający pracować mu jako, malarzowi i dekoratorowi, a także uczyć rysunku w szkołach powiatowych. Natomiast w 1839 roku uzyskał w tym zakresie dyplom Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Francesco miał pięcioro dzieci. Czwarte z nich urodziło się w listopadzie 1836 roku. Był to Elwirion Michał Andriolli.
Michał Elwiro miał być lekarzem, szybko jednak porzucił medycynę na rzecz rysunku i malarstwa. Dyplom uzyskał w roku 1858 na Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. A potem było powstanie styczniowe i oddział Ludwika Narbutta w którym służył Andriolli. Aresztowany po powstaniu w Petersburgu uciekł. Powrócił w 1866 roku jako emisariusz Komitetu Emigracji Polskiej. Został ponownie aresztowany i skazany na zesłanie do Wiatki. Po ułaskawieniu w 1871 roku wrócił do Warszawy. Swoje rysunki przesyłał do Warszawy jeszcze z zesłania. Teraz już bez przeszkód zajął się rysunkiem. W 1873 roku kupił Stasinów dzisiaj znajdującą się w obrębie Mińska Mazowieckiego. Stał się bardzo popularnym rysownikiem i ilustratorem książek. Tragedię przeżył w 1878 roku, gdy najpierw zmarła jego półtoraroczna córka, a potem żona. W 1880 roku zdecydował się przeprowadzić. W tym celu za kwotę 18 tysięcy rubli kupił 220 hektarów należących do folwarku Anielin. Był to niezamieszkały porośnięty lasem teren nad rzeką Świder. Swój nowy majątek nazwał Brzegi. Nazwa ta oficjalnie pojawiła się w 1883 roku. Zaczynał się koło torów Kolei Nawiślańskiej a kończył się na granicy z wsią Świdry Wielkie. Ten teren był miejscem, gdzie chciałem dojechać. Na początek zabudowania przy ulicy Mickiewicza, na zdjęciu z mojej ubiegłorocznej wizyty w Otwocku.
Anielin, Brzegi nazwy pozornie nie związane z Otwockiem. Najpierw jednak był Napoleon i jego marsz na Moskwę. W trakcie tej kampanii w roku 1812, w niewolę rosyjską wpadł niejaki Francesco Andriolli. Wracając z niewoli w roku 1818 były żołnierz napoleoński osiadł w Wilnie. tam współpracował z "Kurierem Litewskim". Potem przyjął obywatelstwo rosyjskie znalazł sobie żonę Petronelę, W 1832 roku zdał egzamin pozwalający pracować mu jako, malarzowi i dekoratorowi, a także uczyć rysunku w szkołach powiatowych. Natomiast w 1839 roku uzyskał w tym zakresie dyplom Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. Francesco miał pięcioro dzieci. Czwarte z nich urodziło się w listopadzie 1836 roku. Był to Elwirion Michał Andriolli.
Michał Elwiro miał być lekarzem, szybko jednak porzucił medycynę na rzecz rysunku i malarstwa. Dyplom uzyskał w roku 1858 na Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu. A potem było powstanie styczniowe i oddział Ludwika Narbutta w którym służył Andriolli. Aresztowany po powstaniu w Petersburgu uciekł. Powrócił w 1866 roku jako emisariusz Komitetu Emigracji Polskiej. Został ponownie aresztowany i skazany na zesłanie do Wiatki. Po ułaskawieniu w 1871 roku wrócił do Warszawy. Swoje rysunki przesyłał do Warszawy jeszcze z zesłania. Teraz już bez przeszkód zajął się rysunkiem. W 1873 roku kupił Stasinów dzisiaj znajdującą się w obrębie Mińska Mazowieckiego. Stał się bardzo popularnym rysownikiem i ilustratorem książek. Tragedię przeżył w 1878 roku, gdy najpierw zmarła jego półtoraroczna córka, a potem żona. W 1880 roku zdecydował się przeprowadzić. W tym celu za kwotę 18 tysięcy rubli kupił 220 hektarów należących do folwarku Anielin. Był to niezamieszkały porośnięty lasem teren nad rzeką Świder. Swój nowy majątek nazwał Brzegi. Nazwa ta oficjalnie pojawiła się w 1883 roku. Zaczynał się koło torów Kolei Nawiślańskiej a kończył się na granicy z wsią Świdry Wielkie. Ten teren był miejscem, gdzie chciałem dojechać. Na początek zabudowania przy ulicy Mickiewicza, na zdjęciu z mojej ubiegłorocznej wizyty w Otwocku.

Andriolli zbudował dom dla siebie w zakolu rzeki, gdzie dojazd zapewnia obecnie ulica Chrobrego. Tam się nie zapuszczałem tym razem. Trudno zresztą obecnie dokładnie określić lokalizację willi "Mój dom" Andriollego. Zająłem się "zdobywaniem" innych drewnianych willi w tym rejonie.
Michał Elwiro w latach 1883-86 zarządzał swoim majątkiem na odległość. Przebywał w tym czasie we Francji, gdzie ilustrował książki najbardziej znanych autorów dla wydawnictw: Didot, Hachette, Goupil. Jednak wakacje w tym czasie starał się spędzać w swoim majątku.
Andriolli wraz z budową domu własnego postawił także liczne wille na wynajem dla letników. W 1885 roku nabył w tym celu cztery drewniane pawilony z wystawy rolniczo-przemysłowej, która odbyła się w Warszawie koło placu Na Rozdrożu. Rysownik brał udział w projektowaniu szczegółów wykończenia budynków stawianych na swoim terenie. Były to głównie budynki parterowe lub jednopiętrowe dla dwóch rodzin. Można znaleźć komentarze, że architektura tych budynków nawiązywała do drewnianych polskich dworów, domów szwajcarskich i na Syberii.
Parterowy dom przy narożniku Marusarzówny i Zacisznej, dość nieźle prezentuje architekturę tego typu budownictwa.
Michał Elwiro w latach 1883-86 zarządzał swoim majątkiem na odległość. Przebywał w tym czasie we Francji, gdzie ilustrował książki najbardziej znanych autorów dla wydawnictw: Didot, Hachette, Goupil. Jednak wakacje w tym czasie starał się spędzać w swoim majątku.
Andriolli wraz z budową domu własnego postawił także liczne wille na wynajem dla letników. W 1885 roku nabył w tym celu cztery drewniane pawilony z wystawy rolniczo-przemysłowej, która odbyła się w Warszawie koło placu Na Rozdrożu. Rysownik brał udział w projektowaniu szczegółów wykończenia budynków stawianych na swoim terenie. Były to głównie budynki parterowe lub jednopiętrowe dla dwóch rodzin. Można znaleźć komentarze, że architektura tych budynków nawiązywała do drewnianych polskich dworów, domów szwajcarskich i na Syberii.

Zmarły w 1893 roku Andriolli znalazł wśród miejscowych cieśli naśladowców. Tereny od Warszawy w stronę Otwocka wzbudziły zainteresowanie, wśród chętnych do zbudowania sobie lub na wynajem domu letniskowego. Stąd też tego rodzaju drewniana architektura pojawiła się we wszystkich miejscowościach po drodze od Anina do Otwocka. Pisałem o niej już kilkukrotnie w ubiegłym roku. Na przykład
prezentując 8 września 2013 roku drewniany zrujnowany dom w Miedzeszynie, kilka dni wcześniej 4 września, drewniane domy w Radości i 24 sierpnia w Międzylesiu i Radości. Wille stawiane przez Andriollego, oraz jego naśladowców były wyposażone w liczne werandy i tarasy. W pewnym momencie nawet chałupy w okolicznych wsiach zostały wyposażone w werandy i latem były wynajmowane letnikom. Do stylu tych domów przyczynił się też podręcznik Bernharda Liebolda - Holzarchitektur z 1880, który doczekał się nawet kilku wznowień. Książka zawierała również wzory wykrojów różnych elementów wystroju, jak choćby tralki w balustradzie.
A skąd się wzięła nazwa "Świdermajer"?
Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Wiadomo, że bardzo spopularyzował ją Konstanty Ildefons Gałczyński w wierszu Wycieczka do Świdra pisząc:
Jest willowa miejscowość,
nazywa się groźnie Świder,
rzeczka tej samej nazwy
lśni za willami w tyle;
tutaj nocą sierpniową,
gdy pod gwiazdami idę,
spadają niektóre gwiazdy,
ale nie na te wille,
spadają bez eksplozji
na biedną głowę moją,
a wille w stylu groźnym
tak jak stały, tak stoją -
dzień i noc; i znów nocą
nikły blask je oświetla;
cóż im "Concerto grosso"
Fryderyka Jerzego Haendla!
Te wille, jak wójt podaje,
są w stylu "świdermajer".
Poniżej zespół budynków przy Zacisznej 20, na zdjęciu z 3 listopada ubiegłego roku.

Jest to ciekawy zespół budynków parterowego i piętrowego. Nieco dalej przy tej samej ulicy znajduje się jeszcze większy zespół dwóch budynków piętrowych połączonych parterowym łącznikiem. Zobaczyć można go nieco dalej przy Zacisznej 24.
A skąd się wzięła nazwa "Świdermajer"?
Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Wiadomo, że bardzo spopularyzował ją Konstanty Ildefons Gałczyński w wierszu Wycieczka do Świdra pisząc:
Jest willowa miejscowość,
nazywa się groźnie Świder,
rzeczka tej samej nazwy
lśni za willami w tyle;
tutaj nocą sierpniową,
gdy pod gwiazdami idę,
spadają niektóre gwiazdy,
ale nie na te wille,
spadają bez eksplozji
na biedną głowę moją,
a wille w stylu groźnym
tak jak stały, tak stoją -
dzień i noc; i znów nocą
nikły blask je oświetla;
cóż im "Concerto grosso"
Fryderyka Jerzego Haendla!
Te wille, jak wójt podaje,
są w stylu "świdermajer".
Poniżej zespół budynków przy Zacisznej 20, na zdjęciu z 3 listopada ubiegłego roku.

Jest to ciekawy zespół budynków parterowego i piętrowego. Nieco dalej przy tej samej ulicy znajduje się jeszcze większy zespół dwóch budynków piętrowych połączonych parterowym łącznikiem. Zobaczyć można go nieco dalej przy Zacisznej 24.

Bardzo ciekawy budynek znajduje się na terenie zajmowanym przez Ognisko Wychowawcze „Świder” im. Kazimierza Lisieckiego – „Dziadka”, ulicy Mickiewicza 43/47, lecz położony blisko ulicy Wierzbowej.

Interesujący obiekt. Podejrzewam, że powstał w okresie międzywojennym, a jego autor projektując ten obiekt inspirował się zapewne popularnym w końcu lat 20. i w latach 30. XX wieku modernizmem i art-deco. Świadczy o tym nie typowy dla tych budynków płaski dach i proste geometryczne wykończenie budynku. Możliwe, że obecny wygląd budynku, to efekt powojennej odbudowy po 1945 roku, an potrzeby Ogniska.
Warta zainteresowania jest też historia ogniska sięgająca roku 1945. Co ciekawe, jedno z warszawskich schronisk zakładanych przez "dziadka" Lisieckiego przy Ognisko "Praga" Środkowej 9 na Pradze też zajmuje drewniany budynek.
Po drugiej wojnie światowej wille z domów letniskowych stały się domami z mieszkaniami kwaterunkowymi. Zniknęły dawne ogrodzenia, pojawiły się różne komórki. W tej części Otwocka czas niemal zatrzymał się w miejscu. Na terenie pomiędzy ulicami Turystyczną, Kraszewskiego, Wczasową i rzeką Świder znalazłem jedno nieduże nowe osiedle domów jednorodzinnych i bardzo nieliczne nowe domy jednorodzinne. Reszta się nie zmieniła. Takie obrazki jak poniżej przy narożniku Wierzbowej i Mickiewicza, ze śmietnikiem, komórkami lokatorów i suszącym się pomiędzy drzewami praniem, są tam na porządku dziennym.
Po drugiej wojnie światowej wille z domów letniskowych stały się domami z mieszkaniami kwaterunkowymi. Zniknęły dawne ogrodzenia, pojawiły się różne komórki. W tej części Otwocka czas niemal zatrzymał się w miejscu. Na terenie pomiędzy ulicami Turystyczną, Kraszewskiego, Wczasową i rzeką Świder znalazłem jedno nieduże nowe osiedle domów jednorodzinnych i bardzo nieliczne nowe domy jednorodzinne. Reszta się nie zmieniła. Takie obrazki jak poniżej przy narożniku Wierzbowej i Mickiewicza, ze śmietnikiem, komórkami lokatorów i suszącym się pomiędzy drzewami praniem, są tam na porządku dziennym.

Miejsce jest bardzo interesujące i warte zobaczenia. Kto wie, jak długo utrzyma się i czy nie padnie czasem łupem inwestorów stawiających szeregi domków jednorodzinnych brzydszych niż najgorzej utrzymane czworaki w dawnych folwarkach.
- DST 37.09km
- Teren 0.70km
- Czas 01:48
- VAVG 20.61km/h
- VMAX 37.09km/h
- Temperatura 6.3°C
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Od zderzenia do Neoplana
Wtorek, 25 marca 2014 · dodano: 26.03.2014 | Komentarze 3
Marszałkowska - pl. Konstytucji -
Waryńskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - pl. Na Rozdrożu - Aleje Ujazdowskie - Agrykola - Szwoleżerów -29 Listopada - Czerniakowska - Suligowskiego - Podchorążych - Czerska - Krasnołecka - Iwicka - Chełmska - Bobrowiecka - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Wybrzeże Szczecińskie - Most Świętokrzyski - Wybrzeże Kościuszkowskie - Jaracza - Solec - al. 3 Maja- Park Kultury - Hoene-Wrońskiego - Hopfera - Agrykola - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Plac Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Miałem nieco inny pomysł na dzisiejszy wpis. Jednak czegoś jeszcze nie przerabiałem.
Gdy wracałem wieczorem przejechałem przez Myśliwiecką, a następnie wjechałem w niemal nie oświetloną w tym miejscu, prowadzącą dalej przez Łazienki Północne do Agrykoli aleję Hopfera. Chwilę później zobaczyłem tuz przed sobą ciemny nieoświetlony cień na tle świateł zza wiaduktu Trasy Łazienkowskiej sugerujący człowieka na rowerze. Jadącego wprost na mnie po lewej stronie części alei przeznaczonej dla rowerów. Czasu na ucieczkę w prawo już nie miałem, więc mogłem sobie zafundować nagłe hamowanie, o ile to się da zrobić spowalniaczami z kolarki i liczyć, że nie zostanę staranowany. Na szczęście nie zostałem.
Sprawca uderzył swoja kierownicą w bycze rogi mojego singla, po czym poleciał z roweru do przodu na swoją prawą stronę, ciągnąc szczepione rowery za sobą, więc się obróciłem o mniej więcej 90 stopni i był to koniec akcji. Przy niewielkiej prędkości nic więcej się nie wydarzyło. Nie przewróciłem się, rower jest cały żadnych śladów nie widać. Zresztą u uderzającego podobno też wszystko w porządku: i z nim, i jego rowerem.
Uderzający co nieco jednak starszy ode mnie był mocno zaskoczony, że się znalazłem na jego drodze, chociaż u mnie bocialarka działa sprawnie. Wobec tego nie byłem nie widoczny. Sam zresztą przyznał, że to jego wina. Gdyby miał oświetlenie, a jeszcze lepiej jechał po prawej stronie i nie odpływał myślami od jazdy, zdarzenia by nie było.
O tym jak trudno jest utrzymać skupienie przy podczas wykonywania przez dłuższy czas określonej czynności wiem bardzo dobrze. Jednak trzeba się nauczyć kontrolować otoczenie, mieć pewną podzielność uwagi.
Druga rzecz, jak ktoś nie używa świateł w rowerze, niech ma świadomość, że jest niewidoczny. On widzi mnie, ale ja nie widzę jego.
Warto by osoba jadąca bez oświetlenia miała tego świadomość i np. ustępowała pierwszeństwa.Gdy wracałem wieczorem przejechałem przez Myśliwiecką, a następnie wjechałem w niemal nie oświetloną w tym miejscu, prowadzącą dalej przez Łazienki Północne do Agrykoli aleję Hopfera. Chwilę później zobaczyłem tuz przed sobą ciemny nieoświetlony cień na tle świateł zza wiaduktu Trasy Łazienkowskiej sugerujący człowieka na rowerze. Jadącego wprost na mnie po lewej stronie części alei przeznaczonej dla rowerów. Czasu na ucieczkę w prawo już nie miałem, więc mogłem sobie zafundować nagłe hamowanie, o ile to się da zrobić spowalniaczami z kolarki i liczyć, że nie zostanę staranowany. Na szczęście nie zostałem.
Sprawca uderzył swoja kierownicą w bycze rogi mojego singla, po czym poleciał z roweru do przodu na swoją prawą stronę, ciągnąc szczepione rowery za sobą, więc się obróciłem o mniej więcej 90 stopni i był to koniec akcji. Przy niewielkiej prędkości nic więcej się nie wydarzyło. Nie przewróciłem się, rower jest cały żadnych śladów nie widać. Zresztą u uderzającego podobno też wszystko w porządku: i z nim, i jego rowerem.
Uderzający co nieco jednak starszy ode mnie był mocno zaskoczony, że się znalazłem na jego drodze, chociaż u mnie bocialarka działa sprawnie. Wobec tego nie byłem nie widoczny. Sam zresztą przyznał, że to jego wina. Gdyby miał oświetlenie, a jeszcze lepiej jechał po prawej stronie i nie odpływał myślami od jazdy, zdarzenia by nie było.
O tym jak trudno jest utrzymać skupienie przy podczas wykonywania przez dłuższy czas określonej czynności wiem bardzo dobrze. Jednak trzeba się nauczyć kontrolować otoczenie, mieć pewną podzielność uwagi.
Druga rzecz, jak ktoś nie używa świateł w rowerze, niech ma świadomość, że jest niewidoczny. On widzi mnie, ale ja nie widzę jego.
A teraz pora na drugą część tytułu. Co ma Neoplan do mojego wypadku? Nie wiele.
Może na początek warto przypomnieć, że o autobusach było tu już wspomniane kilka razy, zazwyczaj w związku z pożegnaniem kolejnego typu czy marki odchodzącego do historii. Pora przyszła też na Neoplany.
Wcześniej gościły tu dwa razy Ikarusy -
28 września 2012 roku oraz z okazji pożegnalnej parady 31 grudnia 2013 roku. Pożegnałem też 28 września 2013 roku wycofywane w ubiegłym roku Jelcze.
Poniżej Neoplan N4020td-6881 (z 1998; z R-11. "Kleszczowa") na placu Konstytucji, na linii 187, która omija w ten sposób odbudowywane obecnie wjazdy z Wisłostrady na Trasę Łazienkowską.
Poniżej Neoplan N4020td-6881 (z 1998; z R-11. "Kleszczowa") na placu Konstytucji, na linii 187, która omija w ten sposób odbudowywane obecnie wjazdy z Wisłostrady na Trasę Łazienkowską.

Neoplanem do historii © oelka
Jeśli szukać punktu wspólnego to autobusy te kończące już powoli swoją służbę w Warszawie miały ostatnio dwa poważne zdarzenia. Pierwsze z nich było w pobliżu miejsca, które przed chwilą opisałem. Na Myśliwieckiej na łuku tuż przed skrzyżowaniem z ulicą Hoene-Wrońskiego. Było to 2 marca 2014 roku, koło 8.20.
Neoplan N4020Td-6933 jadący na 187 w dół w stronę Stegien został uderzony czołowo przez samochód osobowy, który nie zmieścił się w łuku na swoim pasie. Trzy osoby zostały ranne. Natomiast znacznie poważniejszy wypadek miał miejsce na Emilii Plater 17 marca 2014. W tym przypadku wóz wyjeżdżający z pętli Neoplan N4020Td-6837 nie zatrzymał się podczas skrętu w lewo i najechał na dwie osoby. Warto dodać, że Neoplany w Warszawie miały w swojej historii kilka poważniejszych wypadków.
Może jednak pora zacząć od początku.
A początków trzeba szukać w Niemczech, gdzie niejaki Gottloba Auwärtera otworzył 1 lipca 1935 roku w mieście Stuttgart firmę "Gottlob Auwärter GmbH & Co. KG". Firma zaczęła produkować nadwozia autobusów i ciężarówek. Z produkcją autobusów pod własną marką Neoplan (od słów neuen Plan) ruszyła w 1953 roku. Od tego czasu firma rozwijała produkcję autobusów, często stosując nowatorski rozwiązania, jak wysokopokładowe autobusy turystyczne, czy miejskie autobusy niskopodłogowe, z podłogą na wysokości 30 cm nad poziomem jezdni. Prototyp takiego pojazdu powstał w 1976 roku. Z kolei w drugiej połowie lat 80. Neoplan wyprodukował pojazd nazwany Neoplan Metroliner im Carbondesign (MIC). Powstały trzy wersje różniące się długością: 8012, 8008 i 8006. Jednego z nich pokazał na swoim blogu Mors. Z założenia miały być to lekkie konstrukcje modułowe. Stąd też np. tylny most wyposażony był w pojedyncze koła. MIC 8012 pojawił się na ulicach Berlina jako autobus miejski, wystąpił też w reklamach zachodnioberlińskiego przewoźnika BVG.
A początków trzeba szukać w Niemczech, gdzie niejaki Gottloba Auwärtera otworzył 1 lipca 1935 roku w mieście Stuttgart firmę "Gottlob Auwärter GmbH & Co. KG". Firma zaczęła produkować nadwozia autobusów i ciężarówek. Z produkcją autobusów pod własną marką Neoplan (od słów neuen Plan) ruszyła w 1953 roku. Od tego czasu firma rozwijała produkcję autobusów, często stosując nowatorski rozwiązania, jak wysokopokładowe autobusy turystyczne, czy miejskie autobusy niskopodłogowe, z podłogą na wysokości 30 cm nad poziomem jezdni. Prototyp takiego pojazdu powstał w 1976 roku. Z kolei w drugiej połowie lat 80. Neoplan wyprodukował pojazd nazwany Neoplan Metroliner im Carbondesign (MIC). Powstały trzy wersje różniące się długością: 8012, 8008 i 8006. Jednego z nich pokazał na swoim blogu Mors. Z założenia miały być to lekkie konstrukcje modułowe. Stąd też np. tylny most wyposażony był w pojedyncze koła. MIC 8012 pojawił się na ulicach Berlina jako autobus miejski, wystąpił też w reklamach zachodnioberlińskiego przewoźnika BVG.

Jest to pierwszy z prawej pojazd. Co ciekawe, po latach to sąsiedztwo MAN-a okazało się nie przypadkowe, gdy MAN przejął Auwärtera.
Tym czasem Neoplan nie rozwinął ostatecznie linii MIC, natomiast rozwinął od 1988 roku produkcję autobusów niskopodłogowych serii Metroliner. W ramach tej serii produkowano autobusy dziewięciometrowe N4009, klasyczny o typowej długości 12 metrów N4016, wersja 15 metrowa N4020, przegubowa N4021 i piętrowa N4026.
W 1994 roku Auwärter otworzył swoje przedstawicielstwo w postaci spółki Neoplan Polska Sp. z.o.o. Pierwszy autobus miejski, jaki został sprzedany przez firmę był Neoplanem N4020. Trafił do Warszawy do Miejskich Zakładów Autobusowych w listopadzie 1994 roku z fabryki w Pilsting leżacego w Bawarii. Trafił do zajezdni R-5 "Inflancka" gdzie otrzymał numer 6455. Napotkanie takiego pojedynczego egzemplarza nie jest łatwe, stąd też na zdjęciu znalazł się dopiero 15 czerwca 1996 na przebudowywanej w tym czasie, w związku z finalizowaniem budowy I części metra, ulicy Waryńskiego.
Tym czasem Neoplan nie rozwinął ostatecznie linii MIC, natomiast rozwinął od 1988 roku produkcję autobusów niskopodłogowych serii Metroliner. W ramach tej serii produkowano autobusy dziewięciometrowe N4009, klasyczny o typowej długości 12 metrów N4016, wersja 15 metrowa N4020, przegubowa N4021 i piętrowa N4026.
W 1994 roku Auwärter otworzył swoje przedstawicielstwo w postaci spółki Neoplan Polska Sp. z.o.o. Pierwszy autobus miejski, jaki został sprzedany przez firmę był Neoplanem N4020. Trafił do Warszawy do Miejskich Zakładów Autobusowych w listopadzie 1994 roku z fabryki w Pilsting leżacego w Bawarii. Trafił do zajezdni R-5 "Inflancka" gdzie otrzymał numer 6455. Napotkanie takiego pojedynczego egzemplarza nie jest łatwe, stąd też na zdjęciu znalazł się dopiero 15 czerwca 1996 na przebudowywanej w tym czasie, w związku z finalizowaniem budowy I części metra, ulicy Waryńskiego.

Od produkowanych później w Bolechowie autobusów N4020-6455, różnił się
skosami ścian bocznych na tyle wozu, za trzecimi drzwiami, żółtym malowaniem drzwi bocznych, oraz silnikiem MAN D2865 LUH05 o mocy 270KM. Cechą charakterystyczną Neoplanów były zegar, którego wyświetlacz umieszczony był pod sufitem na poprzecznym kanale za kabiną kierowcy.
Do czasu montażu w autobusach elektronicznych systemów informacji pasażerskiej były to jedyne w Warszawie autobusy miejskie wyposażone w zegary.
Był to pierwszy w Polsce autobus o niespotykanej w tym czasie u nas długosci piętnastu metrów. Ówczesne przepisy przewidywały tylko autobusy jednoczłonowe o długości do 12 metrów, lub przegubowe do 18 metrów.
Pierwszy z Neoplanów po likwidacji zajezdni przy Inflanckiej trafił do zajezdni przy Stalowej, gdzie zmienił numer z 6455, na 6430. Na koniec znalazł się w zajezdni przy Kleszczowej. Po wycofaniu go z planowego ruchu, w roku 2010 urządzono w nim na potrzeby budowy II linii metra mobilny punkt informacji. W takiej roli wystąpił podczas Dni Transportu Publicznego w 2013 roku, prezentowanych również na blogu.
Pierwszy z Neoplanów po likwidacji zajezdni przy Inflanckiej trafił do zajezdni przy Stalowej, gdzie zmienił numer z 6455, na 6430. Na koniec znalazł się w zajezdni przy Kleszczowej. Po wycofaniu go z planowego ruchu, w roku 2010 urządzono w nim na potrzeby budowy II linii metra mobilny punkt informacji. W takiej roli wystąpił podczas Dni Transportu Publicznego w 2013 roku, prezentowanych również na blogu.

Obecnie po zakończeniu pracy w Warszawie, ma znaleźć swoje miejsce w muzeum zakładowym Solarisa.
W 1996 roku ruszył montaż Neoplanów w Polsce. Pierwsze z nich trafiły do Poznania. Warszawa kolejnych zakupów Nepolanów N4020 dokonała w roku 1997, kupując 30 Neoplanów N4020 i jeden N4020td (tower drive) z silnikiem ustawionym pionowo w prawym tylnym narożniku. Pozwoliło to na likwidację stopni w tylnych drzwiach. Otrzymały wyświetlacze firmy Pixel. W 1998 roku MZA nabyły jeszcze 12 sztuk N4020 i i 33 N4020td. Ostatnie 27 sztuk wersji N4020td trafiło do Warszawy w 1999 roku.
Poniżej na zdjęciu Neoplan N4020-6752 z R-5 "Inflancka" (1997-2013; później 6742 z R-11 "Kleszczowa") na linii 515, na ulicy Puławskiej. Warto zwrócić uwagę na otoczenie. W tle dawna siedziba dworca PKS Mokotów, a na ulicy historyczne już pojazdy: dwa Fiaty 126p, Trabant 601 i Wartburg 353-Tourist.
W 1996 roku ruszył montaż Neoplanów w Polsce. Pierwsze z nich trafiły do Poznania. Warszawa kolejnych zakupów Nepolanów N4020 dokonała w roku 1997, kupując 30 Neoplanów N4020 i jeden N4020td (tower drive) z silnikiem ustawionym pionowo w prawym tylnym narożniku. Pozwoliło to na likwidację stopni w tylnych drzwiach. Otrzymały wyświetlacze firmy Pixel. W 1998 roku MZA nabyły jeszcze 12 sztuk N4020 i i 33 N4020td. Ostatnie 27 sztuk wersji N4020td trafiło do Warszawy w 1999 roku.
Poniżej na zdjęciu Neoplan N4020-6752 z R-5 "Inflancka" (1997-2013; później 6742 z R-11 "Kleszczowa") na linii 515, na ulicy Puławskiej. Warto zwrócić uwagę na otoczenie. W tle dawna siedziba dworca PKS Mokotów, a na ulicy historyczne już pojazdy: dwa Fiaty 126p, Trabant 601 i Wartburg 353-Tourist.

Zdjęcie wykonane zostało w październiku, a autobus na stan MZA wpisano w końcu sierpnia 1998 roku.
Jak już wspomniałem Neoplany zaliczyły kilka poważnych wypadków w swojej historii. Oprócz dwóch już opisanych na wstępie można jeszcze wymienić:
Jak już wspomniałem Neoplany zaliczyły kilka poważnych wypadków w swojej historii. Oprócz dwóch już opisanych na wstępie można jeszcze wymienić:
- 4.11.1998 - 6835 na 510 brał udział w zderzeniu z autokarem, samochodem osobowym i tramwajem. Mocno uszkodzony, ale został odbudowany po dwóch latach.
- 22.01.2007 - 6870 na 703 w Wolicy uderzył w ciężarówkę z naczepą i wpadł w efekcie na drzewo - kasacja.
- 5.03.2007 - 6934 na 408, na Trasie Łazienkowskiej nad Rozbrat, gdzie zderzył się z Audi, odbił od bariery energochłonnej po lewej pojechał na prawo, uderzył w barierę energochłonną i zakończył podróż w zatoce przystankowej.
- 26.12.2012 - 6934 uczestniczył w zderzeniu autobusów jako drugi uderzający. Po tym wypadku został skasowany.
- Neoplany z silnikami DAF GS200M, maja na koncie pożary w komorze silnika. Było siedem takich zdarzeń w latach 2009-2010.
W dostawie z roku 1998 znalazł się prezentowany już tu na blogu Neoplan N4020Td-6878 (1998-2012) z zajezdni R-11 Kleszczowa.
Pokazywałem go
29 maja 2011 roku.
Z tyłu widać jest kratę do komory silnika, zamiast ostatniego okna.

Historia Neoplanów dobiega końca. Firma została przejęta przez koncern MAN-a. Działająca w Polsce spółka usamodzielniła się i produkuje samodzielnie autobusy jako Solaris Bus & Coach S.A. Tak więc marka Neoplan zniknie w najbliższych latach, wraz z wycofaniem ostatnich autobusów z ruchu.
Kategoria Rowerkiem po Warszawie, Służbowo, na... rower ;-), SS, Szlakiem komunikacji miejskiej, W świecie rowerów
- DST 37.17km
- Teren 0.71km
- Czas 01:51
- VAVG 20.09km/h
- VMAX 36.70km/h
- Temperatura 12.7°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt ??? [Singel]
- Aktywność Jazda na rowerze
Kryształ z ulicy Nabielaka
Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 24.03.2014 | Komentarze 3
Marszałkowska - Wilcza - Emilii Plater -
Noakowskiego - Nowowiejska - al. Wyzwolenia - Sempołowskiej - al. Armii Ludowej - pl. Na Rozdrożu - Aleje Ujazdowskie - Agrykola - Szwoleżerów - 29 Listopada - Czerniakowska - Suligowskiego - Podchorążych - Sielecka - Nowotarska - Górska - Tatrzańska -
Nabielaka - Stopowa - Zbierska - Stopowa - Górska - Nowotarska - Sielecka - Jagarzewska - Sobieskiego - Beethovena - Witosa - Becka - Most Siekierkowski - Wał Miedzeszyński - Cyklamenów - Heliotropów -- Heliotropów - Cyklamenów - Wał Miedzeszyński - Most Siekierkowski - Becka - Witosa - Beethovena - Sobieskiego - Jazgarzewska - Sielecka - Podchorążych - Suligowskiego - Czerniakowska - 29 Listopada - Szwoleżerów - Agrykola - Aleje Ujazdowskie - al. Armii Ludowej - Sempołowskiej - al. Wyzwolenia - Plac Zbawiciela - Nowowiejska - Waryńskiego - pl. Konstytucji - Marszałkowska
Sielce jako miejsce związane z życiem moich przodków nawiedzałem kilka razy. Zasadniczo były to przedmieścia zamieszkane przez niezbyt majętną ludność, jednak już od lat 20. XX wieku Belwederska zaczęła przyciągać również bogatszych, co najlepiej widać nieco bliżej Łazienek. Tamten odcinek
Belwederskiej z luksusowymi blokami pokazałem 29 września 2012 roku.
Warto przypomnieć, że w pobliżu pomiędzy Belwederską i Nabielaka znajduje się przedwojenna siedziba
domu wystawowego i biurowego firmy Auto-Koncern Bruhn-Werke. Budynek ten, obecnie mocno przebudowany pokazywałem tu na blogu, 29 lipca 2012 roku.
Natomiast mniej reprezentacyjna część Sielc w okolicy Nabielaka -
ulicę Górską pokazałem 20 stycznia 2013 roku.
Skoro już wiemy, gdzie jesteśmy, to czas aby zając się domem przy ulicy Nabielaka 4.
Skoro już wiemy, gdzie jesteśmy, to czas aby zając się domem przy ulicy Nabielaka 4.

Dom krystalografa pod "czwórką" © oelka
Willa pod numerem 4 chowa się za gęstym ogrodzeniem z grubych krat. Obecnie mieści rezydencję ambasadora Słowacji. O jej dawnym mieszkańcu można znaleźć informację na tablicy umieszczonej na ogrodzeniu od strony ulicy.

To Jan Czochralski, któremu poświęcona jest ta tablica. Mieszkał tu w latach 1932-44. Dzisiaj mało kto kojarzy to nazwisko. Naukowcy zresztą na ogół nie są, jak to się mówi obecnie, medialni i z reguły pozostają w cieniu, chociaż wiele ich pomysłów jest wśród nas obecne na każdym kroku.
Czochralski urodził się w Kcynii, na Pałukach 23 października 1885 roku. Kto tam trafi znajdzie sporo pamiątek związanych z naszym bohaterem. Pałuki znajdowały się na terenie zaboru pruskiego. Utrudnił sobie karierę życiową, gdy niezadowolony z ocen podarł świadectwo maturalne seminarium nauczycielskiego. Bez tego dokumentu ciężko było znaleźć pracę, czy też studiować. W wieku 16 lat rozpoczął pracę w aptece prowadzonej przez brata w Krotoszynie. Następnie jak wielu Polaków z zaboru pruskiego trafił do Berlina. 1904 roku i rozpoczął pracę w aptece-drogerii dr. A. Herbranda w Altglienicke - część okręgu Treptow-Köpenick, należąca później do Berlina od 1920 roku. Następnie pracował kolejno w laboratorium firmy Kunheim & Co. i w koncernie Allgemeine Elektrizitaets-Gesellschaft (AEG) - Kabelwerk Oberspree, gdzie zajmował się badaniem jakości stopów metali i rafinowaniem miedzi. Mimo braku dokumentów udało się Czochralskiemu dostać na wykłady z chemii prowadzone na politechnice w Charlottenburgu, wówczas koło Berlina. W 1910 roku uzyskał tam dyplom z chemii. W tym czasie również ożenił się z Margueritą Haase, pianistką pochodzenia holenderskiego. Następnie w latach 1911-1914 był asystentem Wicharda von Moellendorffa. Razem opublikowali pracę będącą podstawą teorii dyslokacji (dyslokacja krystalicznej), czyli defektu w układzie sieci krystalicznej - układzie atomów, czy cząstek budujących ciało stałe. Jest to podstawa krystalografii. Dziedziny nauki, bardzo przydatnej nie tylko w badaniu metali, ale również w chemii i biologii molekularnej. Bez krystalografii nasza wiedza o kwasach nukleinowych (RNA i DNA) oraz białkach była by dużo uboższa. Dla ilustracji tematu poniżej widok na kryształ.
Czochralski urodził się w Kcynii, na Pałukach 23 października 1885 roku. Kto tam trafi znajdzie sporo pamiątek związanych z naszym bohaterem. Pałuki znajdowały się na terenie zaboru pruskiego. Utrudnił sobie karierę życiową, gdy niezadowolony z ocen podarł świadectwo maturalne seminarium nauczycielskiego. Bez tego dokumentu ciężko było znaleźć pracę, czy też studiować. W wieku 16 lat rozpoczął pracę w aptece prowadzonej przez brata w Krotoszynie. Następnie jak wielu Polaków z zaboru pruskiego trafił do Berlina. 1904 roku i rozpoczął pracę w aptece-drogerii dr. A. Herbranda w Altglienicke - część okręgu Treptow-Köpenick, należąca później do Berlina od 1920 roku. Następnie pracował kolejno w laboratorium firmy Kunheim & Co. i w koncernie Allgemeine Elektrizitaets-Gesellschaft (AEG) - Kabelwerk Oberspree, gdzie zajmował się badaniem jakości stopów metali i rafinowaniem miedzi. Mimo braku dokumentów udało się Czochralskiemu dostać na wykłady z chemii prowadzone na politechnice w Charlottenburgu, wówczas koło Berlina. W 1910 roku uzyskał tam dyplom z chemii. W tym czasie również ożenił się z Margueritą Haase, pianistką pochodzenia holenderskiego. Następnie w latach 1911-1914 był asystentem Wicharda von Moellendorffa. Razem opublikowali pracę będącą podstawą teorii dyslokacji (dyslokacja krystalicznej), czyli defektu w układzie sieci krystalicznej - układzie atomów, czy cząstek budujących ciało stałe. Jest to podstawa krystalografii. Dziedziny nauki, bardzo przydatnej nie tylko w badaniu metali, ale również w chemii i biologii molekularnej. Bez krystalografii nasza wiedza o kwasach nukleinowych (RNA i DNA) oraz białkach była by dużo uboższa. Dla ilustracji tematu poniżej widok na kryształ.

Jest to kryształ soli, jaki samorodnie wyrósł w butelce z 3,5M roztworem azotanu potasu (KNO3). Czochralski natomiast zajmował się czystymi metalami. W tej dziedzinie największy rozgłos przyniosło Czochralskiemu opracowanie metody pozwalającej mierzyć szybkość krystalizacji metali. Metoda ta z czasem nazwana od nazwiska autora po różnych modyfikacjach jest stosowana do dzisiaj. W wikipedii można odnaleźć zdjęcie kryształu krzemu, jaki został otrzymany z wykorzystaniem metody Czochralskiego. A skoro już wspomniany został krzem, to opisywana metoda jest wykorzystywana w produkcji półprzewodników.
W 1917 roku Czochralski przeprowadził się do Frankfurtu nad Menem, gdzie został szefem laboratorium metaloznawczego w Metallbank und Metallurgische Gesellschaft AG. Tam właśnie w 1924 roku opracował pozbawiony cyny stop łożyskowy ołowiowo-alkaliczny. Stop ten wykorzystany został do produkcji panewek w łożyskach ślizgowych, w których obsadzone były osie wagonów. Łożyska ślizgowe stosowane były powszechnie w tamtych czasach w wagonach kolejowych. Stąd też poniżej widok wagonu z wózkiem wyposażonym w łożyska ślizgowe.
W 1917 roku Czochralski przeprowadził się do Frankfurtu nad Menem, gdzie został szefem laboratorium metaloznawczego w Metallbank und Metallurgische Gesellschaft AG. Tam właśnie w 1924 roku opracował pozbawiony cyny stop łożyskowy ołowiowo-alkaliczny. Stop ten wykorzystany został do produkcji panewek w łożyskach ślizgowych, w których obsadzone były osie wagonów. Łożyska ślizgowe stosowane były powszechnie w tamtych czasach w wagonach kolejowych. Stąd też poniżej widok wagonu z wózkiem wyposażonym w łożyska ślizgowe.

Na zdjęciu widać wózek Diamonda w platformie konstrukcji amerykańskiej znajdującej się w lokomotywowni w Skierniewicach, prowadzonej przez
PSMK. Przypomnę jeszcze tylko, że pisałem o tym 24 września 2013 roku.
Tymczasem powróćmy do Czochralskiego. Patent na stop zwany metalem B został zakupiony przez producentów z wielu krajów, co przyniosło twórcy znaczne korzyści materialne. Co ciekawe pomysł stosowania tego stopu w Polsce spotkał się z poważną krytyką, którą można prześledzić w przedwojennym Przeglądzie Mechanicznym.
W końcu lat 20. Czochralski wrócił do Polski. Namówił go do tego znający go ówczesny prezydent RP, również chemik Ignacy Mościcki. Czochralski po powrocie objął stanowisko profesora na Wydziale Chemii Politechniki Warszawskiej. Od 1930 aż do wybuchu wojny był kierownikiem Katedry i Zakładu Metalurgii i Metaloznawstwa. W 1934 roku objął kierownictwo Instytutu Metalurgii i Metaloznawstwa. W 1929 roku Politechnika przyznała Czochralskiemu tytuł doktora honoris causa. Wydział Chemii od początku swojego istnienia znajduje się w gmachu przy Noakowskiego 3. Gmach wydziału powstał w latach 1900-1901 na podstawie projektu Bronisława Brochwicz-Rogoyskiego. Spalony w czasie II wojny światowej został odbudowany w latach 1948-52. Wejście do gmachu widoczne jest poniżej.
Tymczasem powróćmy do Czochralskiego. Patent na stop zwany metalem B został zakupiony przez producentów z wielu krajów, co przyniosło twórcy znaczne korzyści materialne. Co ciekawe pomysł stosowania tego stopu w Polsce spotkał się z poważną krytyką, którą można prześledzić w przedwojennym Przeglądzie Mechanicznym.
W końcu lat 20. Czochralski wrócił do Polski. Namówił go do tego znający go ówczesny prezydent RP, również chemik Ignacy Mościcki. Czochralski po powrocie objął stanowisko profesora na Wydziale Chemii Politechniki Warszawskiej. Od 1930 aż do wybuchu wojny był kierownikiem Katedry i Zakładu Metalurgii i Metaloznawstwa. W 1934 roku objął kierownictwo Instytutu Metalurgii i Metaloznawstwa. W 1929 roku Politechnika przyznała Czochralskiemu tytuł doktora honoris causa. Wydział Chemii od początku swojego istnienia znajduje się w gmachu przy Noakowskiego 3. Gmach wydziału powstał w latach 1900-1901 na podstawie projektu Bronisława Brochwicz-Rogoyskiego. Spalony w czasie II wojny światowej został odbudowany w latach 1948-52. Wejście do gmachu widoczne jest poniżej.

Jak już wspomniałem w Polsce Czochralski nie miał łatwego życia. Jego sięgające bardzo wysoko znajomości, nieograniczony budżet na badania, szczególnie te interesujące wojsko stało się przyczyną konfliktów. Nie tylko tych naukowych, ale też personalnych, np. z prof.
Witoldem Broniewskim, uczniem Marii Skłodowskiej-Curie (o niej pisałem 8 czerwca 2012 roku ) zakończony procesem sądowym wygranym przez Czochralskiego. Jednak wrogość do jego osoby pozostała. W swoim warszawskim domu organizował spotkania literackie. Sam zresztą pisał wiersze, kolekcjonował obrazy. Drugi dom, letni, zbudował w rodzinnej Kcynii.
Po wybuchu wojny Niemcy szybko sobie przypomnieli o swoich dawnych obywatelach. Każdy kto pochodził z dawnego zaboru pruskiego, a dodatkowo mieszkał w głębi Niemiec otrzymywał propozycję powrotu do obywatelstwa niemieckiego. Tego typu problem dotyczył np. kogoś z moich bliskich. Oczywiście Niemcy przypomnieli sobie również i o Czochralskim, traktując go jako obywatela Rzeszy. W kontaktach z Niemcami Czochralski używał niemieckiej wersji swojego imienia "Johan". Wykorzystując swoje możliwości uzyskał zgodę na uruchomienie na bazie przedwojennego instytutu PW Zakładu Badania Materiałów. Odbyło się to za zgodą i wiedzą władz podziemia. Zakład pracował dla firm prywatnych i Wermachtu, ale też zatrudniał osoby związane z podziemiem i Armią Krajową. Produkowano tu również materiały potrzebne do działalności podziemia. Czochralski wydobywał też ludzi ludzi aresztowanych, czy znajdujących się w obozach koncentracyjnych (np. wnuka Ludwika Solskiego doktora Mariana Świderka – ojca prof. Anny Świderkówny). W dalszym ciągu mieszkał w swoim domu na Nabielaka i organizował spotkania literackie, które służyły również przekazywaniu informacji dla AK. W tym czasie do AK trafiały donosy, sugerujące jego współpracę z Niemcami. Kontrwywiad sprawdzał je. Żaden z nich jednak nie stał się powodem do podjęcia działań przeciw Czochralskiemu. Po Powstaniu Warszawskim udało się mu dostać pozwolenie i zabrać z Warszawy aparaturę z Politechniki i mienie niektórych osób, które opuściły Warszawę.
Po wybuchu wojny Niemcy szybko sobie przypomnieli o swoich dawnych obywatelach. Każdy kto pochodził z dawnego zaboru pruskiego, a dodatkowo mieszkał w głębi Niemiec otrzymywał propozycję powrotu do obywatelstwa niemieckiego. Tego typu problem dotyczył np. kogoś z moich bliskich. Oczywiście Niemcy przypomnieli sobie również i o Czochralskim, traktując go jako obywatela Rzeszy. W kontaktach z Niemcami Czochralski używał niemieckiej wersji swojego imienia "Johan". Wykorzystując swoje możliwości uzyskał zgodę na uruchomienie na bazie przedwojennego instytutu PW Zakładu Badania Materiałów. Odbyło się to za zgodą i wiedzą władz podziemia. Zakład pracował dla firm prywatnych i Wermachtu, ale też zatrudniał osoby związane z podziemiem i Armią Krajową. Produkowano tu również materiały potrzebne do działalności podziemia. Czochralski wydobywał też ludzi ludzi aresztowanych, czy znajdujących się w obozach koncentracyjnych (np. wnuka Ludwika Solskiego doktora Mariana Świderka – ojca prof. Anny Świderkówny). W dalszym ciągu mieszkał w swoim domu na Nabielaka i organizował spotkania literackie, które służyły również przekazywaniu informacji dla AK. W tym czasie do AK trafiały donosy, sugerujące jego współpracę z Niemcami. Kontrwywiad sprawdzał je. Żaden z nich jednak nie stał się powodem do podjęcia działań przeciw Czochralskiemu. Po Powstaniu Warszawskim udało się mu dostać pozwolenie i zabrać z Warszawy aparaturę z Politechniki i mienie niektórych osób, które opuściły Warszawę.

Po wojnie Czochralski nie powrócił już do uszkodzonego domu przy Nabielaka. W 1945 roku został aresztowany pod zarzutem współpracy z Niemcami. Sąd go uniewinnił. Mimo to senat Politechniki Warszawskiej odmówił mu pracy na Politechnice. Wobec tego Czochralski na stałe zamieszkał w rodzinnej Kcynii, gdzie uruchomił Zakłady Chemiczne BION
produkujące artykuły wyroby kosmetyczne i drogeryjne. Zmarł na zawał serca w 1953 roku. Trzeba było wielu lat, aby Politechnika uznała go ponownie. Rok 2013 będący 60. rocznicą śmierci ogłoszono rokiem Jana Czochralskiego. Odbyła się polsko-niemiecka sesja naukowa poświęcona Czochralskiemu.
Warto dodać, że rok 2014 jest międzynarodowym rokiem krystalografii. Jest to dziedzina, gdzie Polacy mają dość pokaźne dokonania. Poza Janem Czochralskim jest jeszcze kilka osób z bardzo poważnymi dokonaniami w tej dziedzinie działających w Polsce i za granicą.
Dobrym źródłem wiedzy o osobie Jana Czochralskiego jest strona poświęcona jego osobie, założona przez jego rodzinę.
Warto dodać, że rok 2014 jest międzynarodowym rokiem krystalografii. Jest to dziedzina, gdzie Polacy mają dość pokaźne dokonania. Poza Janem Czochralskim jest jeszcze kilka osób z bardzo poważnymi dokonaniami w tej dziedzinie działających w Polsce i za granicą.
Dobrym źródłem wiedzy o osobie Jana Czochralskiego jest strona poświęcona jego osobie, założona przez jego rodzinę.